poniedziałek, 21 marca 2016

Był taki mecz (79)

Zapomniany derbów smak

Dziś pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, więc na pożegnanie z zimą moja kolejna sportowa retrospekcja, tym razem dla kibiców piłkarskich. Wspomnienie sprzed ponad 40 lat z pierwszych zimowych derbów Kielc.
Dla dzisiejszych fanów smak i emocje związane z tego typu spotkaniami lokalnych rywali to kompletna abstrakcja. Od 2000 roku, kiedy to ze sportowej mapy miasta zniknęli Błękitni, kielecka piłka kojarzy się już tylko i wyłącznie z Koroną.
19 stycznia 1975 roku, mimo iż był to tylko towarzyski, treningowy mecz Błękitnych z Koroną, na stadion przy ul Ściegiennego, gdzie obecnie mieści się Kolporter Arena, przybyło ponad 6 tysięcy kibiców. Oczywiście w tym gronie byłem i ja, a to co utkwiło mi w pamięci poza sportowymi aspektami derbów, to pogoda, jakże podobna do obecnej. Historyczne, zimowe derby Kielc były zimowymi jedynie z nazwy, a iście wiosenna aura w połowie stycznia była wtedy czymś naprawde wyjątkowym. Na trybunach żartowano nawet że to na potrzeby tego wyjątkowego meczu zima postanowiła "odpuścić".
Choć mecz zakończył się bezbramkowym remisem nikt z mocno stłoczonych na trybunach widzów nie miał powodów do narzekań na brak emocji. Zaczęły się ona jednak na dobre dopiero podczas serii "jedenastek", która miała wyłonić zwycięzcę. Została nim  drużyna Błękitnych, która wygrała 8:7, a bramki dla gwardzistów zdobywali: Eugeniusz Bajon, Daniel Fałdziński, Stanisław Mańko, Andrzej Stachera, Tadeusz Gromulski, Roman Szpakowski, Kazimierz Kowalski i... zawodnik którego nazwiska nie znał nikt z kibiców, a trener Błękitnych nie ujawnił go nawet kieleckim dziennikarzom. W zespole Korony skutecznie z 11 metrów strzelali do siatki: Jan Majdzik, Tadeusz Trojnacki, Andrzej Jung, Bogumił Herman, Tadeusz Kluczyk, Jan Czarnercki i Jerzy Górnik. Pechowym egzekutorem rzutu karnego okazał się późniejszy szkoleniowiec zarówno Korony jak i Błękitnych - Czesław Palik.

Archiwalne zdjęcie z tamtego meczu zamieszczone na łamach "Słowa Ludu"
Dla nikogo na stadionie nie miało najmniejszego znaczenia, iż stawką meczu był jedynie symboliczny puchar ufundowany przez Zarząd Miejski TPPR, czyli Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Liczyła się tylko piłka i sportowa zabawa, a tej było co nie miara.
Warto jeszcze przypomnieć składy w jakich zagrały w tamtym meczu obie kieleckie drużyny:
Błękitni: Bartosiewicz (Śliwa) - Babiarczyk, Szpakowski, Surgiel, Kaługa - Grabarz (Bajon), Kowalski, Fałdziński - Mańko, Gromulski, Stachera.
Korona: Puchalski (Rudawski) - Dulny, Majdzik, Palik, Trojnacki - Czarnecki, Stochmal, Jung - Starościak, Kluczyk (Karkuszewski), Górnik (Herman),
Arbitrem spotkania był pierwszoligowy kielecki sędzia Andrzej Ordysiński.

piątek, 18 marca 2016

Kartka ze sportowego kalendarza (14)

Przez Lublin do krajowej elity i... Mielca

Właśnie mija dokładnie 41 lat od wielkiego dla kieleckiego sportu wydarzenia, jakim był historyczny awans piłkarzy ręcznych Korony do ekstraklasy. W tamten marcowy weekend trwał jakże emocjonujący korespondencyjny pojedynek "siódemek" z Opola i Kielc. Oczy wszystkich kibiców były zwrócone na Lublin (gdzie Korona grała dwumecz z Lublinianką) oraz Kraków (tam Hutnik podejmował liderującą przed ostatnią kolejką rozgrywek Gwardię). To opolanie byli w korzystniejszej sytuacji przed decydującą batalią o ekstraklasę, wyprzedzając drużynę trenera Edwarda Strząbały o punkt. Już jednak w sobotni wieczór sytuacja diametralnie się zmieniła, bowiem Gwardia po niezwykle dramatycznym meczu przegrała na Suchych Stawach 25:26, co przy równoczesnej wygranej kielczan 20:18 dało Koronie pierwszy w sezonie awans na pozycję lidera II ligi. Tego prowadzenia, równoznacznego z historycznym awansem do krajowej elity Korona już nie oddala, gromiąc w niedzielę lublinian aż 28:15. W tej sytuacji wynik rewanżowego meczu Hutnika z Gwardią (wygranego przez opolan 21:19) nie miał już żadnego znaczenia i to Kielce mogły fetować historyczny awans.


