Fot archiwum |
sobota, 31 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (21)
Kolejne zdjęcie ze sportowego archiwum z minionego stulecia. Czy poznajecie tego zawodnika? Czy pamiętacie barwy jakiego klubu reprezentował?
Kto zwolnił Gawrona, czyli... czystka po kielecku
Nie milknie medialna burza wokół Korony. Marek Wawrzynowski na łamach "Przeglądu Sportowego" opisuje czystkę po kielecku.
"Czy sprzątają po Leszku Ojrzyńskim? Klub pożegnał drugiego
asystenta byłego trenera, Marcina Gawrona, o którego kompetencjach
współpracownicy wyrażali się w superlatywach.
Wcześniej z pracy wylecieli trener bramkarzy
Maciej Szczęsny, trener mentalny Łukasz Bujok, sam Ojrzyński i jego
asystent Grzegorz Opaliński. Niedawno z zespołem pożegnał się Tomasz
Lisowski, który pewnie zagra w Lechii Gdańsk. Wiadomo, że zagrożona jest
pozycja Kamila Kuzery i Macieja Korzyma, którzy wstawili się za byłym
trenerem.
Ta bitwa została wygrana przez obóz rządzący w składzie prezes Tomasz Chojnowski – dyrektor sportowy Andrzej Kobylański.
Nic dodać, nic ująć...
Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, gdy prezes
wezwał na rozmowę Marcina Gawrona i oświadczył mu, że nowy trener –
Pacheta – nie życzy sobie jego obecności w składzie. Ale Hiszpan zaprzeczył, że miał takie życzenie. Kto więc
miał stać za zwolnieniem Gawrona? Jego znajomy, z którym rozmawialiśmy,
uważa, że to sprawa prezesa Tomasza Chojnowskiego i dyrektora sportowego
Andrzeja Kobylańskiego. To oni mają stać za czystką.
– Czystka? Takich słów nie powinno używać się w "Przeglądzie Sportowym" – pouczył nas telefonicznie Chojnowski. I dodał: – O panu Ojrzyńskim nie zamierzam się publicznie wypowiadać, tak się zobowiązałem."
Źródło: przegladsportowy.pl
Kim jest Romelu Lukaku?
Po wczorajszym, finale Superpucharu Europy w Pradze, nikt kto oglądał to spotkanie nie może już mieć wątpliwości dlaczego miliony kibiców na całym świecie kochają futbol, choć często psioczą na jego poziom i nudę wiejącą z boisk. Tym razem o jakiejkolwiek nudzie nie mogło być mowy, a dramaturgia widowiska rosła z każdą ze 120 minut, jakie przyszło rozegrać dwóm najlepszym klubowym drużynom Starego Kontynentu z poprzedniego sezonu. Zenitu sięgnęła gdy okazało się, że dosłownie sekund zabrakło do wzniesienie w górę prestiżowego trofeum przez graczy Jose Mourinho i do rozstrzygnięcia tego futbolowego boju konieczne będą jednak rzuty karne. Ich (anty)bohaterem został nieoczekiwanie Romelu Lukaku, którego od wczoraj z pewnością zna już cały futbolowy świat. Rozsławił go... fatalny strzał z "wapna", dzięki któremu to jednak Bayern Pepa Guardioli mógł fetować sukces.
Przyznam, że żal mi było tego 20-letniego piłkarza rodem z Kongo, który długo nie mógł dojść do siebie po spartaczonym karnym, ale kto wie czy ten właśnie jakże pechowy dla niego mecz nie okaże się równocześnie przełomowym w karierze reprezentanta... Belgii.
SKRÓT MECZU W PRADZE
Przyznam, że żal mi było tego 20-letniego piłkarza rodem z Kongo, który długo nie mógł dojść do siebie po spartaczonym karnym, ale kto wie czy ten właśnie jakże pechowy dla niego mecz nie okaże się równocześnie przełomowym w karierze reprezentanta... Belgii.
SKRÓT MECZU W PRADZE
piątek, 30 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (20)
czwartek, 29 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (19)
środa, 28 sierpnia 2013
W co gra prezydent?
Zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego z Korony, choć minęły od niego już ponad trzy tygodnie, nadal jest komentowane w mediach. I zapewne jeszcze długo będzie, skoro atmosferę towarzyszącą kulisom tej normalnej wydawało by się trenerskiej dymisji dymisji podsyca nawet sam prezydent Kielc, który dziś w radiowym wywiadzie tajemniczo stwierdził: "Nie tylko wynik sportowy był powodem tego, że musieliśmy się rozstać z Leszkiem Ojrzyńskim. Zostawiamy to w kręgu kilku osób, proszę mieć zaufanie, że sprawy były poważne... wynik sportowy był dobrym pretekstem do rozstania".
Jak po takich słowach czują się wszyscy poza wspomnianymi kilkoma zorientowanymi osobami? Łatwo przewidzieć. Sam się zastanawiam, cóż za poważne grzechy, poza fatalną postawą kieleckiej drużyny, ma na sumieniu były już trener Korony? A przede wszystkim dlaczego mówi się o tym dopiero prawie miesiąc po jego zwolnieniu?
Niestety odpowiedzi na te pytania z ust prezydenta już się nie doczekałem, mimo iż stara zasada o dobrych obyczajach mówi, że skoro już powiedziało "A" to trzeba powiedzieć "B". Skoro chodzi o aż tak... poważne sprawy.
