poniedziałek, 10 listopada 2014

"Świętości" coraz mniej...

Nie przypadkowo pojedynki piłkarzy ręcznych z Kielc i Płocka na przestrzeni lat zdobyły sobie miano "Świętych wojen". Odkąd pamiętam rzeczywiście niosły ze sobą ogromne emocje zarówno na boisku, jak i na trybunach. Były one niejako gwarantowane bez względu na stawkę o jaką toczyły się spotkania. Niestety... BYŁY, bo wczorajszego wieczoru próżno było ich szukać na parkiecie Orlen Areny. Wszystko za sprawą prawdziwej przepaści w aktualnej formie i umiejętnościach obu odwiecznych rywali. Tak dobrze i przede wszystkim uważnie jak w Płocku, kielecki zespół w tym sezonie jeszcze nie grał. Nic więc dziwnego, że "Nafciarzom", zaliczanym przecież do europejskiej czołówki, udawało się dotrzymywać kroku mistrzom Polski tylko przez... kilka pierwszych minut. Niewiele w układzie sił zmieniło nawet kontrowersyjne wyrzucenie z boiska jeszcze przez przerwą Karola Bieleckiego, czy też wycofanie z gry poturbowanych przez rywali Julena Aguinagalde i Tobiasa Reichmanna. Strach pomyśleć jaki byłby wynik tego meczu, gdyby w ostatnim kwadransie gracze kieleckiej drużyny równie solidnie przykładali się do gry, jak do stanu 28:14. To była prawdziwa deklasacja (nie oddaje jej nawet w pełni wynik 22:35), jakiej w Płocku nikt z pewnością się nie spodziewał.



Kieleckim mistrzom należy się uznanie i szacunek za w pełni profesjonalną postawę w ligowym hicie jesieni w zawsze dla nas niegościnnej hali. Jak to się skończyło wszyscy widzieli. Trudno oprzeć się refleksji, że skoro nawet pojedynki odwiecznych krajowych rywali są tak jednostronne, to jak tu oczekiwać jakichkolwiek emocji od pozostałych ligowych spotkań z o wiele słabszymi przeciwnikami. "Siódemka" Vive Tauronu jest na dziś po prostu o wiele za mocna na polską ekstraklasę i coraz bardziej skłaniam się ku wprowadzeniu formuły Europejskiej Ligi, ale ze znacznie większą liczbą spotkań z godnymi przeciwnikami, niż to ma miejsce teraz w Champions League. Skorzystała by na tym drużyna, skorzystali by kibice, choć to niestety mało realna wizja, bo przecież inne krajowe ligi nie są aż tak mierne jak polska PGNiG Superliga, którą, co czytam ze zgrozą, niektórzy chcą jeszcze powiększać...