piątek, 26 kwietnia 2013

Idą na rekord...

Aż się nie chce wierzyć, ale w niedzielę minie dokładnie rok(!) od ostatniego wyjazdowego zwycięstwa piłkarzy Korony w ekstraklasie. Skoro dziś złocisto-krwiści nie poradzili sobie nawet z najsłabszą drużyną wiosny - Pogonią, no to z kim mieliby w końcu wygrać? Nawet bardzo szybko zdobyty gol, sprezentowany naszym przez Dusana Pernisa, niewiele pomógł, przy dziurawej jak szwajcarski ser defensywie kielczan. Katem Korony okazał się nieoczekiwanie "ekskoroniarz" Hernani, który wyręczył w strzelaniu goli napastników i pomocników gospodarzy. To prawda, że kontuzje bardzo mocno przetrzebiły linie defensywne drużyny trenera Leszka Ojrzyńskiego, jednak nawet to, ani tym bardziej praktycznie pewny ligowy byt,  nie usprawiedliwiają wciąż pogłębiającej się porażającej wręcz wyjazdowej apatii naszego zespołu. Cieszył się więc Hernani, cieszył się Dariusz Wdowczyk, który po pięciu latach przypomniał sobie jak smakuje ligowe zwycięstwo w ekstraklasie - pierwsze w roli trenera portowców. A Korona? Chyba od początku nie wierzyła, że w składzie bez Jovanovicia, Stano, Lisowskiego, czy Golańskiego, da się wygrać w Szczecinie. Efekt był łatwy do przewidzenia... 
Wyjazdowy licznik niemocy kielczan wciąż więc "tyka" i nic nie wskazuje na to, by miał się zatrzymać. 
Choć bardzo się starał, normy dziś nie wyrobił też łódzki arbiter Paweł Pskit, który sędziując kielczanom po raz pierwszy od pamiętnego meczu Korona - Zagłębie z poprzedniego sezonu, kiedy to "wsławił się" rozdaniem 20 kartek, dziś w Szczecinie pokazał ich piłkarzom "tylko"... tuzin.