Jak po takich słowach czują się wszyscy poza wspomnianymi kilkoma zorientowanymi osobami? Łatwo przewidzieć. Sam się zastanawiam, cóż za poważne grzechy, poza fatalną postawą kieleckiej drużyny, ma na sumieniu były już trener Korony? A przede wszystkim dlaczego mówi się o tym dopiero prawie miesiąc po jego zwolnieniu?
Niestety odpowiedzi na te pytania z ust prezydenta już się nie doczekałem, mimo iż stara zasada o dobrych obyczajach mówi, że skoro już powiedziało "A" to trzeba powiedzieć "B". Skoro chodzi o aż tak... poważne sprawy.
Brutalna lekcja pokory
Wczorajszy wieczór był bardzo smutny dla polskich sportowców. Frajersko z szansami na Ligę Mistrzów pożegnała się Legia, a chyba jeszcze bardziej spektakularnym "wyczynem" popisali się nasi tenisiści - już w pierwszej rundzie odpadając z wielkoszlemowego US Open.
Porażka to coś normalnego, wkalkulowanego w sport, jednak każda smakuje inaczej. Legioniści w brutalny sposób sprowadzeni zostali na ziemię przez rzemieślników futbolu z Rumunii, mimo iż apetyty i oczekiwania po remisie w pierwszym meczu w Bukareszcie były ogromne. Dla mnie tamto 1:1 było jakby pułapką na mistrzów Polski, którzy poczuli się chyba zbyt pewnie i dali się w nią złapać w dziecinny sposób. Wystarczyło niewiele ponad 100 sekund, by snute miesiącami plany o europejskiej elicie i wielkiej forsie padły w gruzach. Europejski przeciętniak okazał się o klasę lepszy od teamu Jana Urbana, a ja jeszcze raz upewniłem się w przekonaniu, iż futbol grany w polskiej ekstraklasie jest jakby zupełnie inną dyscypliną od tego uprawianego w większości lig na Starym Kontynencie. Nawet i w Rumunii, na którą często spoglądamy z polską wyższością...
Co do tenisowego blamażu, to jak dla mnie jego początek miał miejsce wcale nie w Nowym Jorku, lecz zaraz po Wimbledonie, kiedy wszyscy zachłysnęli się polskimi sukcesami na londyńskim trawniku. Z ogromnym zdziwieniem odebrałem wówczas informację, że nawet pan prezydent RP niesiony na fali tej narodowej euroii, która pojawia się po każdym bardziej znaczącym sportowym sukcesie, postanowił uhonorować wysokimi państwowymi odznaczeniami gwiazdy naszego "białego sportu". Tylko za co? Przecież ani Janowicz, ani tym bardziej Kubot Wimbledonu nie wygrali, a jak widać rola tenisowych gwiazd, na które na siłę próbuje się ich wykreować zupełnie im nie służy. Zwalanie teraz na kontuzję placów, co czyni nasz najlepszy tenisista, jest dla mnie po prostu żałosne i świadczy o jego niedojrzałości. Skoro miał kontuzję, to nie powinien wychodzić na kort i dać się ograć rywalowi sklasyfikowanemu ponad 200(!) lokat niżej w rankingu ATP.
Każdy sukces musi rodzić się w pokorze i innej drogi na szczyty, także te sportowe, nie ma...
Porażka to coś normalnego, wkalkulowanego w sport, jednak każda smakuje inaczej. Legioniści w brutalny sposób sprowadzeni zostali na ziemię przez rzemieślników futbolu z Rumunii, mimo iż apetyty i oczekiwania po remisie w pierwszym meczu w Bukareszcie były ogromne. Dla mnie tamto 1:1 było jakby pułapką na mistrzów Polski, którzy poczuli się chyba zbyt pewnie i dali się w nią złapać w dziecinny sposób. Wystarczyło niewiele ponad 100 sekund, by snute miesiącami plany o europejskiej elicie i wielkiej forsie padły w gruzach. Europejski przeciętniak okazał się o klasę lepszy od teamu Jana Urbana, a ja jeszcze raz upewniłem się w przekonaniu, iż futbol grany w polskiej ekstraklasie jest jakby zupełnie inną dyscypliną od tego uprawianego w większości lig na Starym Kontynencie. Nawet i w Rumunii, na którą często spoglądamy z polską wyższością...
Co do tenisowego blamażu, to jak dla mnie jego początek miał miejsce wcale nie w Nowym Jorku, lecz zaraz po Wimbledonie, kiedy wszyscy zachłysnęli się polskimi sukcesami na londyńskim trawniku. Z ogromnym zdziwieniem odebrałem wówczas informację, że nawet pan prezydent RP niesiony na fali tej narodowej euroii, która pojawia się po każdym bardziej znaczącym sportowym sukcesie, postanowił uhonorować wysokimi państwowymi odznaczeniami gwiazdy naszego "białego sportu". Tylko za co? Przecież ani Janowicz, ani tym bardziej Kubot Wimbledonu nie wygrali, a jak widać rola tenisowych gwiazd, na które na siłę próbuje się ich wykreować zupełnie im nie służy. Zwalanie teraz na kontuzję placów, co czyni nasz najlepszy tenisista, jest dla mnie po prostu żałosne i świadczy o jego niedojrzałości. Skoro miał kontuzję, to nie powinien wychodzić na kort i dać się ograć rywalowi sklasyfikowanemu ponad 200(!) lokat niżej w rankingu ATP.