W tym pamiętnym dwumeczu Lublinianki z Koroną emocje były tylko po przerwie w sobotę, kiedy to gospodarze rzucili się do odrabiania 5-bramkowej straty z pierwszych 30 minut i niewiele brakowało by sztuka im się udała. Znakomicie rzutowo dysponowany był jednak w tym meczu olimpijczyk w barwach Korony, Jerzy Melcer. W niedzielnym rewanżu nikt już nie mógł mieć wątpliwości, że to na parkiecie w Lublinie gra nowy pierwszoligowiec, który wprost zdeklasował rywala, a próbki strzeleckich umiejętności dał tym razem Jan Piotrowicz.

                                                                                  Zdjęcia: archiwum
W barwach "siódemki" Korony grali wówczas: Paweł Leśniczak, Stefan Tatarek - Jerzy Melcer 8 i 4 gole, Marek Smolarczyk 3 i 3,  Zdzisław Wieczorek 3 i 4, Zbigniew Tłuczyński 2 i 4, Marek Boszczyk 2 i 3, Jan Piotrowicz 1 i 6, Jacek Łański 1 i 1,  Artur Janikowski 0 i 1, Marian Sienkiewicz 0 i 1, Zdzisław Klimczak 0 i 1.
Ogromna radość z awansu wkrótce przerodziła się w przyziemne problemy, które dziś kibicom mogą się wydawać abstrakcyjne. Otóż okazało się, że hala ZSB przy ul. Jagielońskiej, w której drugoligowe mecze rozgrywała Korona nie spełnia wymogów ekstraklasy i musi zostać przebudowana. Z tego powodu kielecka pierwszoligowa premiera musiała zostać odroczona o pół roku (w pierwszej rundzie kolejnego sezonu zespół rozgrywał mecze w roli gospodarza w... Mielcu).
    

niedziela, 13 marca 2016

Był taki mecz (78)

Historyczna wygrana w Mielcu

Dziś kolejna "święta wojna" polskiej piłki ręcznej pomiędzy "siódemkami" z Płocka i Kielc. Jest wiec okazja przypomnieć szczególny, bo pierwszy na boiskach ekstraklasy, mecz jaki rozegrały odwieczni rywale, którzy wtedy występowali w krajowej elicie szczypiorniaka w roli... beniaminków.
18 października 1975 roku w Mielcu, gdzie w związku z rozbudową hali ZSB przy ul. Jagiellońskiej, z konieczności musiała rozgrywać swoje mecze drużyna Korony, podopieczni trenera Edwarda Strząbały mierzyli się z Wisłą Płock.
W nieco lepszej sytuacji przystępowali do tego spotkania płocczanie, którzy po pięciu ligowych kolejkach mieli już na swoim koncie jedną wygraną. Żółto-brązowi, bo w takich barwach występowała wtedy "siódemka" Korony, wciąż czekali na jakąkolwiek punktową zdobycz i pierwszą wygraną w ekstraklasie.

Od lewej: Zdzisław Klimczak, Marek Smolarczyk, Artur Janikowski, Zbigniew Tłuczyński, Jerzy Melcer, Paweł Leśniczak i Jacek Łański. Fot. archiwum
Korona, której asem atutowym był wtedy olimpijczyk i reprezentant kraju Jerzy Melcer, od początku przejęła inicjatywę w tym spotkaniu, mimo iż rywale zgodnie z oczekiwaniami, przedzielili "plastra" asowi atutowemu kieleckiej drużyny. Dzięki temu więcej swobody na boisku mieli młodzi reprezentanci Polski juniorów Zbigniew Tłuczyński oraz niestety nie żyjący już Artur Janiukowski. Szczególnie ten pierwszy urządził sobie wtedy w Mielcu prawdziwy festiwal strzelecki, zarówno z gry jak i z rzutów karnych. To głównie dzięki 10(!) trafieniom 19-letniego wówczas Zbyszka Tłuczyńskiego Korona wygrała z Wisłą 26:22 (16:12). Historyczna wygrana, dzięki której kielczanie opuścili ostatnią lokatę w tabeli ekstraklasy stała się faktem, wywoł€jąc ogromną radość wśród kieleckich kibiców piłki ręcznej.
Warto przypomnieć skład kieleckiej "siódemki" z tamtego spotkania: Paweł Leśniczak, Stefan Tatarek - Jerzy Melcer 5, Zbigniew Tłuczyński 10, Marek Boszczyk 2, Marek Smolarczyk 0, Marian Sienkiewicz 0, Zdzisław Wieczorek 2, Jacek Łański 2, Artur Janikowski 4, Jan Piotrowicz 0, Zdzisław Klimczak 1.
Wtedy nikomu nawet nie przyszło na myśl, że otwarty zostaje nowy rozdział w historii polskiej męskiej piłki ręcznej, a mecze "siódemek" z Kielc i Płocka staną się po latach prawdziwymi klasykami i będą magnesem dla kibiców szczypiorniaka w całym kraju.