sobota, 23 marca 2013

Pora na... juniorów!

Pisanie czegokolwiek o wczorajszym blamażu z Ukrainą mija się z celem. Wszyscy widzieli, no chyba, że ktoś po kilku minutach dał sobie spokój katowaniem się radosnym, totalnym  futbolem w wykonaniu biało-czerwonych. Ja wytrwałem dzielnie do końca  i jestem z tego dumny. Wykazałem się przecież większym hartem ducha i ambicją niż nasi dzielni kopacze, którzy kompletnie niczym nie przypominali tych biegających za piłką w klubach, za znacznie większe pieniądze.Tymi, którzy sprawili, że wytrwałem byli Ukraińcy, którym wystarczyło przeprowadzenie kilku rozsądniejszych akcji, by kompletnie ośmieszyć nasz "monolit", a przede wszystkim dwójka telewizyjnych komentatorów czytających futbol na miarę bodaj nawet nie XXI, a XXII wieku. Mogłem się dzięki temu dowiedzieć, że rywale byli od nas lepsi, bo... nie potrafili wycelować w Artura Boruca, natomiast my mamy dobre celowniki. Albo, że nie mieliśmy szczęścia, bo oni... za mocno nas obstawiali i za szybko biegali, a tak  w ogóle, to jak to się będą Ukraińcy denerwować kiedy będzie.. 2:2. Przyznam, że każda kolejna odkrywcza analiza telewizyjnych speców stanowiła dla mnie magnes, by pos żadnym pretekstem nie odchodzić od telewizora.
Już na chłodno w kilkanaście godzin po meczu mam zupełnie inną refleksję dotyczącą tego spotkania. Skoro nie mamy już zbyt dużych szans na awans do mundialu, to pogońmy z reprezentacji te wielkie gwiazdy. Niech kopią piłkę za pieniądze w klubach  Dajmy szanse młodym piłkarzom na dorobku, a najlepiej nie zepsutym jeszcze wielkimi pieniędzmi juniorom. 
Przynajmniej nie usłyszymy potem że "honor i serce zostawiliśmy w szatni", a wynik wcale nie musi być gorszy od tego wczorajszego. A swoją drogą łatwo przewidzieć jaki byłby finał, gdyby tak w klubie nasze reprezentacyjne "gwiazdki" przeszły obok meczu, jak to miało miejsce w piątkowy wieczór...