Każdy sukces musi rodzić się w pokorze i innej drogi na szczyty, także te sportowe, nie ma...
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Pograli piłką, powalczyli i... punkty są
Ponoć dwa tygodnie to stanowczo zbyt mało, by trener zdążył odcisnąć swoje "piętno" na grze drużyny. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że sztuka ta przynajmniej po części udała się nowemu hiszpańskiemu trenerowi Korony. Nie chodzi wcale o piłkarskie rzemiosło i potencjał, bo te są jakie są, a Jose Rojo Martin cudotwórcą nie jest. Złocisto-krwiści nie ustrzegli się błędów w meczu z Piastem, jednak grali bez wątpienia zupełnie inaczej niż pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego. Odważne, zaskakujące roszady w wyjściowym składzie, determinacja, walka, wysoki pressing, już na połowie rywala, próby niekonwencjonalnych podań, zamiast kopania piłki do przodu "na pałę" i czekania tylko fart oraz stałe fragmenty gry. Wszystko to wyraźnie zaskoczyło rywali, którzy zostali kompletnie zdominowani w środku pola, a dwa szybko zdobyte gole tym bardziej podbudowały psychicznie piłkarzy Korony. Odżyła także publiczność, która na stojąco dziękowała piłkarzom za wygraną 2:0.
Nie wiem jak długo będzie trwała hiszpańska euforia Korony, nazwana mniej elegancko syndromem "nowej miotły" i czy przeniesie się ona także na boiska rywali. Oby... Dziś niewątpliwie można było się przekonać, jak naprawdę niewiele potrzeba, by z "buldogów Ojrzyńskiego" zmienić się w próbujących sensownie pograć piłką "walczaków Pachety". W niczym nie ucierpiały przy tym wolicjonalne cechy złocisto-krwistych, które stanowiły ich główne atuty za rządów poprzedniego szkoleniowca. W efekcie tchnęło to nieco radości w grę oraz na trybuny Areny Kielc. Jeszcze parę takich spotkań Korony, a byłbym spokojny o frekwencję na stadionie.
Są wreszcie i tak potrzebne pierwsze w tym sezonie trzy punkty, zapalające światełko w ciemnym jeszcze nie tak dawno wydawałoby się tunelu...
Nie wiem jak długo będzie trwała hiszpańska euforia Korony, nazwana mniej elegancko syndromem "nowej miotły" i czy przeniesie się ona także na boiska rywali. Oby... Dziś niewątpliwie można było się przekonać, jak naprawdę niewiele potrzeba, by z "buldogów Ojrzyńskiego" zmienić się w próbujących sensownie pograć piłką "walczaków Pachety". W niczym nie ucierpiały przy tym wolicjonalne cechy złocisto-krwistych, które stanowiły ich główne atuty za rządów poprzedniego szkoleniowca. W efekcie tchnęło to nieco radości w grę oraz na trybuny Areny Kielc. Jeszcze parę takich spotkań Korony, a byłbym spokojny o frekwencję na stadionie.
Są wreszcie i tak potrzebne pierwsze w tym sezonie trzy punkty, zapalające światełko w ciemnym jeszcze nie tak dawno wydawałoby się tunelu...
niedziela, 25 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (18)
sobota, 24 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (17)
piątek, 23 sierpnia 2013
Odszedł Jarek Tkaczyk
Tragiczna i wprost niewiarygodna wiadomość z Krakowa. Na skutek komplikacji po operacji kardiologicznej zmarł, były bramkarz "siódemek" Iskry oraz Vive Kielce, 4-krotny mistrz Polski JAROSŁAW TKACZYK. Miał 37 lat. Smutek, niedowierzanie i po prostu brak słów...
PS. Pogrzeb Jarka Tkaczyka odbędzie się we wtorek 27 sierpnia o godz. 14 w Kościele Św. Ducha w Kielcach, a następnie na Cmentarzu w Cedzynie.
Fotoarchiwum "z myszką" (16)
czwartek, 22 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (15)
Komu klucz do raju?
Wszyscy wokół zachwycają się jaki to wspaniały wynik uzyskała w Bukareszcie Legia, remisując 1:1 ze Steauą. Nie brak takich, którzy są przekonani, że oznacza on iż po 17 latach będziemy mieli polską drużynę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Oby mieli rację, jednak ja nie przykładałbym aż tak ogromnej wagi do wczorajszego remisu. Niczego on przecież nie rozstrzygnął, a wcale nie jest powiedziane, że mistrzom Polski teraz będzie łatwiej się grało w rewanżu przy Łazienkowskiej. To będzie przecież zupełnie inny mecz, do którego oba zespoły przystąpią z zupełnie innym nastawianiem taktycznym, na dodatek mądrzejsze o wnioski z pierwszej potyczki. Kto zrobi z nich lepszy użytek ten awansuje. Zagadką pozostaje także którą Legię zobaczy w rewanżu. Czy tą mądrą i walczącą z drugiej połowy wczorajszego meczu, czy chaotyczną i zagubioną jak choćby ze spotkań z Molde
Najważniejsze, że w Bukareszcie Legia nie straciła szans na awans, jak życzył sobie przed meczem trener Jan Urban. Oby jednak nie poczuła się teraz zbyt pewna swego, bo wtedy może zostać boleśnie skarcona i sprowadzona na ziemię, a żal byłoby teraz wypuścić z ręki klucz do futbolowego raju...
