poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Tak smakuje Puchar Polski!

Piłkarze ręczni Vive Tauronu Kielce zgarnęli pierwszą lewę sezonu 2014/2015, wygrywając na Torwarze finałowy mecz o Puchar Polski z odwiecznym rywalem "siódemką" Orlenu Wisły Płock 26:23 (11:9).
Jak smakował ten 12 już w historii kieleckiego szczypiorniaka, a zarazem siódmy(!) już z rzędu Puchar Polski, możecie obejrzeć w fotorelacji Anny Benicewicz-Miazgi prosto ze stołecznego Torwaru.



JUŻ TUZIN KIELECKICH PUCHARÓW A RADOŚĆ WCIĄZ OGROMNA

czwartek, 23 kwietnia 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (8)

Iskra znów w finale MP! Życiowy mecz Jacka Kośmidra

Kwiecień to tradycyjnie już miesiąc rozstrzygnięć na boiskach piłki ręcznej. Kolejną więc kartkę ze sportowego kalendarza poświęcam właśnie tej dyscyplinie sportu. Dokładnie 21 lat temu 23 i 24 kwietnia 1994 roku kibice mieli okazje emocjonować się w Kielcach dwumeczem "siódemek" Iskry i Śląska, którego stawką był finał mistrzostw Polski, a ja miałem niewątpliwą przyjemność relacjonować go na łamach "Słowa Ludu".
Po porażce w pierwszym półfinałowym meczu we Wrocławiu (20:24), broniący tytułu kielczanie znaleźli się "pod murem" i by ponownie jak rok wcześniej powalczyć o złoto musieli dwukrotnie pokonać Śląsk. Zadanie to wcale łatwe nie było, bowiem w zespole z Wrocławia występowało wtedy wielu naprawdę klasowych szczypiornistów na czele z "bombardzierem" Piotrem Przybeckim, Jackiem Olejnikiem  czy rutyniarzem Ryszardem Antczakiem. Nie trzeba dodawać, że trybuny hali sportowej przy ul. Krakowskiej w oba dni wprost pękały w szwach, a atmosfera była bardzo gorąca. Dodatkowo podsycała je dramaturgia obu jakże zaciętych spotkań.
W sobotę nasi mistrzowie Polski wyszli na parkiet bardzo skoncentrowani i prowadzili praktycznie przez cały mecz, który rozstrzygnął się praktycznie w końcówce pierwszej połowy. Wtedy to "siódemka" Iskry uzyskała 5-bramkową przewagę, której nie pozwoliła już sobie odebrać, wygrywając 25:21 (15:10).

Jacek Kośmider rozegrał przeciwko Śląskowi życiowy mecz
 Znacznie więcej emocji i to do samego końca było w decydującym o awansie niedzielnym spotkaniu. Jeszcze na początku drugiej połowy goście prowadzili różnicą dwóch goli i zanosiło sie na arcytrudną przeprawę Iskry. Dopiero wtedy niesiona ogłuszającym dopingiem drużyna trenera Edwarda StrząbałyAndrzeja Tłuczyńskiego złapała właściwy rytm. Wielki w tym udział miał kapitalnie spisujący się w kieleckiej bramce Jacek Kośmider. Niczym w transie raz po raz bronił rzuty Piotra Przybeckiego (dziś szkoleniowca wrocławskiej drużyny), Piotra Dudzica, Krzysztofa Mistaka, Jacka Olejnika czy Ryszarda Antczaka. Nawet te oddawane z najbliższej odległości. Nie dawał się pokonać także z rzutów karnych! Iskra odrobiła straty i ku ogromnej radości kibiców wygrała 22:20 (11:12), zapewniając sobie przynajmniej srebrny medal MP. W finale na kieleckich szczypiornistów czekała już Warszawianka, która w ten sam weekend także dwukrotnie u siebie rozprawiła się z płocką Petrochemią, wygrywając 36:28 i 24:20.
Warto przypomnieć jeszcze bohaterów tego jakże emocjonującego dwumeczu w Kielcach. Drużyna Iskry grała przeciwko Śląskowi w składzie: Jacek Kośmider, Przemysław Paczkowski - Henryk Luberecki 9 i 1, Ryszard Lubaski 0 i 1, Dariusz Bugaj 4 i 5, Marek Budny 4 i 6, Arkadiusz Błacha 5 i 2, Aleksander Malinowski 1 i 7, Dariusz Wcisło 2 i 0. Grali ponadto bez zdobyczy bramkowych: Krzysztof Przybylski, Tomasz Malmon i Wiktor Jaszczuk.

