wtorek, 23 kwietnia 2013

Duńczyk zagrał "va banque"

Nie, nie to wcale nie chodzi o kultowy film Juliusza Machulskiego z Witoldem Pyrkoszem w roli cwaniaka "Duńczyka". Tym razem cwaniakiem okazał się rodowity Duńczyk, Marcus Cleverly, który zagrał "va bangue" z działaczami Vive Targi Kielce i... wygrał. A jeszcze nie tak dawno wszyscy w Kielcach współczuli mu zdrowotnych perturbacji po kontuzji, która miała być nawet w najbardziej "czarnej wersji" nawet wyrokiem oznaczającym zakończenie kariery.
Tymczasem, nie minęły trzy miesiące, a duński bramkarz, który dzięki życzliwości działaczy Vive TK, a właściwie prezesa Bertusa Servaasa, odszedł z Kielc za porozumieniem stron, bez żadnych kosztów, by się leczyć i... cudownie ozdrowiał i od nowego sezonu zamiast być zmiennikiem "Kasy", pogra sobie w Bundeslidze o znacznie większą kasę...

Był taki mecz (54)

Beniaminek na podium

Nie zawsze debiutancki sezon w wyższej klasie rozgrywkowej musi się skończyć tak smutno, jak obecny dla koszykarzy UMKS Kielce, którzy po roku wracają do grona drugoligowców. Przekonali o tym najlepiej przed 17 laty ich poprzednicy, także występujący na zapleczu ekstraklasy, tyle że pod "szyldem" Mitexu. Kielczanie, mimo iż przystępowali do rozgrywek w roli przysłowiowych "chłopców do bicia", z każdym kolejnym spotkaniem radzili sobie coraz lepiej, a w decydującej fazie play-off byli dosłownie o krok od wielkiego finału. Tego nikt w Kielcach się nie spodziewał. Aż 19 lat, po degradacji Tęczy, czekaliśmy na drugą ligę, tymczasem już debiutancki sezon Mitexu rozbudził apetyty na ekstraklasę.
Początki wcale jednak nie były łatwe. Drużyna trenera Janusza Schmeidela rozpoczęła ligę od pogromu 73:113 w Sosnowcu z Pogonią. Potem przyszła pechowa porażka w naszej hali 88:89 z CLT Częstochowa i seria kolejnych przegranych z Resovią w Rzeszowie 96:100, faworyzowaną Unią Tarnów w Kielcach 60:63 oraz Legią w stolicy 87:94. Zwłaszcza w meczach u siebie, wygrane wydawały się być na wyciągnięcie ręki, jednak zabrakło "chłodnej głowy" i "pewnej ręki" w ostatnich sekundach gry. Na historyczne - pierwsze zwycięstwo w II lidze Mitex musiał zatem czekać aż do szóstej(!) kolejki, kiedy to po dobrym i emocjonującym meczu ograł przy Żytniej Siarkę Tarnobrzeg 93:86. Jak się potem okazało był to dla naszych koszykarzy przełomowy mecz. Już tydzień później wraz z naszymi koszykarzami cieszyłem się w Lublinie z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa 85:82 nad AZS, a w pierwszej rundzie pokonaliśmy jeszcze dwie uznane koszykarskie firmy - lubelski Start 103:89 (pierwsze drugoligowa "setka") oraz krakowską Wisłę 98:93. Na półmetku rundy zasadniczej nikomu jednak nawet przez myśl nie przyszło, że kielczanie w rundzie rewanżowej staną się prawdziwym postrachem nawet dla faworytów.