Najważniejsze, że w Bukareszcie Legia nie straciła szans na awans, jak życzył sobie przed meczem trener Jan Urban. Oby jednak nie poczuła się teraz zbyt pewna swego, bo wtedy może zostać boleśnie skarcona i sprowadzona na ziemię, a żal byłoby teraz wypuścić z ręki klucz do futbolowego raju...
środa, 21 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (14)
Oto kolejna odsłona cieszącego się duża oglądalnością "Fotoarchiwum z myszka". Tym razem publikują "odkurzone" zdjęcie z przed blisko ćwierć wieku. Czy poznajecie tego sportowca. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia był jednym z ulubieńców kibiców nie istniejących już od 13 lat Błekitnych.
Fot. archiwum |
wtorek, 20 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (13)
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (12)
Co mogą "kibole"
Wyczyny pseudokibiców przyprawiły o bóle głowy już niejednego prezesa klubu. Po ostatnim weekendzie w sytuacji nie do pozazdroszczenia zalazł się debiutujący w roli sternika Górnika Sosnowiec, nota bene były piłkarz Korony, Maciej Mizia. Nie dość, że sosnowiczanie na inaugurację rozgrywek klasy B przegrali z KS Giebło 0:6, to jeszcze po meczu piłkarze Górnika zostali... pobici przez grupę "kiboli" lokalnego rywala, Zagłębia Sosnowiec.
Wprawdzie nikomu nic poważnego się nie stało. Nawet zrezygnowano z zawiadomienia o tym incydencie policji, ale piłkarzy Górnika możemy już w tym sezonie nie zobaczyć na ligowych boiskach, bowiem poszkodowani postanowili... zrezygnować z gry.
Maciej Mizia grał w barwach Korony wiosną 1993 roku. Fot. 90minut.pl |
niedziela, 18 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (11)
sobota, 17 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (10)
piątek, 16 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (9)
Dziś nietypowe dla tej rubryki zdjęcie, bowiem aktualne, przedstawiające jednak sportowca w przeszłości reprezentującego, nota bene zupełnie inne, barwy jednego z kieleckich klubów. Czy poznajecie?
Zaczną z AZS AWF Katowice
W sezonie 2013/14 koszykarze UMKS Kielce zagrają jednak w grupie B II ligi. Ich rywalami będą zespoły: GTK Fluor Gliwice, AZS AWF Katowice, Mickiewicz-Romus Katowice, MOSiR Cieszyn, Pogoń Prudnik, Sudety Jelenia Góra, Doral Nysa Kłodzko, GKS Tychy, Alba Chorzów oraz Exact Systems Śląsk Wrocław. Jak widać kielczan czekają znacznie dalsze wyjazdy niż w grupie C, do której pierwotnie byli przymierzani. A i rywale chyba nieco mocniejsi...
Ustalono już także terminarz rozgrywek. Drużyna UMKS Kielce w pierwszej kolejce będzie miała wolny termin, a sezon rozpocznie dopiero 12 października meczem u siebie z AZS AWF Katowice.
Pierwsza runda zakończy się 14 grudnia, a już w tydzień później zaplanowano początek rundy rewanżowej, ,która potrwa do 8 marca 2014 r. Następnie osiem najlepszych zespołów przystąpi do rywalizacji play-off o awans, zas pozostałe powalczą o ligowy byt.
Ustalono już także terminarz rozgrywek. Drużyna UMKS Kielce w pierwszej kolejce będzie miała wolny termin, a sezon rozpocznie dopiero 12 października meczem u siebie z AZS AWF Katowice.
Pierwsza runda zakończy się 14 grudnia, a już w tydzień później zaplanowano początek rundy rewanżowej, ,która potrwa do 8 marca 2014 r. Następnie osiem najlepszych zespołów przystąpi do rywalizacji play-off o awans, zas pozostałe powalczą o ligowy byt.
czwartek, 15 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (8)
środa, 14 sierpnia 2013
Pożegnaliśmy Włodka Wójcikiewicza
Miałem okazje dobrze poznać p. Włodka, współpracując z nim przez wiele lat, a nie tak dawno także pomagać mu w redagowaniu historii polskich automobilklubów, której dokumentowanie, już na zasłużonej emeryturze, stało się kolejną jego wielką życiową pasją. Niestety zdrowie nie pozwoliło mu zrealizować wielu sportowych planów i pomysłów, których zawsze był pełen.
Pamięć o Nim pozostanie jednak na zawsze...
Fotoarchiwum z myszką (7)
wtorek, 13 sierpnia 2013
Złocisto-krwista "tiki-taka" nadchodzi?
Fotoarchiwum "z myszką" (6)
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (5)
niedziela, 11 sierpnia 2013
Trenera nie ma, ale punktów też
Kiedy zobaczyłem piłkarzy Korony wybiegających na rozgrzewkę meczu przy Bułgarskiej w koszulkach z napisem "TRENERZE DZIĘKUJEMY" oraz pełną ambitnych haseł krzyżówką, z rozwiązaniem układającym się w nazwisko "OJRZYŃSKI", wydawało mi się, że będą oni "gryźć trawę", by za wszelką cenę wygrać i tym samym w najlepszy z możliwych sposobów podziękować zwolnionemu szkoleniowcowi . Tak się jednak nie stało, a już pierwsze sekundy gry mocno zweryfikowały mój przesadny przedmeczowy optymizm. Nie da się wygrywać bez solidnej defensywy i skutecznego snajpera, a tych po prostu w Koronie na dziś nie ma. Cóż z tego, że drużyna tradycyjnie już próbowała podjąć walkę, ze znokautowanym kilka dni temu przez słabeusza z Wilna Lechem, skoro jeszcze przed przerwą praktycznie sama strzeliła sobie dwa gole, rozstrzygając losy meczu na korzyść rywala.