środa, 22 kwietnia 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (7)

Korona znów w ekstraklasie! Wymarzony debiut Andrzeja Tłuczyńskiego

Dokładnie 37 lat temu kieleccy kibice piłki ręcznej fetowali awans "siódemki" Korony do ekstraklasy. Właściwie był to powrót do krajowej elity po rocznej kwarantannie w drugoligowym towarzystwie. Przysłowiową kropkę nad "i" podopieczni trenera Edwarda Strząbały postawili w spotkaniach rozegranych w hali ZSB przy ul. Jagiellońskiej z drużyną Polonii Łaziska. O dominacji "koroniarzy" w II lidze najlepiej świadczy fakt, iż stało się to na już na dwie kolejki (4 mecze) przed zakończeniem rozgrywek.
Broniący się przed spadkiem szczypiorniści z Łazisk nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w konfrontacji z kieleckim liderem. W sobotę ulegli Koronie aż 13:25 (6:12), zaś w niedzielnym rewanżu, także przebiegającym "pod kontrolą" naszych piłkarzy ręcznych, 21:24 (9:11).
Mecze z Polonią były szczególne zwłaszcza dla byłego koszykarza kieleckiej Tęczy, Andrzeja Tłuczyńskiego, który właśnie w ten weekend z powodzeniem zadebiutował na parkiecie piłki ręcznej w roli kołowego, sprawiając wiele problemów defensywie z Łazisk.

Andrzej Tłuczyński w debiucie na boiskach piłki ręcznej awansował do ekstraklasy.
 Po 32 z 36 zaplanowanych kolejek II ligi "siódemka" Korony miała na swoim koncie 54 punkty, aż o 13 wyprzedzając Spartę Katowice, zaś o 14 - tarnowską Unię. W ten weekend najgroźniejsi rywale kielczan nieoczekiwanie tracili punkty (Unia dwukrotnie przegrała z Lublinianką, natomiast Sparta zdołała wygrać tylko jeden mecz z AZS Kraków) i upragniony awans stał się faktem.
 Drużyna Korony grała w składzie:  Eugeniusz Szukalski, Antoni Misiewicz, Stefan Tatarek - Zbigniew Tłuczyński 7 i 3, Jan Piotrowicz 7 i 10, Jerzy Melcer 6 i 1, Marek Boszczyk 2 i 5, Antoni Zięba 2 i 0, Zdzisław Przybylik 1 i 2, Andrzej Tłuczyński 0 i 2, Zbigniew Orliński 0 i 1. Ponadto w zespole który wywalczył awans w sezonie 1977/78 występowali jeszcze: Bogusław Stańczak, Jacek Łański, Jerzy Bącal, Włodzimierz Sabatowski i Zdzisław Klimczak.
Co warte podkreślenia "koroniarze" mając już pewny awans wcale nie spasowali i w kolejnych spotkaniach dwukrotnie pokonali Wawel Kraków w identycznym stosunku 28:19 oraz AZS Kraków 28:22 i 34:22. W efekcie wygrali II ligę z dorobkiem 62 punktów w 36 spotkaniach wyprzedzając Spartę (o 16 pkt) oraz Unię (o 20 punktów). To była prawdziwa deklasacja rywali oraz sygnał, że w ekstraklasie Korona nie będzie już przysłowiowym "chłopcem do bicia".

wtorek, 21 kwietnia 2015

Fotarchiwum "z myszką" (83)

Oto kolejna sentymentalna podróż w sportową przeszłość. Na archiwalnym zdjęciu jeden z najpopularniejszych kieleckich sportowców sprzed lat.

