sobota, 30 listopada 2013

"Ryba" rozstrzelał Widzew

Korona znów zadziwiła. W meczu z Widzewem złocisto-krwiści nie po raz pierwszy tej jesieni pokazali dwa oblicza - fatalne z pierwszych 45 minut oraz godne szacunku z końcówki spotkania. Długo przegrywaliśmy i to jak najbardziej zasłużenie, by w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry "dobić" grającego w dziesiątkę rywala. Takie zwycięstwa smakują najlepiej, tym bardziej, że ma ono kolosalny wpływ na układ dolnych rejonów tabeli.


 Zwycięzców sądzić się nie powinno, więc zamiast grymasić na grę Korony, cieszmy się ze zwycięstwa Jacka Kiełba nad Widzewem 2:1. To popularny "Ryba" pogrążył w końcówce meczu łodzian, strzelając Mielcarzowi dwa gole, dzięki czemu złocisto-krwiści odbili się od dna ligowej tabeli...

Fotoarchiwum "z myszką" (48)

Dziś w fotograficznych reminiscencjach stosunkowo nowe zdjęcie, bowiem liczące sobie zaledwie kilkanaście lat. Czy poznajecie tego sportowca?

          Fot. archiwum

czwartek, 28 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (47)

Oto kolejna sportowa retrospekcja sprzed prawie pół wieku. Czy poznajecie tę sportsmenkę?

                                           Fot. archiwum

poniedziałek, 25 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (46)

Oto jeden z bardziej znanych w przeszłości kieleckich sportowców, na zdjęciu sprzed ponad 40 lat.

                   Fot. archiwum
Poznajecie? Pamiętacie?

Dlaczego przegraliśmy...

Niedzielna porażka piłkarzy ręcznych Vive Targów Kielce, pierwsza od ponad dwóch lat w Lidze Mistrzów w Hali Legionów, przez wielu została przyjęta jako ogromna niespodzianka. Niektórzy zrzucali winę na nieudolnie prowadzącą mecz parę arbitrów. Rzeczywiście fińscy "sprawiedliwi" nadspodziewanie często gubili się w tym meczu, jednak to nie oni zadecydowali o porażce mistrzów Polski. Dlaczego więc przegraliśmy? 

 Powód jak dla mnie jest oczywisty. Wczoraj przez większą część spotkania rywale przewyższali nas w kilku najbardziej istotnych elementach gry w piłkę ręczną. Nie jest tajemnicą, że mecze wygrywa się twardą obroną i kontrą, a te były znakiem firmowym "siódemki" KIF Kolding. Nasi szczypiorniści dopiero w ostatnich minutach zrewanżowali się tym samym (dlaczego tak późno?), jednak rywale mieli w bramce prawdziwy "mur" w postaci 37-letniego Kaspera Hvidta. To on uratował wicemistrzom Danii bezcenne zwycięstwo, będąc bezsprzecznie bohaterem niedzielnego wieczoru w Hali Legionów. Trzeba jednak uszanować wielką klasę rywala, bo Hvidt w polu ma w swoim zespole godnych siebie partnerów. 
Nawet dwie kolejne porażki w Lidze Mistrzów nie zamykają naszej drużynie drogi do europejskiej elity. Trzeba jak najszybciej odbudować formę, a pokora po porażkach z pewnością bardzo się przyda, bo bez niej nawet sukces nie smakuje tak dobrze, jak choćby niezapomniane czerwcowe dokonania "siódemki" Vive Targów Kielce w tegorocznym "Final 4".

sobota, 23 listopada 2013

Piotr Żyła w formie nie tylko na skoczni

Za nami dopiero kwalifikacje inauguracyjnego konkursu Pucharu świata w skokach narciarskich, a Piotr Żyła już zadziwia kibiców i to nie tylko na skoczni.


Trzeba strzelać gole!

