wtorek, 12 marca 2013

"Barca" wróciła do gry

"Duma Katalonii" odzyskała twarz. Jeszcze przed przerwą rewanżowego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów FC Barcelona odrobiła straty sprzed trzech tygodni z San Siro, a oba gole strzelił oczywiście Leo Messi. W 55 minucie David Villa podwyższył na 3:0 i to Milan musiał się martwić co dalej. A "Barca" grała swoje ani myśląc bronić korzystnego dla niej wyniku i w doliczonym czasie gry Jordi Alba "dobił" rywala, ustalając wynik meczu na 4:0!
Co klasa - to klasa "Barca" awansowała i to w jakim stylu

Był taki mecz (33)

40 lat minęło, czyli... narodziny Korony

Wkrótce minie od tych wydarzeń "okrągłych" 40 lat i aż się nie chce wierzyć, że to było aż tak dawno. Dokładnie 10 lipca 1973 roku, z połączenia dwu zakładowych klubów Iskry i SHL, powstało Kieleckie Stowarzyszenie Sportowe Korona. Dziś może się to wydawać nieprawdopodobne, ale klub postały po tej fuzji miał w swoim gronie nie tylko piłkarzy i szczypiornistów, ale także czołowych w kraju kolarzy, motocyklistów, a nawet w pewnym czasie koszykarzy, szachistów i brydżystów. Każda z tych sekcji miała wielkie ambicje, by odnosić sportowe sukcesy. Wtedy jednak nikt się nie zastanawiał, czy da się pogodzić ich często bardzo rozbieżne interesy i dopiero z czasem następował rozpad sportowej rodziny "koroniarzy". Mnie jako młodego kibica rzecz jasna najbardziej interesowała wówczas piłka nożna. Pamiętam jak wielkie były nadzieje oraz radość po powstaniu nowego klubu, który miał do dyspozycji piłkarzy dwu trzecioligowych kieleckich drużyn. Czasu na ich "poukładanie" w rozumiejący się kolektyw trener Zbigniew Pawlak, który wcześniej prowadził "jedenastkę" Iskry, miał jednak bardzo mało, bo niespełna miesiąc.

Drużyna kieleckiej Korony z debiutanckiego sezonu
 Już 5 sierpnia 1973 roku na pierwszego rywala w Lidze Okręgowej, terminarz wyznaczył Koronie drużynę Sparty Kazimierza wielka, a mnie jako młodego, ale już zapalonego kibica oczywiście nie mogło zabraknąć na takim meczu. By dostać się na niezbyt duże trybuny trzeba było dużo wcześniej wybrać sie na stadion, a potem cierpliwie odstać w kilkudziesięciometrowej kolejce. Takiego oblężenia kielecka ulica Mielczarskiego chyba wcześniej nie przeżywała. Pamiętam nieprzebrane tłumy kibiców wędrujące długą zakładową aleją FŁT Iskra aż do boiska mieszczącego się wewnątrz zakładu. Głośne dźwięki ręcznych syren, trąbek i żółtoczerwone flagi, które wtedy także debiutowały w historii kieleckiego futbolu. Nigdy nie zapomnę też ogromnej euforii po błyskawicznie strzelonym przez Koronę historycznego pierwszego gola, zdobytego przez do dziś wiernego kieleckiemu klubowi w roli działacza Andrzeja Junga. Jeszcze przed przerwą bramkarza Sparty pokonywali bardzo ruchliwy i wszędobylski skrzydłowy Stanisław Karkuszewski oraz ponownie Andrzej Jung. Nic dziwnego, że wysokie prowadzenie 3:0 po pierwszej połowie rozbudziło apetyty na kolejne gole. Tych jednak już nie było, a czas pokazał, że droga Korony do upragnionego drugoligowego awansu wcale nie była "usłana różami". Nie pomogła zmiana trenera w zimowej przerwie, kiedy to Zbigniewa Pawlaka zastąpił Bogumił Gozdur. W debiutanckim sezonie zółto-czerwoni (a właściwie żółto-brązowi, bo i w takich barwach często grywała wtedy Korona) musieli zadowolić się dopiero czwartym miejsce w Lidze Okręgowej, za Radomiakiem, KSZO Ostrowiec i Bronią Radom. To jeszcze bardziej podrażniło apetyty kieleckich kibiców.
Warto przypomnieć nazwiska piłkarzy, którzy wystąpili w zespole Korony w tym historycznym, pierwszym meczu. Byli to: Zbigniew Pecel, Ryszard Pakuła, Jan Majdzik, Waldemar, Toborek, Wiesław Soliński, Zdzisław Stochmal, Jan Czarnecki, Bogumił Herman, Ryszard Górnik, Andrzej Jung, Stanisław Karkuszewski oraz Ryszard Jakubczyk.
Przyznam, że sporym przeżyciem dla mnie były późniejsze spotkania z bohaterami tego pamiętnego meczu, a kilku miałem miałem okazję osobiście poznać już jako dziennikarz. Często też wspominaliśmy początki Korony w rozmowach ze Zbyszkiem Pawlakiem i Andrzejem Jungiem, z którymi jako z pracownikami bardzo aktywnego wówczas ogniska TKKF działającego przy FŁT "Iskra", przyszło mi w latach 80-tych dość blisko współpracować. Niestety nie ma już wśród nas historycznego pierwszego trenera Korony, którego pożegnaliśmy jesienią 2009 roku...     

VIP-y "na mokro"

Pomysłowość ludzi futbolu chyba nie zna granic. Nie chodzi wcale o sam mecz i jakiś nowatorski sposób rozgrywania piłki, bo tym raczej nikt już nikogo nie jest w stanie zaskoczyć. Kartą przetargową w rękach działaczy i zarazem gospodarzy stadionów stają się warunki oferowane gościom specjalnym, oczywiście tym z grubymi portfelami. Okazuje się, że pełne luksusów loże VIP-owskie już nie wystarczają. W ostatnią sobotę dwaj kibice Grasshoppers Zurich mogli oglądać mecz swojej piłkarskiej drużyny z... wanny z hydromasażem, ustawionej nieopodal boiska, a po strzelonych golach, przybijali sobie... "piątki" z zawodnikami "Polnych Koników".
Ciekawe czy znajdą się naśladowczynie w postaci odważnych i bogatych fanek futbolu.
ylko czy jesli takowe się znajdą zawodnicy i kibice będą potrafili skupić się na grze w piłkę...