sobota, 2 maja 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (10)

Jak "Gienas" poskromił Hutnika

Mecze piłkarzy ręcznych z Kielc i Nowej Huty to były kiedyś prawdziwe ligowe klasyki. Wczoraj na blogu wspominałem spotkanie Iskry i Hutnika sprzed 22 lat, które przesądziło o pierwszej w historii mistrzowskiej koronacji kieleckiej "siódemki". Dokładnie 33 lata temu stawka dwumeczu obu rywali, rozgrywanego 1-2 maja 1982 roku na Suchych Stawach, była zgoła odmienna. Trzeciemu w tabeli ekstraklasy Hutnikowi marzył się medal MP, natomiast również trzecia, ale od końca tabeli, Korona, osłabiona brakiem powołanych do odbycia zasadniczej służby wojskowej Zbigniewa Tłuczyńskiego (grał wtedy w Śląsku) i Romana Monety (Lublinianka),  broniła się przed degradacją. Mecze te oglądałem jeszcze w roli kibica. Wraz z kolegą, także wiernym sympatykiem "siódemki" Korony, wybraliśmy się specjalnie na weekend do Krakowa i nie żałowaliśmy, bo emocje były rzeczywiście wyjątkowe.
W sobotę "planowe" zwycięstwo odniósł Hutnik,mający w składzie prawdziwych bombardierów jak choćby Alfred Kałuziński, Jan Kozieł, czy Jerzy Garpiel, jednak wcale nie przyszło mu to łatwo. Do przerwy to "koroniarze", mimo osłabienia brakiem kontuzjowanego Antoniego Zięby, niespodziewanie prowadzili 11:8, a potem już nawet 18:13, by ostatecznie po dramatycznej końcówce zejść z parkietu pokonanymi 22:21. Hutnik po raz pierwszy objął prowadzenie w tym meczu w 55 minucie i nie oddał go już do końca.

Bohater tamtego dwumeczu Korony z Hutnikiem, Eugeniusz Szukalski
 Jeszcze więcej emocji było w niedzielnym rewanżu. Do dziś doskonale pamiętam końcówkę tego spotkania, bo była wręcz niesamowita. Jeszcze na niespełna 3 minuty przed końcem Hutnik prowadził z Koroną różnicą aż 4 goli 27:23 i wydawało się, że jest "po meczu". Kapitalną serią interwencji w bramce Korony popisał się jednak wtedy Eugeniusz Szukalski, który wprost "fruwał" między słupkami broniąc strzały krakowskich graczy. Głównie dzięki niemu Korona odrobiła straty, doprowadzając do remisu 27:27, a rywalom zaczęły "drżeć ręce". Na 7 sekund przed końcem meczu, przy prowadzeniu Hutnika 28:27, sędziowie podyktowali rzut karny dla Korony. Do jego wykonania nie specjalnie kwapili się ani Andrzej Tłuczyński, ani Jan Piotrowicz, którzy wcześniej w tym meczu pudłowali z linii 7 metrów. Ku zaskoczeniu wszystkich do rzutu karnego podszedł nie kto inny a... bramkarz kielczan Eugeniusz Szukalski, który zachował najwięcej "zimnej krwi". W chwilę potem popularny "Gienas" ze stoickim spokojem pokonał Marka Gonciarczyka, udowadniając, że potrafi nie tylko znakomicie bronić lecz także zdobywać gole. I to o jak ogromnym znaczeniu...
Warto przypomnieć skład w jakim Korona grała przeciwko Hutnikowi: Eugeniusz Szukalski 0 i 1, Wiesław Goliat - Andrzej Tłuczyński 5 i 5, Włodzimierz Sabatowski 4 i 6, Zbigniew Orliński 4 i 4, Jan Piotrowicz 5 i 2, Marek Boszczyk 2 i 5, Zdzisław Wieczorek 1 i 0, Zdzisław Przybylik 0 i 3, Ryszard Bilski 0 i 2.
W pamięci do dziś pozostała mi także radosna autokarowa podróż po meczu z Krakowa do Kielc z drużyną piłkarzy ręcznych Korony.