poniedziałek, 16 marca 2015

Był taki mecz (72)

Z olimpijczykiem do II ligi!

Od tego wydarzenia minie wkrótce już 45 lat. Mimo to, nadspodziewanie dobrze go pamiętam. Może dlatego, że po raz pierwszy jako kibic przeżyłem coś takiego - radość pomieszana z ogromną dumą po sukcesie drużyny, której z całego serca kibicowałem. Mowa o koszykarzach kieleckiej Tęczy, których jako 10-letni wówczas chłopak, u boku ojca,  dopingowałem z trybun kultowej dziś hali widowiskowo-sportowej przy ul. Waligóry (obecna Żytnia). A emocje były wtedy rzeczywiście wyjątkowe.


 Wcześniej już oglądałem mecze koszykarzy Tęczy w niewielkiej sali, mieszczącej się w podziemiach Wojewódzkiego Domu Kultury w Kielcach. To była jednak jakby zupełnie inna bajka. Tam to wszystko było bardzo kameralne. Rząd krzesełek przy linii bocznej boiska, jakieś gimnastyczne ławeczki, stos materacy. Trochę więcej miejsca dla kibiców za jednym z przesuwnych koszy. Graczy miało się dosłownie na wyciągnięcie ręki. Zdarzało się, że można było bezpośrednio poczuć grę, łapiąc jakąś bezpańską piłkę wędrującą akurat poza boisko, a nawet dostając nią w głowę, czy też bezpośrednio znaleźć się tuż obok zawodnika, akurat obok ciebie wyrzucającego piłkę zza autu. To pozwalało jakby poczuć się częścią gry. Tym razem jednak koszykarze zawitali do prawdziwej hali. Nic dziwnego, bo i stawka była zupełnie inna -  awans do II ligi. Trybuny pełne widzów, głośny doping to coś co musiało zrobić wrażenie po przenosinach z sali WDK na Waligóry.
Nie tylko stawka finałowego turnieju rozgrywanego w dniach 3-5 kwietnia 1970 roku, z udziałem Startu Gdynia, AZS Opole, AZS Koszalin oraz Tęczy była magnesem dla kibiców. Otóż w barwach naszej drużyny po raz pierwszy można było zobaczyć dwóch byłych koszykarzy "Czerodziejów" z Bielan - Tadeusza Blautha oraz Jana Matusewicza. Obaj nieoczekiwanie wzmocnili Tęcze tuż przed turniejem półfinałowym o awans, rozegranym w Stalowej Woli i poprowadzili kielczan do kompletu zwycięstw, który oznaczał prawo do organizacji finału.
Przyznam, że i ja byłem pod wielkim wrażeniem przyglądając się rozgrzewce byłego reprezentanta Polski, olimpijczyka z Tokio (1964), Tadeusza Blautha. Wysoki, szczupły niczym tyczka, z nieodłączną torbą, bardziej przypominającą tą lekarską niż sportową, z którą nie rozstawał się nawet siedząc na ławce rezerwowych. Także wzrost 204 robił wówczas kolosalne wrażenie. Dopiero potem gdy lepiej poznałem historię polskiej koszykówki dowiedziałem się, że Tadeusz Blauth był w ścisłej kadrze "srebrnych chłopców" trenera Witolda Zagórskiego i choć nie zagrał w pamiętnym turnieju we Wrocławiu w 1963 roku kiedy to biało-czerwoni wywalczyli wicemistrzostwo Europy i tak był na owe czasy jednym z najlepszych w Polsce graczy.

Tadeusz Blauth                Fot. archiwum
 Tęcza rozpoczęła turniej źle - od piątkowej porażki 66:74 ze Startem Gdynia. W sobotę pokonaliśmy jednak zdecydowanie AZS Opole 89:62 i o losach drugoligowego awansu decydował niedzielny ostatni mecz turnieju z AZS Koszalin. Pamiętam wielkie emocje towarzyszące temu widowisku i kapitalną wręcz postawę kieleckich koszykarzy, prowadzonych do boju przez najlepszego na boisku Jana Matusewicza. W obronie prawdziwą zaporą nie do przebycia dla rywali był wspomniany Tadeusz Blauth. Nic więc dziwnego, że faworyzowani rywale którzy przystępowali do tego meczu z kompletem zwycięstw zostali wręcz rozbici przez Tęczę, która już do przerwy prowadziła 40:26. Potem, przy ogłuszającym wręcz dopingu kieleckiej publiczności 5 minut po przerwie zespół trenera Jana Kmiecika zwiększył przewagę do aż 27 punktów i mecz był praktycznie rozstrzygnięty. Ostatecznie wygraliśmy tylko 73:62, ale tylko dlatego, że na boisku pojawili sie wszyscy gracze rezerwowi. To co działo się po końcowej syrenie trudno było nawet opisać. Ja wiedziałem jedno. To będzie moja drużyna i tak też się stało na kolejne sezony. Wtedy nawet mi się nie nie śniło, że za kilkanaście lat sam będę miał okazje nie tylko oglądać, ale i opisywać na łamach prasy występy kieleckich koszykarzy oraz poznać osobiście kilku sportowych bohaterów Kielc z tamtego niezapomnianego meczu.

                        Z archiwum "Słowa Ludu"
W tym najważniejszym meczu sezonu 1969/70 punkty dla drużyny kieleckiej Tęczy zdobywali: Jan Matusewicz 23, Andrzej Jopkiewicz 17, Tadeusz Blauth 12, Janusz Schmeidel 8, Jan Sadkowski 4, Krzysztof Koralewski 4, Robert Kędzierski 3, Włodzimierz Bubel 2. Oprócz wymieniowych graczy w zespole trenera Jana Kmiecika występowali także: Jerzy Danek, Adam Wachla, Ireneusz Dereniewicz oraz doskonale znany kieleckim kibicom 18-letni wówczas, Andrzej Tłuczyński.
Wkrótce do baraży o drugoligowe szlify przystąpią koszykarze AZS Politechnika Świętokrzyska Galeria Echo. Oby z podobnie radosnym finałem jak 45 lat temu ich starsi koledzy z kieleckiej Tęczy...