Zwolnienie trenera Ojrzyńskiego nijak wpłynęło na postawę zespołu. Nadal gramy bez wyrazu, i od 18 spotkań nie potrafimy wygrać wyjazdowego meczu. Nadal nie potrafimy przerwać passy porażek w Poznaniu, ba choćby nawet strzelić gola przy Bułgarskiej. Nie mogło być inaczej skoro boiskowa metamorfoza dotyczyła jedynie kilku graczy kieleckiej drużyny, a dla pozostałych skończyło się jedynie na "koszulkowej manifestacji" przed meczem. Kryzys w Koronie ma znacznie głębsze dno, niż się to wydawało klubowym działaczom, którzy sądzili, że wystarczy wyrzucić trenera Ojrzyńskiego i będzie "pozamiatane". Obym się mylił, ale obawiam się, że to co najgorsze jest niestety jeszcze przed Koroną i zażegnanie kryzysu wcale nie będzie takie łatwe.
Żal mi tylko "koroniarza z krwi i kości" Sławka Grzesika, któremu w ekstraklasowym debiucie na trenerskiej ławce przyszło w Poznaniu spijać piwo nawarzone przez zupełnie kogoś innego...
Zwolnienie trenera Ojrzyńskiego nijak wpłynęło na postawę zespołu. Nadal gramy bez wyrazu, i od 18 spotkań nie potrafimy wygrać wyjazdowego meczu. Nadal nie potrafimy przerwać passy porażek w Poznaniu, ba choćby nawet strzelić gola przy Bułgarskiej. Nie mogło być inaczej skoro boiskowa metamorfoza dotyczyła jedynie kilku graczy kieleckiej drużyny, a dla pozostałych skończyło się jedynie na "koszulkowej manifestacji" przed meczem. Kryzys w Koronie ma znacznie głębsze dno, niż się to wydawało klubowym działaczom, którzy sądzili, że wystarczy wyrzucić trenera Ojrzyńskiego i będzie "pozamiatane". Obym się mylił, ale obawiam się, że to co najgorsze jest niestety jeszcze przed Koroną i zażegnanie kryzysu wcale nie będzie takie łatwe.
Żal mi tylko "koroniarza z krwi i kości" Sławka Grzesika, któremu w ekstraklasowym debiucie na trenerskiej ławce przyszło w Poznaniu spijać piwo nawarzone przez zupełnie kogoś innego...
Najsłynniejsi "nasi" trzecioligowcy
Ciekawy ranking najpopularniejszych piłkarzy, występujących obecnie na trzecioligowych boiskach opublikował portal internetowy 2x45.com.pl. W jego czołowej dziesiątce znalazło się kilku byłych graczy złocisto-krwistych, doskonale znanych kieleckim kibicom.
Palmę pierwszeństwa dzierży najlepszy futbolista 40-lecia Korony, Grzegorz Piechna. Popularny "Kiełbasa" nadal z powodzeniem gra i strzela gole dla Lechii Tomaszów Mazowiecki.
Drugą lokatę w rankingu dzierży inny ekskoroniarz, Krzysztof Gajtkowski, którego jeszcze nie tak dawno oglądaliśmy na pierwszoligowych boiskach, systematycznie obsuwa się na ligowej piramidzie, a w tym sezonie występuje w bytomskich Szombierkach.
Szóste miejsce wśród trzecioligowych "gwiazd" przypadło innemu dobremu znajomemu kibiców Korony, Marcinowi Drzymontowi. Popularny "Drzymi" jest obecnie ostoją defensywy Skry Częstochowa.
Palmę pierwszeństwa dzierży najlepszy futbolista 40-lecia Korony, Grzegorz Piechna. Popularny "Kiełbasa" nadal z powodzeniem gra i strzela gole dla Lechii Tomaszów Mazowiecki.
Grzegorz Piechna w reprezentacyjnym debiucie z Estonią w Ostrowcu oczywiście także strzelił gola |
Popularny "Gajtek" jeszcze w barwach Korony i na Arenie Kielc |
Marcin Drzymont rozegrał w Koronie blisko 40 spotkań w ekstraklasie |
Fotoarchiwum "z myszką" (4)
sobota, 10 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (3)
Cudotwórca poszukiwany!
Od kilku dni trwa prawdziwa burza wokół Korony i nazwiska potencjalnego następcy zwolnionego na początku tygodnia Leszka Ojrzyńskiego. Ponoć wszystko ma być wiadomo w poniedziałek, kiedy to oficjalnie ma zostać ogłoszone nazwisko nowego trenera. Zanim jednak to nastąpi zapewne trwać będzie medialna wyliczanka potencjalnych kandydatów. Lista wydłuża się z każdą godziną. Oprócz Pasieki, który ją otworzył i kilku polskich trenerów młodego pokolenia, są na niej nawet Portugalczyk i... Hiszpan. A zabawa wyraźnie, coraz bardziej się rozkręca...