                                                    Fot. archiwum
 Poznajecie? Pamiętacie

Kartka ze sportowego kalendarza (6)

Drugoligowe derby Kielc na remis

To czego z pewnością najbardziej dziś brakuje kieleckim kibicom piłkarskim, to brak derbowych emocji, których w przeszłości nie brakowało, zarówno w meczach o mistrzowskie punkty, jak i w potyczkach towarzyskich. Dokładnie 30 lat temu, 21 kwietnia 1985 roku, na stadionie przy ul. Ściegiennego, gdzie obecnie usytuowana jest Kolporter Arena w meczu o II ligi Błękitni podejmowali Koronę, a na trybunach zasiadło ponad 8 tysięcy widzów.
Mecz nie był porywającym widowiskiem i zakończył się sprawiedliwym remisem 1:1. Bramki w tym spotkaniu zdobywali niestety nie żyjący już Mirosław Misiowiec (dla Korony) oraz Jerzy Wójcik (dla Błękitnych). Oto jak na łamach "Słowa Ludu" opisywał je red. Mieczysław Kaleta.

Mirosław Misiowiec
22 minuta 0:1 - Błękitni tracą piłkę na przedpolu Korony. Długie podanie do Bąka, który z łatwością wyprzedza Gazdę i pędzi z piłką w kierunku bramki. Niemal do końcowej linii boiska na wysokości pola karnego. Wybiega do niego Śliwa. Bąk pozostawia za sobą Wyrębkiewicza i dostrzega po prawej stronie Misiowca, któremu dokładnie zagrywa piłkę. Ten jest zbyt doświadczonym napastnikiem by nie trafić do pustej bramki.

Jerzy Wójcik
76 minuta 1:1- piłkarze Korony "robią bokami". Błękitni przejęli piłkę i pod bramką Surlita powstało duże zamieszanie. Przy piłce znalazł się Jerzy Wójcik i z kilku metrów strzelił mocno nie do obrony.

Warto wymienić nazwiska piłkarzy, którzy zagrali w derbach Kielc 30 lat temu:
Błękitni: Zbigniew Śliwa,  Kazimierz Gazda, Władysław Mróz, Michał Gębura, Bogusław Wyrębkiewicz, Krzysztof Dziubel, Roman Plewniak, Marek Gniady, Andrzej Reczko, Jerzy Wójcik, Wiesław Paździsz. Na zmiany wchodzili: Janusz Gurgul i Robert Krzywda. Trener: Lucjan Franczak.
Korona: Wiesław Surlit - Henryk Wolff, Krzysztof Tobolik, Stanisław Wesołowski, Sławomir Wojtasiński, Andrzej Molenda, Leszek Wójcik, Jan Wyciślik, Tomasz Tokarczyk, Robert Bąk, Mirosław Misiowiec. Z ławki rezerwowych weszli: Marek Gruszewski, Andrzej Brzeszczyński. Trener: Czesław Fudalej.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Fotoarchiwum "z myszką" (82)

Zapraszam na kolejną wyprawę do sportowych archiwów sprzed lat. Na zdjęciu gracz jednego z kieleckich zespołów z lat 80-tych XX wieku.

 
Poznajecie? Pamiętacie?

Kartka ze sportowego kalendarza (5)

Nie chciało im się grać?!

