poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Vuko" w ślady "Żewłaka"

Ubywa piłkarzy w kadrze kieleckiej Korony. Dziś z zespołem złocisto-krwistych nieoczekiwanie pożegnał się Aleksandar Vuković, który rozwiązał kontrakt i zakończył piłkarską karierę, idąc tym samym w ślady Marcina Żewłakowa, który na podobny krok zdecydował się na początku rundy wiosennej.
I jak tu nie wierzyć, że przykład idzie "z góry". Swoją drogą ciekawe kto będzie następny...

Był taki mecz (52)

Kieleckie święto w Płocku

Wczorajszy sukces piłkarzy ręcznych Vive Targi Kielce w Legionowie stanowi okazję, by przypomnieć wydarzenie sprzed ponad 28 lat, kiedy to "siódemka" Korony sięgała po pierwszy w historii kieleckiego szczypiorniaka Puchar Polski. Data 10 marca 1985 roku na zawsze zapisała się w klubowych kronikach złotymi zgłoskami. Wtedy bowiem w hali sportowej w Płocku "koroniarze" świętowali swój wielki dzień. Także dla mnie było to szczególne wydarzenie, bowiem po raz pierwszy przeżywałem go, nie w roli kibica lecz już dziennikarza działu sportowego "Słowa Ludu". Pamiętam do dziś jedną z rozmów z trenerem Edwardem Strząbałą, który przed wyjazdem do Płocka żartował w swoim stylu, że muszą zdobyć ten puchar choćby dlatego, że klub świętuje właśnie 20-lecie, a oni cyklicznie co 5 lat odnoszą prestiżowe sukcesy. W 1975 roku był pamiętny awans do ekstraklasy. w pięć lat później - brązowy medal mistrzostw Polski więc teraz przyszła pora na pucharowy triumf. Jak się potem okazało były to prorocze słowa naszego trenera i twórcy potęgi kieleckiego szczypiorniaka.
Rywalizacja o Puchar Polski toczyła się wówczas systemem turniejowym i gdy Korona jesienią przystępowała do pucharowych potyczek nikt nawet nie snuł planów o finalnym sukcesie. Kielczanie szli jednak jak burza, odprawiając z kwitkiem kolejnych rywali. Najpierw w listopadzie 1984 roku przed własną publicznością pokonaliśmy Lubliniankę oraz Stal Mielec, wraz z którą awansowaliśmy do kolejnej rundy. W rozegranym tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w Krakowie turnieju ćwierćfinałowym "zgubiliśmy" tylko jeden punkt w remisowym spotkaniu ze Śląskiem i wraz z wrocławianami przeszliśmy dalej. Wreszcie w lutowym półfinale w Opolu, mimo absencji Zbigniewa Tłuczyńskiego, który wraz z reprezentacją przebywał właśnie na mistrzostwach świata grupy B w Norwegii, Korona odniosła komplet zwycięstw. Sporą niespodzianką była druga lokata gospodarzy, którzy w ten sposób wyeliminowali krakowskiego Hutnika. Tym samym odpadł jeszcze jeden groźny rywal w walce o Puchar Polski.

Zdobywcy pierwszego Pucharu Polski w historii kieleckiego szczypiorniaka

 W finale jaki w dniach 8-10 marca rozgrywano w Płocku, oprócz Korony oraz drugoligowej Gwardii zagrał jeszcze Śląsk oraz Posnania. W takiej stawce głównymi pretendentami do wywalczenia pucharowego trofeum były "siódemki" z Kielc i Wrocławia. Nieoczekiwanie terminarz sprawił, że spotkały się one w bezpośrednim spotkaniu już w pierwszym dniu turnieju. Jak się się potem okazało, właśnie ta konfrontacja decydowała o końcowym układzie tabeli finału Pucharu Polski. Po niezwykle dramatycznej walce kielczanie wygrali 23:22, a decydującego gola zdobył praktycznie równo z końcową syreną Zbyszek Tłuczyński, który w chwilę potem utonął w ramionach kolegów z drużyny. Wprawdzie był to dopiero pierwszy krok do wielkiego sukcesu, ale za to ten najważniejszy. Korona nie zaprzepaściła wielkiej szansy. W sobotę pokonała Gwardię Opole 21:19, zaś w niedzielę postawiła przysłowiową kropkę nad "i", pewnie pokonując Posnanię 24:18 i historyczny pucharowy sukces stał się faktem.  Radość była ogromna, bo przecież wywalczenie Pucharu Polski przekładało się także na przepustki do rozgrywek w europejskich pucharach, które przecież w Kielcach do tej pory nigdy nie gościły.
Wracając do płockiego turnieju, to do głównego trofeum "koroniarze" dołożyli jeszcze tytuł najskuteczniejszego strzelca, wywalczony z dorobkiem 23 goli zdobytych w trzech spotkaniach, przez Zbigniewa Tłuczyńskiego oraz laur dla najlepszego bramkarza imprezy, który przypadł Krzysztofowi Latosowi. Można więc było śmiało powiedzieć, że wtedy właśnie po raz pierwszy i jak się potem okazało nie ostatni płocka hala, nomen omen później odwiecznego i najgroźniejszego rywala w lidze, była miejsce wielkiego, radosnego święta kieleckiego sportu.
W finałowym turnieju o Puchar Polski przed 28 laty w zespole Korony grali: Krzysztof Latos, Jerzy Sowiński, Zbigniew Tłuczyński, Marek Przybylski (pozyskany z Neptuna Końskie), Roman Moneta, Jacek Szulc (pozyskany z ChKS Łódź), Antoni Zięba, Zdzisław Przybylik, Tomasz Stodulski, Dariusz Wcisło (pozyskany z Broni Radom) oraz Piotr Świgoń (pozyskany z MKS Toruń). Trenerem drużyny był oczywiście Edward Strząbała, któremu asystował wtedy Roman Trzmiel, zaś jej kierownikiem - Zbigniew Wdowicz.