Piłkarze Korony wrócili z Krakowa bez punktów, choć w przekroju całego spotkania nie byli gorsi od rywala. Złocisto-krwiści zostali skarceni przez Pawła Brożka, nota bene kielczanina, za jeden błąd w defensywie. Sami są jednak sobie winni, bo wcześniej przed tą sytuacją, mieli trzy przynajmniej równie dobre okazje, by umieścić piłkę w siatce gospodarzy. Nie potrafili jednak tego uczynić. Taka jest piłka - kto strzela gole ten wygrywa.
 

Jeśli w zimowym okienku transferowym nie uda się sprowadzić naprawdę rasowego strzelca, to Koronie może być naprawdę bardzo trudno utrzymać się w ekstraklasie. Ani Daniel Gołębiewski, ani Przemysław Trytko, nie wspominając o próbowanym wcześniej "na szpicy" Karolu Angielskim, nie są postrachem dla bramkarzy i trudno się spodziewać by nagle doznali jakiegoś snajperskiego olśnienia. Jest jeszcze Maciej Korzym, ale skoro trener "Pacheta" wpuszcza go na boisko tylko na kilkadziesiąt sekund, to trudno marzyć by "Korzeń" odzyskał dyspozycję sprzed kontuzji. Same treningi, nawet najbardziej solidne, do tego nie wystarczą...

piątek, 22 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (46)

Kolejna wycieczka do sportowych archiwów z minionego stulecia. Czy poznajecie tego sportowca?

          Fot. archiwum

czwartek, 21 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (45)

Kolejne archiwalne zdjęcie ze sportowego archiwum, tym razem sprzed blisko pół wieku. Czy poznajecie tego sportowca? Jaka dyscyplinę sportu uprawiał? W barwach jakiego klubu?

                     Fot. archiwum

środa, 20 listopada 2013

Będzie "włoska" Korona!?

Ciekawą wizję przyszłości kieleckiej Korony snuje dzisiejszy "Przegląd Sportowy". Na ile jest ona realna, a na ile bajkowa trudno powiedzieć...



SZCZEGÓLY ZNAJDZIESZ TUTAJ 

Fotoarchiwum "z myszką" (44)

Oto kolejna fotograficzna retrospekcja z minionego stulecia. Czy poznajecie tego sportowca?

                   Fot. archiwum

poniedziałek, 18 listopada 2013

Był taki mecz (66)

Takich trenerów już nie ma

Były kolega redakcyjny ze "Słowa" Krzysiek Krogulec, przypomniał mi mój tekst, dokładnie sprzed 10 lat, napisany przy okazji wizyty w Kielcach niezapomnianego Kazimierza Górskiego. Jakże jest on na czasie teraz, gdy piłkarska reprezentacja Polski potrafi wygrywać tylko z San Marino, czy Mołdawią. A wtedy? "Orły Górskiego" były prawdziwym postrachem nawet dla światowej czołówki. Wygrywaliśmy przecież z Brazylią, Włochami, Holandią, czy Anglią. Teraz o takich osiągnięciach można tylko pomarzyć.
Zanim jednak "Orły" wzleciały wysoko musiała zadziałać magia trenera 1000-lecia. Oto kilka cytatów z tamtego spotkania, zorganizowanego w Pałacyku Zielińskiego, w którym oprócz Kazimierza Górskiego uczestniczył także "człowiek, który zatrzymał Anglię".
- Gdy w pamiętnym meczu na Wembley słuchałem polskiego hymnu, trząsłem się ze strachu przed wysoką porażka i kompromitacją. Dopiero słowa trenera wypowiedziane tuż przed meczem dały mi spokój, siłę i wiarę w zwycięstwo - wspominał wtedy popularny "Tomek".
A jakie to były te magiczne słowa Kazimierza Górskiego?
"Nie taki diabeł straszny jak go malują. Anglicy to tacy sami ludzie jak i Wy"
 Niby nic odkrywczego, ale jednak te genialnie proste stwierdzenia trenera okazały się kluczem do futbolowych salonów 40 lat temu.
Pewnie, że od tamtego czasu wiele się zmieniło, inna jest piłka, inna mentalność piłkarzy. Niewątpliwie jednak bardzo brak nam trenera z taką charyzmą jaką miał Kazimierz Górski, którego miałem to szczęście wielokrotnie spotykać na dziennikarskiej drodze. Ileż w nim było spokoju, mądrości, rozwagi, a przede wszystkim umiejętności budowania prawdziwego zespołu.