Całe sportowe Kielce świętują od wczoraj awans piłkarzy ręcznych Vive Tauronu Kielce do Final4 Ligi Mistrzów. Nie zawsze jednak szczypiorniści przysparzali swoim sympatykom tak radosnych przeżyć. Dokładnie 29 lat temu 20 kwietnia 1986 roku przyszło im przeżyć spore rozczarowanie. W hali przy ul. Krakowskiej, aspirująca do miejsca na podium w ekstraklasie "siódemka" kieleckiej Korony, która w tabeli ustępowała jedynie Wybrzeżu, Anilanie i Śląskowi, nieoczekiwanie uległa broniącej się przed degradacją drużyną Stali Mielec 32:35 (12:15), a media nie szczędziły słów krytyki podopiecznym trenera Romana Trzmiela. Kto chce zapłacić 200 złotych za kiepskie widowisko będące parodią piłki ręcznej? Czemu przy tak słabej formie podstawowych graczy, tak krótko na boisku występowali młodzi - Krzysztof Mistak, Artur Lipka czy Piotr Świgoń? - takie pytania pojawiły się w pomeczowych sprawozdaniach.
Nawet as atutowy kieleckiej drużyny Zbigniew Tłuczyński nie miał swojego dnia, między innymi aż 3-krotnie nie wykorzystując rzutów karnych, których zwykle był pewnym egzekutorem. Oberwało się i innym graczom Korony, a praktycznie jedynym zawodnikiem gospodarzy, który zagrał na normalnym poziomie był skrzydłowy Antoni Zięba.

Popularny "Tolo", Antoni Zięba rzucił Stali aż 9 goli. Fot. archiwum "Słowa Ludu"
Warto przypomnieć skład w jakim kielecka drużyna wystąpiła w tym spotkaniu:  Eugeniusz Szukalski, Krzysztof Latos - Antoni Zięba 9, Zbigniew Tłuczyński 6, Jacek Szulc 6, Tomasz Stodulski 5, Jacek Wołowiec 3, Artur Lipka 2, Krzysztof Mistak 1, Marek Przybylski, Piotr Świgoń.
Co ciekawe tego samego dnia piłkarze ręczni lidera naszej ekstraklasy - Wybrzeża Gdańsk po zwycięstwie 25:21 nad Atletico Madryt awansowali do finału Pucharu Europy, czyli odpowiednika dzisiejszej Ligi Mistrzów.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Fotoarchiwum "z myszką" (81)

Pora na kolejną wyprawę do sportowego fotoarchiwum. Na zdjęciu jeden z czołowych kieleckich sportowców tat-70-tych i 80-tych minionego stulecia.

                                              Fot. archiwum
Pamiętacie? Poznajecie?

Kartka ze sportowego kalendarza (4)

Korona zagrała do końca

Dokładnie 39 lat temu - 19 kwietnia 1976 roku - rozgrywający pierwszy sezon na drugoligowych boiskach piłkarze Korony, sprawili miłą niespodziankę swoim kibicom, zdobywając punkt w wyjazdowym meczu z wyżej notowaną Siarką. W Tarnobrzegu padł remis 1:1, choć długo zanosiło się na "planowe" zwycięstwo gospodarzy, którzy prowadzili w tym meczu od 10 minuty gry po golu Kazalskiego. Dopiero w samej końcówce spotkania bramkę na wagę cennego remisu dla Korony zdobył Andrzej Jung, popisując się pięknym strzałem zza linii pola karnego. Mecz mógł się nawet skończyć wygraną podopiecznych trenera Bogumiła Gozdura, ale Tadeusz Gromulski nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem Siarki. Mimo remisu, po tym spotkaniu Korona niestety zamykała stawkę drugoligowców z dorobkiem zaledwie 15 punktów, wywalczonych w 22 ligowych spotkaniach.

Strzelec gola dla Korony Andrzej Jung
 Warto przypomnieć skład kieleckiego zespołu z tego spotkania: Włodzimierz Orkisz - Ryszard Mastalerz, Jan Majdzik, Waldemar Toborek, Bogusław Wyrębkiewicz - Bogusław Herman, Jerzy Gieroba, Andrzej Jung - Stanisław Karkuszewski, Henryk Kiszkis, Wiesław Popławski. W roli zmienników na murawie pojawili się także Tadeusz Gromulski i Jan Czarnecki.

sobota, 18 kwietnia 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (3)

