niedziela, 3 marca 2013

Nie narzekajmy!

Bardzo niewiele brakowało, by piłkarze Korony po mistrzu jesieni, odprawili "z kwitkiem" tym razem mistrza Polski. To prawda, że Śląsk w przekroju całego spotkania ustępował złocisto-krwistym, jednak miał w swoich szeregach Piotra Ćwielonga. To wystarczyło, by wrocławianie w ostatnim kwadransie uratowali w sumie szczęśliwy dla nich remis.
Pewnie, że pozostał niedosyt, jednak z drugiej strony nie ma co narzekać. Cztery punkty w dwu wiosennych meczach, to dorobek nie do pogardzenia, zwłaszcza, że "koroniarze" w przeciwieństwie do ich rywali, do ligowych potentatów się nie zaliczają. To prawda, że mecz był brzydki, ale bardziej upatrywałbym w tym winy piłkarzy Śląska, którzy przyjechali na Arenę Kielc pod wyraźną presją postawy złocisto-krwistych w meczu przeciwko Legii. A Korona? Grała "swoje", imponując konsekwencją. Nie wszystko się udawało, ale cierpliwie czekała na swoją szansę i gdy się ona nadarzyła, po prostu ją wykorzystała. Szkoda, że przy stanie 1:0 nie padł drugi gol dla zespołu trenera Leszka Ojrzyńskiego, bo wtedy byłoby "po meczu". Z drugiej strony jednak, kto wie czy druga wygrana nie okazałaby się po części... zgubna, zbytnio utwierdzając piłkarzy kieleckiej drużyny w ich "wiosennej mocy". Nadal w grze Korony jest przecież wiele do poprawy...