Archiwalne zdjęcie ze spotkania sprzed 10 lat. Fot. M. Walczak

- Najbardziej cieszę się z tego, że choć od meczu na Wembley z Anglikami minęło już 30 lat, to "Orły Górskiego" nadal grają. To coś czego nie da się w żaden sposób wymierzyć, ani przeliczyć na pieniądze. Zresztą gdyby pieniądze decydowały o wszystkim to mistrzami świata byliby piłkarze Arabii Saudyjskiej czy Kuwejtu, a nie my, którzy w 1974 roku w Niemczech byliśmy debiutantami i nikt się z nami nie liczył - mówił przed 10 laty pan Kazimierz, z którym trudno się nie zgodzić.
A jak jest dziś? Czy występy w biało-czerwonych barwach mogą konkurować z tymi, lukratywnie opłacanymi klubowymi w najlepszych ligach Europy, czy też Champions League? Czy nie stają się one tylko odrabianiem futbolowej "pańszczyzny", a efekty tego są takie jakie są?
Być może w tych realiach nie poradziłby sobie nawet i Kazimierz Górski, jednak nie potrafię się oprzeć refleksji, że takich trenerów a zarazem "ojców drużyny" dziś po prostu już niestety nie ma...
  

niedziela, 10 listopada 2013

Bez snajpera ani rusz...

Piłkarze Korony z pewnością byliby mistrzami Polski gdyby oceniano boiskową beztroskę i umiejętność bezsensownego tracenia punktów. Złocisto-krwiści nie wyciągnęli żadnych wniosków z upokorzenia, jakiego nie tak dawno zafundowała im w Szczecinie Pogoń i dziś na własną prośbę, a właściwie na prośbę bezmyślnego Kamila Sylwestrzaka sprezentowała dwa punkty grającemu przez ponad pół meczu w dziesiątkę Śląskowi. 


 Jeśli dodać do tego nie wykorzystany rzut karny przez Pawła Golańskiego i wręcz zastraszającą indolencję strzelecką kieleckiej drużyny (21 strzałów i tylko 1 gol), to trudno się dziwić, że nawet szczęśliwy, wyrównujący gol zdobyty w samej końcówce przez wcześniejszego antybohatera Sylwestrzaka, niewiele zmienia moją ocenę gry Korony we Wrocławiu.
Bez prawdziwego, bramkostrzelnego napastnika, a takim z pewnością nie jest Daniel Gołębiewski, nie da się wygrywać, nawet ze słabszymi rywalami, a takim był dzisiaj Śląsk, zwłaszcza grający w dziesiątkę.

czwartek, 7 listopada 2013

Odszedł trener Stanisław Maj

Kilka dni temu wspominałem na blogu ludzi kieleckiego sportu, którzy odeszli w minionym roku. Niestety to grono powiększyło się o kolejnego oddanego naszemu lokalnemu futbolowi człowieka.
We wtorek w wieku 67 lat zmarł trener STANISŁAW MAJ, z którym przez długi czas współpracowałem pracując w dziale sportowym "Słowa". Był doskonale znany w kieleckim środowisku piłkarskim. W swojej karierze trenował on między innymi zespoły: Orlicza Suchedniów, Lubrzanki Kajetanów, GOKiS Masłów, Wiernej Małogoszcz, Grodu Ćmińsk, Piaskowianki Piaski, AKS Busko-Zdrój, Nidy Pińczów oraz juniorów Korony Kielce. 



Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę, 9 listopada, o godzinie 13 w kościele Świętego Ducha na kieleckim osiedlu Na Stoku oraz na Cmentarzu Komunalnym w Cedzynie.

Fotoarchiwum "z myszką" (43)

Oto kolejne archiwalne zdjęcie z cyklu cieszącego się coraz większym zainteresowaniem. Czy pamiętacie tego sportowca?

                  Fot. archiwum
Trochę już lat upłynęło kiedy reprezentował on barwy jednego z kieleckich klubów. Jakiego?

środa, 6 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (42)

Tym razem kolarska retrospekcja. Na zdjęciu jeden z byłych zawodników kieleckiej Korony.

         Fot. archiwum
 Poznajecie? Pamiętacie?


wtorek, 5 listopada 2013

Wstyd takiej Korony, "Pacheta" do domu!

Bez względu na skład, w jakim wybiega się na boisko, drużynie z ekstraklasy nie przystoi tak grać jak dziś złocisto-krwiści z Arką. O ile porażka specjalnie mnie nie zdziwiła, to jej rozmiary i styl już owszem. Miała to być szansa dla rezerwowych, by powalczyć o miejsce w pierwszym zespole, a chyba tylko Janiec na serio ją potraktował. 


 Nie zrozumiem też tego, po co trener "Pacheta" przegrywając 1:2 w meczu pucharowym. wpuścił na boisko... obrońcę, ale najprawdopodobniej to jakaś kolejna odkrywcza myśl naszego superternera. A może polecenie klubowych władz, by jak najszybciej pożegnać się z kłopotliwymi pucharowymi rozgrywkami. Ciekawe czy znów winny będzie... kontuzjowany Lisowski, czy też pojawi się jakaś nowa odkrywcza teoria Hiszpana - filozofa futbolu. Oglądając dziś Koronę miałem wrażenie jakby celem wyprawy przez całą Polskę z Kielc do Gdyni była... porażka.  Jeśli tak to "Pacheta" znów "wygrał". Jako rodowity kielczanin znów wstydziłem się takiej Korony i nie chodzi tu wcale tylko o kolejny wysoko przegrany mecz. 
Jak dla mnie tak drużyna po prostu nie ma trenera. Sądzę, że najwyższa pora, by zakończyć tę żałosną farsę z hiszpańską Koroną i odesłać "Pachetę" tam skąd przyjechał... 

Fotoarchiwum "z myszką" (41)

Tam razem archiwalne zdjęcie spod kosza kieleckiej hali widowiskowo-sportowej, jeszcze z minionego stulecia. Czy poznajecie tego gracza?

                    Fot archiwum


Nadchodzi "Nawałkanica"

Czyżby to miał być nowy hit polskich kibiców autorstwa Kabaretu OT.TO?


poniedziałek, 4 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (40)

Pora na kolejną wycieczkę w przeszłość uwiecznioną na sportowych fotografiach. Ten zawodnik był kiedyś prawdziwym ulubieńcem kieleckich kibiców.
Poznajecie? Pamiętacie?

                 Fot. archiwum


niedziela, 3 listopada 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (39)

Pora na kolejne archiwalne zdjęcie przedstawiające sportowca jednego z kieleckich klubów.

              Fot. archiwum
Pamiętacie? Poznajecie?

sobota, 2 listopada 2013

Korona jak... kameleon

Korona trenera "Pachety" to z pewnością najbardziej przedziwny, a zarazem nieprzewidywalny zespół polskiej ekstraklasy. Nikt tak jak złocisto-krwiści nie potrafi w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin zmieniać swojego oblicza. Tak było i dziś w Krakowie, gdzie oglądaliśmy zupełnie inną Koroną niż w środowym blamażu z Ruchem. Wprawdzie Hiszpan znów zamieszał składem, przesuwając Pawła Golańskiego do linii pomocy, ale tym razem na szczęście w linii obrony grali prawdziwi obrońcy. Malarczyk, którego "Pacheta" nie wiedzieć czemu nie widział w składzie podczas meczu z Ruchem, wpuszczając w jego miejsce debiutanta z trzecioligowych rezerw, tym razem nie tylko w miarę dobrze wywiązał się z defensywnych powinności, ale zdobył kluczową dla losów spotkania przy Kałuży bramkę, bardzo szybko niwelując prowadzenie "Pasów". 