Piąta "korona" w dalekim Szczecinie

Takiego weekendu jak ten kwietniowy, dokładnie przed 16 laty, w historii kieleckiego sportu jeszcze nie było. W sobotę 17 kwietnia 1999 roku historyczny awans do ekstraklasy wywalczyli koszykarze Cersanitu Nomi (co wspominałem we wczorajszym wpisie), zaś następnego dnia (18 kwietnia) szampan ku czci kieleckiej drużyny lał się tym razem na parkiet w Szczecinie, gdzie pod dwóch zwycięstwach nad "siódemką" Parii piąty w historii kieleckiej piłki ręcznej tytuł mistrza Polski wywalczyli szczypiorniści Iskry Lider Market.
Kielecki zespół prowadzony przez trenera Gienadija Kamielina jadąc na ostatnie mecze sezonu do dalekiego Szczecina miał jasny cel - utrzymać jednopunktową przewagę nad Petrochemią i tym samym po raz piąty staną na najwyższym podium MP. Z pozoru zadanie wydawało się proste bowiem szczecinianie do ligowych potentatów nie należeli, jednak przed tym dwumeczem mieli przynajmniej teoretyczne szanse na wyprzedzenia w tabeli Metalplastu Oborniki Wielkopolskie i tym samym utrzymanie w krajowej elicie. Musieliby jednak dwukrotnie wygrać z Iskrą Lider Market. Co ciekawe w innej parze ostatniej kolejki sezonu Metalplast podejmował Petrochemię. Faworyci z Kielc i Płocka wygrali i w tabeli nic się nie zmieniło.

Pamiątkowe zdjęcie mistrzów Polski w szczecińskiej hali
 Szczególnie pierwsze spotkanie nie było jednak łatwe dla kieleckiej "siódemki", która w pierwszej połowie przegrywała już nawet 6:11(!) i zanosiło się na prawdziwą sensację. Nasi piłkarze ręczni opanowali jednak nerwy, odrobili stratę, a po przerwie, jak i w niedzielnym rewanżu nie było już najmniejszych wątpliwości kto tu jest mistrzem.
Iskra Lider Market wygrała w Szczecinie 31:25 (14:13) oraz 29:23 (16:10) i mogła wraz z blisko 100-osobową grupą kibiców, którzy pojechali za swoją drużyną na drugi koniec Polski, fetować sukces wieńczący złote lata 99-te kieleckiej piłki ręcznej.
Warto przypomnieć nazwiska graczy, którzy wystąpili w tym pamiętnym dwumeczu w Szczecinie, wraz z ich dorobkiem bramkowym: Rafał Bernacki, Maciej Stęczniewski - Radosław Wasiak 3 i 7, Krzysztof Chrabota 8 i 4, Wojciech Zydroń 7 i 1, Jura Hiliuk 0 i 2, Dimitrij Kamielin 2 i 2, Marek Witkowski 4 i 5, Mariusz Jurasik 6 i 4, Jarosław Sieczka 1 i 0, Wojciech Bąblewski 0 i 3, Krzysztof Skwarczyński 0 i 1. 

piątek, 17 kwietnia 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (2)

Wielka feta pod koszem

Dziś mija 16 lat od wielkiego święta kieleckiej koszykówki. Dokładnie 17 kwietnia 1999 roku po zwycięstwie w trzecim finałowym meczu play-off  nad Stalą Stalowa Wola 82:71 (43:39) koszykarze Cersanitu Nomi Kielce wywalczyli historyczny awans do ekstraklasy.