Jednym z ulubieńców kieleckich kibiców w tamtym sezonie był Jurij Puszkariew (pierwszy z lewej)
 Zimą doszło do zmiany na stanowisku trenera. Do pracy z drużyną seniorów Mitexu powrócił Stanisław Dudzik, który zastąpił popularnego "Jaszę" i już w drugoligowym debiucie w roli trenera "ograł" starego wyjadacza koszykarskich parkietów Tomasza Służałka. Sosnowiczanie przyjechali do Kielc chyba zbyt pewni siebie i spotkała ich za to nieoczekiwana nauczka. Po kapitalnej grze, trzymającej w napięciu do ostatniej sekundy. Mitex ograł lidera i późniejszego mistrza ligi 84:82, a z całej stawki drugoligowców w sezonie zasadniczym podobna sztuka udała się tylko Pogoni Prudnik oraz Wiśle Kraków. Gościom nie pomogli wtedy nawet aspirujący do gry w reprezentacji Polski, Justyn Węglorz, Amerykanin Mitch Lee, czy też skuteczny Ukrainiec Oleg Połosin. Jakby tego było mało już w dwa tygodnie później Mitex "utarł nosa" kolejnemu aspirantowi do awansu. Kielczanie w imponującym stylu zdobyli tarnowską "Jaskółkę", wygrywając 97:89(!), w obecności żywiołowo reagującej, blisko 4-tysięcznej widowni. A przecież w tarnowskim zespole trenera Ryszarda Żmudy występowali wtedy naprawdę bardzo dobrzy koszykarze z Waldemarem Malinowskim,  Ksawerym Fojcikiem, Krzysztofem Kwiatkowskim, Wojciechem Majchrzakiem, , czy braćmi Jackiem i Piotrem Sulowskimi na czele. Chyba właśnie w drodze powrotnej z koszykarzami Mitexu z Tarnowa, w iście szampańskich nastojach, w autokarze po raz pierwszy padły słowa o... walce o awans. Nikt chyba jednak nie przypuszczał, że jeszcze w tym samym sezonie wrócimy do tarnowskich Mościc i to już nie w roli beniaminka lecz groźnego rywala dla "Jaskółek". Zanim to się jednak stało kieleccy koszykarze, którzy ukończyli rundę zasadniczą rozgrywek na 6 miejscu z dorobkiem 11 wygranych, musieli zmierzyć się z kolejną drugoligową "twierdzą" - ponurą i jakże obskórną  i niegościnną halą "Obuwnika" w Prudniku.
Właśnie tamtejsza Pogoń była naszym rywalem w pierwszej rundzie play-off, której stawką był awans do najlepszej czwórki II ligi. Trzecia drużyna sezonu zasadniczego została najpierw wprost zdemolowana w Kielcach przez rozpędzony Mitex 84:68. Do awansu potrzebne było jednak zwycięstwo w niezdobytym od początku sezonu Prudniku. Największe emocje w tym meczu były... tuż po końcowej syrenie. Otóż w ostatniej sekundzie gry przy stanie 70:68 dla kielczan, nieżyjący już gracz gospodarzy Jacek Kacprzycki oddał rzut rozpaczy zza linii 6,25 m. Arbiter Michał Lesiński w pierwszej chwili odgwizdał faul, nakazując trzy rzuty wolne, które mogły diametralnie odmienić wynik meczu. W chwilę potem jednak wycofał się ze swojej decyzji i rozpoczęło się prawdziwe piekło. Hala zawrzała, z trybun leciały różne przedmioty, a nawet całe reklamówki. Jedna z nich trafiła w głowę któregoś z naszych graczy. Głównym celem agresji, którą na szczęście dość szybko opanowano byli jednak arbitrzy, bo to oni zdaniem prudnickich kibiców odebrali Pogoni szanse na awans do najlepszej czwórki ligi.
W półfinale na Mitex znów czekała na nas tarnowska Unia i "na dzień dobry" faworyci przegrali w Kielcach aż 68:83. Zapachniało kolejną ogromną sensacją. W rewanżu byliśmy dosłownie o krok od zwycięstwa, otwierającego drogę do finału play-off. Dopiero po zaciętej końcówce Unia zwyciężyła 83:77 i o wszystkim decydował trzeci mecz. I tym razem w Mościcach emocje były ogromne, jednak to "Jaskółki" wygrały 95:86, by jednak potem w decydującej potyczce o ekstraklasę dwukrotnie ulec sosnowiczanom. Mitex w "małym finale" pokonał lepszym bilansem małych punktów w dwumeczu (93:67 oraz 78:97) AZS Lublin i zakończył sezon na doskonałym jak na beniaminka trzecim miejscu...