niedziela, 22 grudnia 2013

Był taki mecz (67)

"Iskra show" dla Zbyszka Wdowicza

Dokładnie 15 lat temu w kieleckiej hali Iskry przy ul. Krakowskiej rozegrany został szczególny mecz. Choć jego wynik nie miał najmniejszego znaczenia, to z pewnością do dziś pamiętają go zarówno jego uczestnicy, jak i kibice, którzy w komplecie wypełnili trybuny. Okazja była wyjątkowa, bo nie dość, że szczególny przedświąteczny czas, to i przesłanie niecodzienne - pomoc w podratowaniu zdrowia byłego piłkarza ręcznego Iskry, a następnie długoletniego kierownika drużyn Korony oraz Iskry, Zbyszka Wdowicza.  Atrakcją  „Iskra Show”, bo taka nazwę nosiła impreza,  był mecz piłki ręcznej, w którym „siódemka” mistrzów Polski zmierzyła się z zespołem „gwiazd”, złożonym z byłych graczy Korony oraz Iskry. Z tej okazji do Kielc przyjechało wielu znakomitych, dawno nie widzianych piłkarzy ręcznych. Na parkiecie zaprezentowali się między innymi bramkarze: Eugeniusz Szukalski, Krzysztof Latos,  Przemysław Paczkowski, Jacek Kośmider oraz bracia Zbigniew i Andrzej Tłuczyńscy, Marek i Krzysztof Przybylscy, olimpijczyk z Montrealu, Jerzy Melcer, Jan Piotrowicz, Zbigniew Orliński, Jacek Wołowiec, Dariusz Wcisło, Tomasz Malmon, Henryk Luberecki, Artur Lipka, Arkadiusz Błacha, Dariusz Bugaj, Aleksander Malinowski, Marek Budny, Jacek Olejnik, Robert Nowakowski, Wojciech Zielonko, Wiktor Jaszczuk. Poprowadził ich oczywiście trener Edward Strząbała.
Z racji szczególnego charakteru „Iskra show”, wszyscy zarówno kibice, działacze zawodnicy jak i dziennikarze kupowali bilety wstępu na halę. Przy wejściu ustawiona była także specjalna urna, do której zbierano dobrowolne datki. Wszystko to po to by jak najbardziej pomóc w potrzebie Zbyszkowi Wdowiczowi, który przez 27 lat był kierownikiem zespołów Korony i Iskry. Tego wieczoru wystąpił on w podwójnej roli - kierownika... obu drużyn. 


 
                                                               Fot. archiwum
To było prawdziwe święto kieleckiego szczypiorniaka. W hali przy Krakowskiej pojawiło się kilka pokoleń kieleckiego szczypiorniaka i choć nie wszystkim, jak choćby Jerzemu Melcerowi,  zdrowie pozwalało, żeby jeszcze raz zagrać dla kieleckich kibiców, to nikt nie miał o to pretensji. Ci, którzy zagrali, zaprezentowali piłkę ręczną na najwyższym poziomie. Wszyscy obecni wtedy w hali czuliśmy się jak jedna wielka rodzina, która po zakończeniu tego charytatywnego meczu - benefisu dla popularnego "Benka" spotkała się przy wigilijnym stole, dzieląc się opłatkiem. Wspomnieniom nie było końca. Mnie do dziś pozostały w pamięci kuluarowe rozmowy toczone do późnego wieczora z idolami z dziecięcych lat, gdy jeszcze jako nastolatek kibicowałem piłkarzom ręcznym Korony w ich pamiętnej drodze do ekstraklasy.
Choć to przecież nie aż tak odległe wspomnienie, to z każdym rokiem wspólne - pamiątkowe zdjęcie kieleckiej rodziny piłkarzy ręcznych nabiera wartości. Przecież niektórych na nim uwiecznionym nie ma już wśród nas. Tym bardziej w ten przedświąteczny czas warto wspomnieć wyjątkowy i niepowtarzalny wieczór z 22 grudnia 1998 roku, który na dobre zapoczątkował tradycję "Szczypiorniakowych Wigilii" w Kielcach...