sobota, 2 listopada 2013

Korona jak... kameleon

Korona trenera "Pachety" to z pewnością najbardziej przedziwny, a zarazem nieprzewidywalny zespół polskiej ekstraklasy. Nikt tak jak złocisto-krwiści nie potrafi w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin zmieniać swojego oblicza. Tak było i dziś w Krakowie, gdzie oglądaliśmy zupełnie inną Koroną niż w środowym blamażu z Ruchem. Wprawdzie Hiszpan znów zamieszał składem, przesuwając Pawła Golańskiego do linii pomocy, ale tym razem na szczęście w linii obrony grali prawdziwi obrońcy. Malarczyk, którego "Pacheta" nie wiedzieć czemu nie widział w składzie podczas meczu z Ruchem, wpuszczając w jego miejsce debiutanta z trzecioligowych rezerw, tym razem nie tylko w miarę dobrze wywiązał się z defensywnych powinności, ale zdobył kluczową dla losów spotkania przy Kałuży bramkę, bardzo szybko niwelując prowadzenie "Pasów". 


 Metamorfoza kieleckiej drużyny to według mnie jednak większa zasługa samych piłkarzy, podrażnionych kompromitującą porażką na Arenie Kielc z Ruchem, niż założeń taktycznych hiszpańskiego szkoleniowca, który z każdym meczem ma jakby coraz mniejszy wpływ na grę i postawę kieleckiej drużyny. 
Może to i dobrze, choć nie ma chyba takiego, który przewidziałby jaką Koronę zobaczymy w kolejnym spotkaniu. Czy tą beznadziejną z meczu przeciwko Ruchowi, czy też bojową i walczącą z dzisiejszego spotkania przy Kałuży.Czy piłkarzom akurat będzie się chciało pobiegać i powalczyć czy też wyjdą pochodzić i postać na murawie, przy kompletnej bezradności hiszpańskiego "trenera"