Nasz kapitan Mirek Rajkowski z pucharem za awans do ekstraklasy
 Po końcowej syrenie, punktualnie o godzinie 19.25 w kieleckiej hali przy ul. Żytniej (dawna Waligóry), która chyba nigdy wcześniej nie przeżywała takiego oblężenia kibiców jak tego wieczoru, wystrzeliły korki od szampanów, a na parkiecie zapanowało istne szaleństwo. Jak każe koszykarska tradycja dźwigany na ramionach Marcina Kuziana, Robert Szczerbala, przy przy trudnym do opisania aplauzie widowni, obcinał siatkę przy obręczy kosza. Trener Stanisław Dudzik "fruwał" wysoko na ramionach swoich podopiecznych. Na parkiecie pojawił się okazałych rozmiarów tort, przygotowany specjalnie na tę okazję przez Cukiernię Janusza Banatkiewicza, imitujący boisko do koszykówki z napisem "Cersanit Nomi I liga", który potem pieczołowicie dzielił pomiędzy gości twórca potęgi kieleckiej koszykówki z przełomu XX i XXI wieku Michał Sołowow wraz z kapitanem "Delfinów", Mirosławem Rajkowskim.

Fetowaniu sukcesu nie było końca
- Zdobywałem już medale mistrzostw Polski, grałem w reprezentacji, europejskich pucharach, ale czegoś podobnego jeszcze w swojej karierze nie przeżyłem - mówił wtedy w rozmowie ze mną jeden z ulubieńców kieleckiej publiczności, popularny "Mistrzu".
Chóralne śpiewy w hali rozbrzmiewały jeszcze długo po zakończeniu sportowych emocji. A było się naprawdę z czego cieszyć, bo na ten sukces klubowi działacze Mitexu (to on był poprzednikiem Cersanitu Nomi) pracowali przez 5 lat, pokonując niełatwą drogę z III ligi aż do krajowej elity.


Słodki smak ekstraklasy                 Zdjęcia archiwum prywatne
 Warto przypomnieć skład kieleckich "Delfinów" z tego historycznego spotkania se Stalą Stalowa Wola wraz z punktowymi zdobyczami poszczególnych graczy:  Leon Derricks 25 (1 x 3), Derrick Hayes 22 (2 x 3), Mirosław Rajkowski 6, Sławomir Woldan 6 (1 x 3), Marcin Kuzian 4 oraz Robert Szczerbala 11 (1 x 3), Grzegorz Kij 8.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Kartka ze sportowego kalendarza (1)

Nie zawsze się wygrywa...

Mija właśnie dokładnie 20 lat od srogiego lania, jakie w Płocku zebrali kieleccy piłkarze ręczni. W "Blaszak Arenie" w piątym finałowym meczu play-off o mistrzostwo Polski "siódemka" Iskry Ceresit nieoczekiwanie dla wszystkich uległa Petrochemii aż 18:33 (11:16). Tym samym płocczanie przerwali 2-letni okres panowania Kielc w polskiej męskiej piłce ręcznej. Nasi szczypiorniści prowadzili w tym meczu tylko raz w 27 sekundzie gry 1:0 po golu Marka Budnego. Potem było już tylko gorzej, zwłaszcza po przerwie - niczym w najbardziej koszmarnym śnie, bo w Kielcach wszyscy spodziewali się trzeciego z rzędu mistrzostwa.

                                                                                   Fot. archiwum
  Zespół Iskry Ceresit grał wtedy w składzie: Jacek Kośmider, Przemysław Paczkowski - Eugeniusz Wenta 2, Marek Budny 6, Dariusz Bugaj, Wiktor Jaszczuk, Dariusz Wcisło, Ryszard Lubaski, Piotr Przybecki 6, Arkadiusz Błacha 4, Krzysztof Przybylski, Henryk Luberecki.
W drużynie Petrochemii występowali: Marszałek Góral - Krzemiński, Michalski 7, Piórkowski 1, Jakubiak 1, Wróblewski 7, Niedzielski 6, Dębski 2, Kisiel 2, Klucznik 1, Witkowski 5, Mańkowski 1.
- Nie zawsze się wygrywa podsumował krótko to spotkanie odbierając srebrny medal MP, Marek Budny, który jako jeden z niewielu zawodników Iskry Ceresit zagrał wtedy w Płocku na normalnym poziomie.
Niestety niektórych z zamieszczonego powyżej archiwalnego zdjęcia (Edward Strząbała, Krzysztof Dębowski, Sławomir Lubecki) nie ma już wśród nas, ale pamięć o nich nie przemija...