Wszyscy zapominają o jednym, że choćby w Koronie zatrudniono Guardiolę, del Bosque czy Mourinho, to i tak niewiele by to zmieniło. Nawet najlepszy trener nic przecież nie zdziała, mając u boku coraz bardziej zadłużony klub bez sponsora oraz kompletnie nieudolnych pseudodziałaczy...
Wszyscy zapominają o jednym, że choćby w Koronie zatrudniono Guardiolę, del Bosque czy Mourinho, to i tak niewiele by to zmieniło. Nawet najlepszy trener nic przecież nie zdziała, mając u boku coraz bardziej zadłużony klub bez sponsora oraz kompletnie nieudolnych pseudodziałaczy...
piątek, 9 sierpnia 2013
Fotoarchiwum "z myszką" (2)
czwartek, 8 sierpnia 2013
Rumakowa lekcja pokory
To jest z pewnością najgorszy tydzień w trenerskiej "karierze" Mariusza Rumaka. Nie dość, że w Wilnie skompromitował się gówniarskim i chamskim zachowaniem wobec dziennikarzy Polsatu Sport, to jeszcze dziś piłkarze Lecha nie zrobili nic, by wydobyć się "z dołka" i w kompromitującym stylu pożegnali się z Ligą Europejską. wyczyn to nie lada zważywszy, że mieli za rywala z pewnością najsłabszy zespół, jaki pucharowy los przydzielił w tej fazie rozgrywek polskim drużynom. Wynik 2:1 dla "Kolejorza" jest nieco mylący, bo do 87 minuty spotkania to zespół innego polskiego trenera Marka Zuba kontrolował mecz i prowadził przy Bułgarskiej 1:0. Dopiero "rzutem na taśmę" wicemistrzowie Polski choć częściowo uratowali twarz odnosząc pyrrusowe zwycięstwo.
Ciekawy jestem teraz reakcji władz poznańskiego klubu, które wprawdzie oficjalnie zdementowały spekulacje o ewentualnym zwolnieniu trenera, w przypadku pucharowego niepowodzenia, jednak chyba nikt w Poznaniu, na czele z zadufanym w siebie szkoleniowcem, nie wierzył, że "czarny scenariusz" może w ogóle mieć miejsce. Sport potrafi jednak uczyć pokory, o czym dobitnie przekonał się dziś pan Rumak...
Ciekawy jestem teraz reakcji władz poznańskiego klubu, które wprawdzie oficjalnie zdementowały spekulacje o ewentualnym zwolnieniu trenera, w przypadku pucharowego niepowodzenia, jednak chyba nikt w Poznaniu, na czele z zadufanym w siebie szkoleniowcem, nie wierzył, że "czarny scenariusz" może w ogóle mieć miejsce. Sport potrafi jednak uczyć pokory, o czym dobitnie przekonał się dziś pan Rumak...
Piasek lepszy niż trawa?
Jak tak dalej pójdzie to już niedługo wizytówką polskiego futbolu stanę się piłkarze... plażowi. Nasza reprezentacja Beach Soccera jakby na przekór swoim kolegom z trawy staje się prawdziwym postrachem europejskich potęg tej odmiany gry. Biało-czerwoni w imponującym stylu, wygrywając turnieje w Kijowie i Hadze zakwalifikjowali się do Superfinału Europejskiego Beach Soccera, a dziś na otwarcie imprezy uznawanej jako nieoficjalne mistrzostwa Europy na piasku w ładnym stylu pokonali reprezentację Ukrainy 3:1, mimo iż rozpocżęli spotkanie od utraty bramki. Ozdobą meczu był kapitalny gol zdobyty przewrotką strzałem w samo okienko przez Witolda Ziobera.
Przed Polakami jeszcze dwa mecze grupowe ze Szwajcarią i Portugalią oraz niedzielny finał o miejsce. Oby na podium...
KULISY MECZU Z UKRAINĄ
Fot. PZPN |
KULISY MECZU Z UKRAINĄ
Fotoarchiwum "z myszką" (1)
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Korona wreszcie rozbłysła
Cała piłkarska Polska patrzy dziś na Kielce i mówi o Koronie. Niestety nie za sprawą znakomitej gry złocisto-krwistych, lecz kadrowych rewolucji autorstwa działaczy kieleckiego klubu. Zgodnie z oczekiwaniami pracę stracił trener Leszek Ojrzyński, który sam, za porozumieniem stron, rozwiązał swoją umowę z klubem. Decyzji tej nie zaakceptowali ani piłkarze, którzy zagrozili strajkiem, ani też spora grupa kibiców, która broni trenera, mimo iż ten formalnie w klubie już nie pracuje. Od razu przypomniały mi się protesty i lamenty, kiedy z Koroną żegnał się ponoć genialny trener Marcin Sasal. I co od tej pory osiągnął, gdzie się pokazał? W zawodowym futbolu nie ma miejsca na sentymenty, czy się kogoś lubi, czy też nie. Jedynym miernikiem pracy muszą być wyniki, a tymi od dawna były już trener Korony pochwalić się nie może. Co więcej, już kilkakrotnie na moim blogu twierdziłem, że misja Leszka Ojrzyńskiego w Kielcach dawno powinna się zakończyć i to dla dobra zespołu. Trener niewiele wnosił on do jego gry, poza sztuką motywacji. Nic dziwnego, że rywale bardzo szybko rozpracowali Koronę grającą z meczu na mecz "to samo". O wiele istotniejsze jest teraz nie bronienie byłego trenera, bo to on sam musi się obronić swoją pracą w kolejnym klubie, lecz to kto go zastąpi.
