wtorek, 17 czerwca 2014

Powrót do normalności?

Zgodnie z oczekiwaniami nowym trenerem piłkarzy Korony został Ryszard Tarasiewicz. Piłkarskim kibicom nie trzeba specjalnie przedstawiać następcy Hiszpana "Pachety". Popularny "Taraś" już nie raz udowodnił, że na trenerskiej ławce radzi sobie nie gorzej niż przed laty na boisku, kiedy to będąc kluczową postacią drużyny wrocławskiego Śląska z powodzeniem występował także w reprezentacji (zaledwie dwa mecze dzieliła go od klubu wybitnego reprezentanta Polski). W Kielcach czekać go będzie dość szczególne zadanie - poukładania na nowo drużyny złocisto-krwistych, która pod wodzą "Pachety" kompletnie się posypała. 




O ile o sportową stronę jestem spokojny, bo Tarasiewicz znany jest z twardej trenerskiej ręki i dobrego warsztatu, to przeszkodę stanowić może wiele pozaboiskowych spraw, których poukładanie jest także niezbędne, by Korona znów prezentowała się tak jak oczekują tego wszyscy sympatycy futbolu w Kielcach.
Wybór Tarasiewicza to chyba najlepsza obecnie polska trenerska opcja, jednak jego kontrakt obowiązywać będzie przez rok. Moim zdaniem to trochę za krótko, by zbudować solidną drużynę, zwłaszcza, że w klubowej kasie złocisto-krwistych nadal się nie przelewa. Czas pokaże czy "Taraś" na dłużej zadomowi się w Kielcach, czy też będzie to jego kolejny trenerski krótki epizod. Jedno jest pewne po radosnej, ale i beztroskiej tiki tace Korona ma szanse powrócić do futbolowej normalności. Oby tak się stało...  

sobota, 14 czerwca 2014

Wielka Sobota szczypiorniaka

Piłka ręczna staje się prawdziwą wizytówką polskiego sportu w grach zespołowych. Dziś Wielka Sobota naszego szczypiorniaka. Zwycięstwa pań w Brnie nad Czeszkami 25:22 oraz panów w Magdeburgu nad Niemcami 29:28 zadecydowały, że obie nasze narodowe "siódemki" znów zagrają w elicie piłki ręcznej. Kobiety na parkietach Chorwacji i Węgier powalczą w grudniu o tytuł mistrzyń Europy, natomiast mężczyźni w styczniu przyszłego roku wybiorą się do Kataru by zagrać w finałach mistrzostw świata.

  Radość tym większa, że znaczący udział w awansie wywalczonym w Magdeburgu mieli gracze Vive Targów Kielce, a przecież już za niespełna dwa lata to Polska będzie gospodarzem finałów męskiego "Euro". Polakom nie przeszkodził dziś nawet brak kontuzjowanego Mariusza Jurkiewicza, a pewni swego Niemcy, którzy dziś przed przerwą prowadzili już różnicą 5 goli znów wielki turniej oglądać będą w telewizji.
Oby "tłuste lata" naszej piłki ręcznej trwały jak najdłużej... 

czwartek, 12 czerwca 2014

Ruszyła futbolowa... gadanina z kompromitacją w tle

Trudno będzie przeżyć najbliższy miesiąc i to nie dlatego, że Polacy nie zagrają na Mundialu, bo o tym wiadomo było już od dawna. Poziom biało-czerwonych nie przystoi by pokazywać się w światowej elicie. Niestety to samo tyczy się TVP, która choć mistrzostwa się jeszcze nie zaczęły zdążyła już zaliczyć falstart, kompromitując się podczas ceremonii otwarcia "Mundialu 2014". Zamiast barwnego widowiska z Brazylii uraczono telewidzów gadaniną "fachowców" i jakimiś archiwalnymi filmikami. Ponoć powodem była awaria niezależna od TVP jednak równocześnie inne europejskie stacje jak niemiecki ZDF, włoskie RAI, a nawet czeskie CT Sport przekazywały bez problemów sygnał ze stadionu w Sao Paulo, na przekór kłamliwym deklaracjom red. Jacka Kurowskiego ze studia, że cała Europa nie ogląda. Obraz choć pewnie z poślizgiem pojawiał się zresztą i za plecami gości paplającego studia TVP, jednak ci byli tak zaaferowani czczą gadaniną o niczym, że nawet nie raczyli zauważyć barwnego widowiska, czy też śpiewającej gwiazdy Jennifer Lopez. Po co skoro do nikomu niepotrzebnego do szczęścia studio "Plaża" w Warszawie zawitała "żelazna gwiazda" TVP, Maryla Rodowicz, która chyba miała zrekompensować mundialowy falstart. Na szczęście meczu otwarcia nie komentował sztandarowy sprawozdawca z Woronicza...


Mało mnie obchodzą tłumaczenia, że wina za inauguracyjną mundialową wpadkę nie leży po stronie TVP. Każde łącze przecież sprawdza się wielokrotnie przed emisją. Skoro bez usterek można było nadawać mecz to i wcześniejszą ceremonię otwarcia także. Aż się boję co będzie dalej. Znów jak to było dwa lata temu podczas polsko-ukraińskiego Euro zanosi się na święto, ale niestety nie futbolu lecz... "gadających głów". 

sobota, 7 czerwca 2014

Po co nam Biegler?

