poniedziałek, 12 stycznia 2015

Kogo uratowali radni?

Dziwi mnie powszechna euforia z jaką sympatycy złocisto-krwistych przyjęli decyzję Rady Miasta Kielce przyznającą Koronie 7,8 mln złotych na dalszą działalność. Ta dotacja jest oczywiście życiodajna dla klubu, ale to przecież tylko gwarancja tego, że kielecka drużyna dokończy obecny sezon na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Być może nawet się w niej utrzyma, ale nadal nie ma odpowiedzi na najważniejsze pytania: Co dalej z Koroną? Co w następnym sezonie?
Żaden z prawdziwych problemów coraz bardziej dających się we znaki klubowi nie został przecież dziś rozwiązany. Wprost przeciwnie, ostatnie nerwowe tygodnie tylko utwierdziły w przekonaniu jak dotkliwy kryzys dopadł złocisto-krwistych, którzy po raz kolejny zostali wmanewrowani w polityczne przepychanki kieleckich radnych i ugrupowań politycznych. Obawiam się, że bez zdecydowanego odcięcia się od polityki, Korona nie będzie mogła normalnie funkcjonować, nie wspominając już o sportowym rozwoju. 




Podobnie rzecz się ma ze stanem finansowym klubu. Jakoś nie wierzę z skuteczność programu oszczędnościowego, który siłą rzeczy musi przełożyć się na spadek poziomu sportowego drużyny, a tym samym spadek jej atrakcyjności dla potencjalnych sponsorów. I tu "kółko się zamyka". Co więcej, żaden racjonalnie myślący biznesmen nawet za darmo nie przejmie zadłużonego klubu, by płacić za błędy popełnione przez poprzedników, a tych, co nie jest tajemnicą, było w ostatnich 6-latach funkcjonowania Korony na miejskim garnuszku, bardzo wiele.
Dziś Korona wcale nie została uratowana przez kieleckich radnych. Powiedziałbym raczej, że radni uratowali miejski budżet od kilkakrotnie wyższych wydatków (niż te wyasygnowane dziś 7,8 mln. złotych), jakie wiązałyby się z kosztami wycofania miejskiej w końcu spółki i jej drużyny z rozgrywek ekstraklasy. Walka o ratowanie  Korony dopiero się zaczyna i wcale nie będzie taka łatwa jak się to niektórym może wydawać. Bo nie tylko w pieniądzach tkwi problem złocisto-krwistych...