Słysząc, iż na następcę Leszka Ojrzyńskiego przymierzany jest Dariusz Pasieka, który w nie tak odległej przeszłości "pogrzebał" już Arkę oraz Cracovię, mam delikatnie mówiąc ogromny niesmak. Tym bardziej, że śmierdzi mi to zwykłym kolesiostwem. Przecież w Cracovii nie kto inny jak dyrektor sportowy Korony, Andrzej Kobylański terminował u Pasiki jako jego asystent. Co z tego wynikło kibice znakomicie wiedzą. Czyżby nadchodziła więc pora na rewanż?
To, że Korona "dołuje" wcale mnie nie dziwi. Publiczną tajemnicą staje się coraz gorsza kondycja finansowa klubu. Jej efektem były takie a nie inne ruchy kadrowe przed sezonem. Nie w Leszku Ojrzyńskim jest jednak według mnie najsłabszy punkt kieleckiego klubu. Panowie "działacze"" kadrową rewolucję powinni rozpocząć od... samych siebie, a dopiero potem rozliczać innych. Sama zmiana dla zrobienia zmiany jest po prostu bezsensowna. Nadal nie widzę jakiejkolwiek strategi w działaniach zarządu, tym bardziej, że jak rozbrajająco stwierdził prezes Chojnowski kandydata na następcę trenera na razie... nie ma. Za to jest kozioł ofiarny.
I co dalej? Zadowolony z siebie zarząd może spokojnie robić "swoje", czyli praktycznie niewiele, poza inkasowaniem comiesięcznych poborów...
Słysząc, iż na następcę Leszka Ojrzyńskiego przymierzany jest Dariusz Pasieka, który w nie tak odległej przeszłości "pogrzebał" już Arkę oraz Cracovię, mam delikatnie mówiąc ogromny niesmak. Tym bardziej, że śmierdzi mi to zwykłym kolesiostwem. Przecież w Cracovii nie kto inny jak dyrektor sportowy Korony, Andrzej Kobylański terminował u Pasiki jako jego asystent. Co z tego wynikło kibice znakomicie wiedzą. Czyżby nadchodziła więc pora na rewanż?
To, że Korona "dołuje" wcale mnie nie dziwi. Publiczną tajemnicą staje się coraz gorsza kondycja finansowa klubu. Jej efektem były takie a nie inne ruchy kadrowe przed sezonem. Nie w Leszku Ojrzyńskim jest jednak według mnie najsłabszy punkt kieleckiego klubu. Panowie "działacze"" kadrową rewolucję powinni rozpocząć od... samych siebie, a dopiero potem rozliczać innych. Sama zmiana dla zrobienia zmiany jest po prostu bezsensowna. Nadal nie widzę jakiejkolwiek strategi w działaniach zarządu, tym bardziej, że jak rozbrajająco stwierdził prezes Chojnowski kandydata na następcę trenera na razie... nie ma. Za to jest kozioł ofiarny.
I co dalej? Zadowolony z siebie zarząd może spokojnie robić "swoje", czyli praktycznie niewiele, poza inkasowaniem comiesięcznych poborów...
sobota, 3 sierpnia 2013
Frajerska porażka
Jeśli piłkarze Korony będą sprawiać rywalom takie prezenty jak dziś w Łodzi, to nie wróżę im wielu punktowych zdobyczy w tym sezonie, nie mówiąc o przerwaniu, trwającej już ponad 15(!) miesięcy wyjazdowej niemocy.
Już w 3 minucie meczu w Łodzi, rutyniarz Zbigniew Małkowski zachował się niczym sztubak, zarabiając zupełnie niepotrzebnie czerwoną kartkę za faul na Marcinie Kaczmarku. Wprawdzie ratował on kardynalny błąd kolegów z defensywy, ale gdyby nie łapał "w pół" popularnego "Kaki", to skończyłoby się co najwyżej na utracie gola, a nie liczebnym osłabieniu zespołu na cały mecz. A wydawałoby się że tak doświadczony bramkarz złocisto-krwistych, wyciągnął wnioski z niemal identycznej sytuacji z poprzedniego sezonu, z meczu we Wrocławiu ze Śląskiem. Gol z rzutu karnego i tak padł, a grająca od tego momentu w dziesiątkę Korona znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Tym razem jednak wydawało się, że na przekór wydarzeniom z początku meczu, szczęście dopisze jednak kieleckiej drużynie. Mimo już tradycyjnie bezproduktywnej gry w polu, pozbawionej jakąkolwiek myśli taktycznej, która mogłaby zaskoczyć rywala, Korona zdołała wyrównać. Ba, mogła nawet i objąć prowadzenie. Wszystko za sprawą rzutów wolnych, autorstwa Pawła Golańskiego. Jeszcze przed przerwą, nie bez wyraźnej winy Macieja Mielcarza, strzałem z 30 metrów doprowadził on do wyrównania, a na kwadrans przed końcem meczu, tym razem tuż zza linii pola karnego "ustrzelił" słupek bramki Widzewa. Ostatnie słowo w tym meczu należało jednak do gospodarzy, którzy pomimo niebywałej wręcz niemocy, wygrali z Koroną 2:1.
Jestem przekonany, że grając w komplecie złocisto-krwiści przy tak kiepskiej formie rywala przywieźliby z Łodzi trzy punkty. Niestety na własną prośbę, znów wracają z wyjazdu "na tarczy" i co gorsze perspektyw na ich lepszą grę w przyszłości jakoś nie widzę...