Już kilka miesięcy temu, podczas finałów mistrzostw Europy w Danii, nie miałem wątpliwości , że Michael Biegler kompletnie nie sprawdza się w roli selekcjonera reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych. Niestety dobitnie potwierdził to dzisiejszy mecz z Niemcami. Cóż z tego, że zwycięski, skoro nasza narodowa "siódemka" wciąż nie stanowi zgranego teamu ,lecz zlepek indywidualności. To jednak indywidualne umiejętności polskich gwiazd wystarczyły, by pokonać ws ERGO Arenie przeciętnych Niemców. W perspektywie rewanżu w Magdeburgu to jednak nie my możemy się czuć faworytami.

 A ileż to było zachwytów nad perfekcją z jaką Michael Biegler ponoć rozpracował swoich rodaków. Nijak przełożyło się to jednak na grę Polaków, którzy długo byli kompletnie bezradni zarówno w obronie jak i w ataku. Poza próbami dogrania na koło nie dostrzegłem żadnej przemyślanej taktycznie akcji naszej drużyny, która obnażyłaby słabe strony rywala. Podejrzewam, że równie dobrze przy trenerskiej ławce naszych kadrowiczów mógłby znaleźć się ktokolwiek inny niż Biegler, a efekt byłby podobny. Mamy przecież przynajmniej kilku graczy światowego formatu, a niemiecki szkoleniowiec jakoś nie potrafi "poukładać" polskiej drużyny tak, by maksymalnie wykorzystać ten potencjał. Dziś skórę uratował mu między innymi znakomity w bramce Sławomir Szmal.
Awans na finały MŚ w Katarze oczywiście wciąż pozostaje sprawą otwartą, tym bardziej, że w Magdeburgu być może zagra rekonwalescent Krzysztof Lijewski. Jednak nawet "Lijek" może nie wystarczyć, jeśli nie będziemy mieli jakiejś rozsądnej koncepcji gry przeciwko Niemcom i konsekwentnie ją realizować...

niedziela, 1 czerwca 2014

Tak smakuje mistrzostwo

"Pacheta" jest... dumny

Może to absurd, ale sobotnia sromotna porażka 1:5 ze Śląskiem Wrocław może okazać się zbawienna dla Korony. Jeśli po takim meczu ktokolwiek w kieleckim klubie chce jeszcze przedłużyć kontrakt z trenerem "Pachetą", powinien jak najszybciej dać sobie spokój z futbolem. Hiszpański szkoleniowiec (który to już raz) udowodnił, że prowadzenie profesjonalnej drużyny nawet na tak kiepskim poziomie jaki reprezentuje T-Mobile Ekstraklasa, przerasta jego możliwości, a ja mam coraz więcej wątpliwości czy problem leży jedynie w barierze językowej dzielącej trenera od drużyny. 
Nawet kompromitująca finałowa porażka 1:5 nie popsuła nastroju Hiszpanowi, co podkreślał on na pomeczowej konferencji prasowej twierdząc wprost: "Jestem dumny z tego co zrobiliśmy w tym sezonie". Tymczasem tak fatalnego sezonu w ekstraklasie piłkarze Korony jeszcze nie mieli. Cóż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak dla mnie większe zasługi w tym, że Korona pozostała w ekstraklasie mają fatalnie spisujący się zdegradowani z ligi piłkarze Widzewa i Zagłębia, niż jakaś 


 
odkrywcza myśl szkoleniowa Hiszpana. Jego dokonania w tym sezonie najlepiej obrazuje porównanie dwóch spotkań złocisto-krwistych - pierwszego (jeszcze z trenerem Ojrzyńskim) i ostatniego. Oba ze Śląskiem, ale jakże odmienne nie tylko w wyniku, (0:0 i 1:5), ale przede wszystkim stylu gry drużyny, który z poukładanego i walecznego zmienił się na podwórkowy i beztroski. Kontuzje  zawodników też nie mogą usprawiedliwiać trenerskiej indolencji, bo przecież w dużej mierze wynikają one właśnie z przyjętego przez szkoleniowca zimowego planu przygotowań, który jak potwierdza wiosenna postawa drużyny, okazał się kompletnie nietrafiony.
O ewentualnego następcę "Pachety" byłbym raczej spokojny, bo za dwie pensje, trenera i tłumacza" zapewne znajdzie się wielu nie gorszych warsztatowo od Hiszpana, polskich szkoleniowców o znacznie lepszym kontakcie z zespołem. I wcale nie upierałbym się przy lansowanej ostatnio opcji powrotu do Kielc Leszka Ojrzyńskiego. Jest do wzięcia choćby Jacek Zieliński, który z Koroną pracował już 15 lat temu tuż po fuzji z Błękitnymi, jednak wówczas z powodu finansowych zaległości klubu jego misja w Kielcach została przedwcześnie przerwana. A przecież to nie jedyna trenerska opcja...