niedziela, 22 września 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (28)

Oto kolejna fotka ze sportowego archiwum sprzed ponad 40 lat. Czy poznajecie kogo przedstawia?

                      Fot. archiwum

"Cyrkowiec" i bajki na dobranoc

Cyrk "Pacheta" zaliczył kolejny występ - tym razem na Dialog Arenie w Lubinie. Hiszpańsko-kielecka ekipa trzyma się żelaznej zasady "co mecz to gorzej". Skoro nawet sąsiad z dna ligowej tabeli pokazał nam miejsce w szeregu, to komentarz do tego jest kompletnie zbyteczny. Znakiem firmowym Korony staje się zamiast dobrej i przemyślanej gry, gwizdająca pantomima Hiszpana, który sprawia wrażenie, że pracując w Kielcach znakomicie się bawi, a przy okazji uczy trenerskiego rzemiosła. W ciągu kilku tygodni "Pacheta" dokładnie zrujnował to co Ojrzyński mozolnie budował długimi miesiącami. Już nie mamy zgranej i walczącej drużyny, ale zlepek przypadkowo wybranych i ustawionych na boisku piłkarzy, na dodatek kompletnie się nie rozumiejących i zniechęconych do gry. Hiszpan, pewnie pod presją krytyki wyrzycił ze składu najsłabsze ogniwa meczu  z Legią (Sylwestrzak, Trytko) i wreszcie dojrzał w Stano stopera, ale zszokował kolejnymi kadrowymi ruchami licząc że młody chłopak z trzecioligowych rezerw podbije ekstraklasę. Ten gdy pojawił się na boisku z wrażenia nie potrafił kopnąć nawet do... pustej bramki rywala. Nic dziwnego więc, że po ośmiu ligowych kolejkach mamy na koncie zaledwie cztery punkty i nic nie wskazuje na to, by była jakakolwiek szansa na przekazanie "czerwonej latarni" któremuś z rywali, nie wspominając już o wydostaniu się ze strefy spadkowej. Padła też atmosfera w zespole, bo przecież nie od dziś wiadomo, że tę budują zwycięstwa, których brak. 


 Już w momencie dymisji Ojrzyńskiego pisałem, że wcale nie w trenerze tkwi słabość Korony i dzisiejszy obraz zespołu dokładnie to potwierdza. Cała Polska się z nas śmieje, że w trakcie trwającego sezonu kieleccy działacze pozwolili sobie na tak bezmyślną rewolucję. Jeśli już po co było popisywać się przed rywalami i ściągać do Kielc kompletnie oderwanego od polskich realiów (nie tylko językowo) trenera. Zanim "Pacheta" znajdzie wspólny język z drużyną i zakończy ciągłe eksperymentowanie z ustawieniem na boisku będziemy już praktycznie jedną nogą w  I lidze.
A może naszym działaczom o to właśnie chodzi? Będzie wreszcie spokojniej, taniej, a i bajek o nadchodzącym do klubu inwestorze nie trzeba będzie opowiadać kibicom na dobranoc...