 Metamorfoza kieleckiej drużyny to według mnie jednak większa zasługa samych piłkarzy, podrażnionych kompromitującą porażką na Arenie Kielc z Ruchem, niż założeń taktycznych hiszpańskiego szkoleniowca, który z każdym meczem ma jakby coraz mniejszy wpływ na grę i postawę kieleckiej drużyny. 
Może to i dobrze, choć nie ma chyba takiego, który przewidziałby jaką Koronę zobaczymy w kolejnym spotkaniu. Czy tą beznadziejną z meczu przeciwko Ruchowi, czy też bojową i walczącą z dzisiejszego spotkania przy Kałuży.Czy piłkarzom akurat będzie się chciało pobiegać i powalczyć czy też wyjdą pochodzić i postać na murawie, przy kompletnej bezradności hiszpańskiego "trenera"

piątek, 1 listopada 2013

Pamiętajmy...

Są dni, w których mecze, wyniki, tabele punkty, rekordy odchodzą w cień i przestają się liczyć. Tal jest właśnie dziś 1 listopada, gdy wspominamy TYCH, których nie ma już wśród nas. To czas smutku, zadumy nostalgii, ale przede wszystkim pamięci o ludziach, których znaliśmy, a niestety nie spotkamy już ich w naszej ziemskiej wędrówce. Miniony rok uszczuplił niestety także i sportową kielecką rodzinę. Dlatego też dziś moje myśli i wspomnienia z pewnością także pobiegną między innymi ku NIM:

WŁODZIMIERZ GRUSZKO - judoka, a potem szkoleniowiec Lechii, Błękitnych i Żaka Kielce, prezes tego ostatniego klubu, dyrektor Miejskiego Szkolnego Ośrodka Sportowego przy ul. Prostej

ADAM GOŁĄB - dziennikarz, szef redakcji sportowej "Gazety Wyborczej"

MIROSŁAW MISIOWIEC - w latach 80-tych minionego stulecia najlepszy napastnik kieleckiej Korony
WŁODZIMIERZ WÓJCIKIEWICZ - długoletni prezes Automobilklubu Kieleckiego, budowniczy Toru "Kielce" w Miedzianej Górze oraz skoczni narciarskiej na Stadionie
SYLWESTER SIUDAK - były piłkarz Ludwikowa i SHL Kielce, następnie trener i działacz piłkarski
CZESŁAW ZEMSTA - długoletni działacz sportowy związany głownie ze Zrzeszeniem LZS

JAROSŁAW TKACZYK - bramkarz "siódemek" Iskry oraz Vive Kielce, 4-krotny mistrz Polski.


Nie sposób w tym miejscu wymienić wszystkich ludzi sportu, których w ciągu minionych 12 miesięcy pożegnaliśmy. Ograniczę się zatem do tych, z którymi miałem okazję się spotkać czy też współpracować już jako dziennikarz "Słowa Ludu". Byli w tym gronie między innymi, wywodzący się z Kielecczyzny piłkarz a potem trener, Władysław Stachurski, lekkoatleta i siatkarz, a potem prezes Budowlanych Kielce, Wojciech Wieczorek, zapaśnik, a potem trener i sędzia tej dyscypliny sportu, Ksawery Waliszewski, lekkoatleta, a potem nauczyciel wf, Mirosław Węgierek, czy wreszcie mój profesor z I LO im. Stefana Żeromskiego Jerzy Woźniak.
PAMIĘTAJMY O NICH...