czwartek, 28 stycznia 2016

Cudu nie było, bo być nie mogło...

Od początku nie byłem zwolennikiem Michaela Bieglera w roli selekcjonera kadry piłkarzy ręcznych. Mojej opinii o tym szkoleniowcu nie zmienił nawet medal wywalczony przed rokiem podczas MŚ w Katarze. Efekty ponad 3-letniej pracy Niemca z naszą kadrą najlepiej zobrazował blamaż w konfrontacji z Chorwatami. Nie chodzi już o porażkę, bo rywal w końcu był klasowy, ale o jej styl i kompletną bezradność Bieglera wobec tego co działo się na boisku.
Nie jestem w stanie pojąć jak drużyna z aspiracjami na medal ME może przystępować do turnieju, jakiego w Polsce jeszcze nie mieliśmy bez dopracowanych jakichkolwiek zagrywek w ataku (poza tymi które zawodnicy grają w klubach). Tak było też przed rokiem w Katarze, ale wtedy jakoś się udało, a brązowy medal tylko zatuszował prawdziwe oblicze polskiej kadry. Bo jak tu się czepiać trenera, który wywalczył trzecie miejsce na świecie. Zupełnie inną kwestią jest to jaki był w tym faktyczny udział niemieckiego szkoleniowca, który pracując od jesieni 2012 roku z reprezentacją nawet nie raczył sobie zadać trudu, by choć trochę poduczyć się języka polskiego i dzięki temu złapać lepszy kontakt z zawodnikami.



Tym razem cudu jednak nie było, bo i być nie mogło. Nie wnikam w trenerski warsztat Bieglera, ale wygląda na to, że taktyka Polaków w ataku wciąż opiera się głównie na haśle "gramy co się uda". Tymczasem szkoleniowcy innych reprezentacji dokładnie rozrysowują swoim zespołom konkretne zagrywki i schematy pod rywala, sytuację na boisku, czy pozostały czas gry. To oczywiste, że wszystkiego przewidzieć się nie da, ale na pewnym poziomie nie wypada już tylko improwizować. My nie potrafimy nawet zagrać szybkiej piłki po obwodzie do skrzydeł, co widoczne jest zwłaszcza w grze w przewadze, która stanowi jeden z najpoważniejszych mankamentów naszej reprezentacji. Nie można środowej klęski tłumaczyć jedynie tym, że to chorwacka obrona 3-2-1 tak bardzo zaskoczyła polskich graczy że "zgłupieli". Po prostu każdy klasowy zespół MUSI MIEĆ dopracowane różne warianty zagrywek pod konkretną strefę rywala (tę płaską, jak i bardziej agresywną), a tego Biegler po prostu nie przygotował, choć miał bardzo wiele czasu. Nie wszystko da się wytłumaczyć  kłopotami kadrowymi z obsadą środka rozegrania.
W efekcie frajersko zaprzepaściliśmy wyjątkową szansę na spektakularny sukces polskiej piłki ręcznej i szybko się ona nie powtórzy. Żal mi zawodników, bo to, że mamy klasowych graczy na najwyższym światowym poziomie nie ulega wątpliwości, Nie mamy niestety zgranego teamu a o to pretensje można mieć już tylko i wyłącznie do trenera, który powinien być przywódcą, ale i ojcem zespołu. Tego nie da się zbudować przez tłumacza.  Jeszcze bardziej żal mi kibiców, którzy jak potrafili najlepiej dopingowali w Krakowie biało-czerwonych. Na niewiele się to jednak zdało.
W chorwackim laniu widzę jednak i niekwestionowaną zaletę. Teraz już nikt nie może mydlić oczu, jak to dobrze ma się polski szczypiorniak. Najwyższa pora na zmiany i to poważne, nie tylko w składzie reprezentacji i na trenerskiej ławce... 
PS. Po kompromitującej porażce z Chorwacją Michael Biegler podał się do dymisji i została ona przyjęta przez władze ZPRP.



czwartek, 21 stycznia 2016

Odszedł Roman Trzmiel

Ogromna radość po historycznym sukcesie polskich piłkarzy ręcznych nad Francją, została stonowana już kilkanaście godzin później przez jakże smutną wiadomość, jaka dotarła z Radomia, gdzie w wieku 65 lat zmarł ROMAN TRZMIEL

Roman Trzmiel jako gracz kieleckiej Iskry. Fot. archiwum
Sympatykom piłki ręcznej z Kielc nie trzeba specjalnie przypominać jego dokonań. Był wychowankiem radomskiej Broni, ale potem na długie lata związał się z kielecką Iskrą i Koroną. Najpierw jako zawodnik, a następnie trener. Grał między innymi w zespole, który w 1975 roku wywalczył dla Kielc historyczny - pierwszy awans do ekstraklasy. Potem już jako szkoleniowiec pełnił funkcję II trenera kieleckiej "siódemki" Iskry Lider Market.Z powodzeniem pracował także przez wiele lat jako szkoleniowiec między innymi w Tunezji, Arabii Saudyjskiej i Katarze.
Cieszę się, że miałem okazje przez wiele lat współpracować z Romkiem, opisywać na łamach prasy sukcesy prowadzonych przez niego zespołów. Trudno w takiej chwili napisać coś mądrego, ale na pewno, na zawsze pozostanie w mojej pamięci nie tylko jako zawodnik, trener, ale przede wszystkim niezwykle ciepły i życzliwy człowiek.