poniedziałek, 25 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (46)

Oto jeden z bardziej znanych w przeszłości kieleckich sportowców, na zdjęciu sprzed ponad 40 lat.

                   Fot. archiwum
Poznajecie? Pamiętacie?

Dlaczego przegraliśmy...

Niedzielna porażka piłkarzy ręcznych Vive Targów Kielce, pierwsza od ponad dwóch lat w Lidze Mistrzów w Hali Legionów, przez wielu została przyjęta jako ogromna niespodzianka. Niektórzy zrzucali winę na nieudolnie prowadzącą mecz parę arbitrów. Rzeczywiście fińscy "sprawiedliwi" nadspodziewanie często gubili się w tym meczu, jednak to nie oni zadecydowali o porażce mistrzów Polski. Dlaczego więc przegraliśmy? 

 Powód jak dla mnie jest oczywisty. Wczoraj przez większą część spotkania rywale przewyższali nas w kilku najbardziej istotnych elementach gry w piłkę ręczną. Nie jest tajemnicą, że mecze wygrywa się twardą obroną i kontrą, a te były znakiem firmowym "siódemki" KIF Kolding. Nasi szczypiorniści dopiero w ostatnich minutach zrewanżowali się tym samym (dlaczego tak późno?), jednak rywale mieli w bramce prawdziwy "mur" w postaci 37-letniego Kaspera Hvidta. To on uratował wicemistrzom Danii bezcenne zwycięstwo, będąc bezsprzecznie bohaterem niedzielnego wieczoru w Hali Legionów. Trzeba jednak uszanować wielką klasę rywala, bo Hvidt w polu ma w swoim zespole godnych siebie partnerów. 
Nawet dwie kolejne porażki w Lidze Mistrzów nie zamykają naszej drużynie drogi do europejskiej elity. Trzeba jak najszybciej odbudować formę, a pokora po porażkach z pewnością bardzo się przyda, bo bez niej nawet sukces nie smakuje tak dobrze, jak choćby niezapomniane czerwcowe dokonania "siódemki" Vive Targów Kielce w tegorocznym "Final 4".