Już w 3 minucie meczu w Łodzi, rutyniarz Zbigniew Małkowski zachował się niczym sztubak, zarabiając zupełnie niepotrzebnie czerwoną kartkę za faul na Marcinie Kaczmarku. Wprawdzie ratował on kardynalny błąd kolegów z defensywy, ale gdyby nie łapał "w pół" popularnego "Kaki", to skończyłoby się co najwyżej na utracie gola, a nie liczebnym osłabieniu zespołu na cały mecz. A wydawałoby się że tak doświadczony bramkarz złocisto-krwistych, wyciągnął wnioski z niemal identycznej sytuacji z poprzedniego sezonu, z meczu we Wrocławiu ze Śląskiem. Gol z rzutu karnego i tak padł, a grająca od tego momentu w dziesiątkę Korona znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Tym razem jednak wydawało się, że na przekór wydarzeniom z początku meczu, szczęście dopisze jednak kieleckiej drużynie. Mimo już tradycyjnie bezproduktywnej gry w polu, pozbawionej jakąkolwiek myśli taktycznej, która mogłaby zaskoczyć rywala, Korona zdołała wyrównać. Ba, mogła nawet i objąć prowadzenie. Wszystko za sprawą rzutów wolnych, autorstwa Pawła Golańskiego. Jeszcze przed przerwą, nie bez wyraźnej winy Macieja Mielcarza, strzałem z 30 metrów doprowadził on do wyrównania, a na kwadrans przed końcem meczu, tym razem tuż zza linii pola karnego "ustrzelił" słupek bramki Widzewa. Ostatnie słowo w tym meczu należało jednak do gospodarzy, którzy pomimo niebywałej wręcz niemocy, wygrali z Koroną 2:1.
Jestem przekonany, że grając w komplecie złocisto-krwiści przy tak kiepskiej formie rywala przywieźliby z Łodzi trzy punkty. Niestety na własną prośbę, znów wracają z wyjazdu "na tarczy" i co gorsze perspektyw na ich lepszą grę w przyszłości jakoś nie widzę...
piątek, 2 sierpnia 2013
Spłoszony Rumak
Po tym co wczoraj pokazali, a właściwie czego nie pokazali w Wilnie w meczu z Żalgirisem piłkarze Lecha wcale się nie dziwię, że trener "Kolejorza", Mariusz Rumak był w podłym nastroju. W niczym go jednak to nie usprawiedliwia, by... stekiem wyzwisk obrzucić dziennikarzy dopraszających się od niego kilku zdań pomeczowej oceny.
Widać najmłodszemu w naszej lidze trenerowi bardzo daleko jeszcze do europejskich standardów. Wcale się nie zdziwię jeśli wkrótce stawiający przecież dopiero pierwsze kroki w zawodzie, a już tak zadufany w sobie, spłoszony Rumak "wygalopuje" z klubu przy Bułgarskiej. Przy takiej grze jaką ostatnio prezentują jego podopieczni, jest to wielce prawdopodobne...
Widać najmłodszemu w naszej lidze trenerowi bardzo daleko jeszcze do europejskich standardów. Wcale się nie zdziwię jeśli wkrótce stawiający przecież dopiero pierwsze kroki w zawodzie, a już tak zadufany w sobie, spłoszony Rumak "wygalopuje" z klubu przy Bułgarskiej. Przy takiej grze jaką ostatnio prezentują jego podopieczni, jest to wielce prawdopodobne...
czwartek, 1 sierpnia 2013
Korona niech się uczy!
Dziś w Kielcach pożegnaliśmy zmarłego nagle przed niespełna tygodniem szefa działu sportowego "Gazety Wyborczej" Adama Gołąba. Ta zaskakująca przedwczesna śmierć mocno poruszyła całe sportowe środowisko Kielc. Przed trwającym właśnie meczem piłkarzy ręcznych Vive Targów Kielce z Meszkowem Brześć kibice i szczypiorniści w Hali Legionów minutą ciszy uczcili pamięć naszego kolegi po fachu. Na podobny symboliczny gest nie potrafili niestety zdobyć się w poniedziałek przed meczem z Wisłą działacze Korony, o której Adam pisał przez ostatnich kilkanaście lat.
Smutne to bardzo, bo zapomniano o zwykłym ludzkim odruchu i szacunku, ale widać co klub, to obyczaj...
Smutne to bardzo, bo zapomniano o zwykłym ludzkim odruchu i szacunku, ale widać co klub, to obyczaj...
Janas coraz niżej
Były selekcjoner reprezentacji Polski, w przeszłości związany także z kielecka Koroną, Paweł Janas został właśnie nowym trenerem II-ligowej Drutex Bytovii Bytów.
Widać popularny "Janosik" tak bardzo stęsknił się za trenerską ławką, że pracujący ostatnio w Lechii Gdańsk (do czerwca 2012), zdecydował się na posadę nawet na "futbolowych opłotkach". No chyba, że w grę wchodziły inne "mocne argumenty"...
Widać popularny "Janosik" tak bardzo stęsknił się za trenerską ławką, że pracujący ostatnio w Lechii Gdańsk (do czerwca 2012), zdecydował się na posadę nawet na "futbolowych opłotkach". No chyba, że w grę wchodziły inne "mocne argumenty"...
Subskrybuj:
Posty (Atom)