sobota, 24 października 2015

Sprowadzeni na ziemię...

Przykro było patrzeć na to co wyczyniali dziś w Skopje w meczu Ligi Mistrzów z Vardarem piłkarze ręczni Vive Tauronu. O ile wobec absencji zawieszonego Urosa Zormana oraz kontuzjowanego Krzysztofa Lijewskiego można się było spodziewać trudnej przeprawy w Macedonii, to jeszcze nigdy pod wodzą trenera Talanta Dujszebajewa kielecka drużyna nie była tak bezradna. Chyba nawet rywale nie spodziewali się, że tak łatwo przyjdzie im zdeklasować rywala, który w minionym sezonie odebrał im marzenia o Final4 Velux Champions League. Nawet znakomity Arpad Sterbik specjalnie nie cieszył się z kolejnych rzutów karnych, z których wychodził obronną ręką. Różnica umiejętności dzieląca dziś wieczorem obie drużyny była zbyt wielka, by czymkolwiek dało się emocjonować. Vardar brutalnie sprowadził na ziemię gwiazdy Vive Tauronu.
A przecież niecałe pół roku temu to Vive Tauron po znakomitym meczu zdobył gorącą i jakże niegościnną halę w Skopje, wygrywając 22:20. Co zatem się stało, że układ sił między obydwoma zespołami tak diametralnie się zmienił i dziś kielczanie dali sobie rzucić aż 14 goli więcej?


 Pomijając dyspozycję dnia, która dziś była bezsprzecznie wielkim atutem gospodarzy, kluczową okazała się gra defensywna mistrzów Polski, a właściwie dosadniej mówiąc jej brak. Dziwię się trenerowi Dujszebajewowi, że widząc to co wyczynia w obronie Mateusz Kus tak długo ustawiał go na kluczowej pozycji w środku defensywy. Najbardziej cieszyli się z tego... rywale, bo nie pierwszy to mecz w którym gracz pozyskany z Puław w większości akcji był o jedno tempo spóźniony wobec przeciwników, raz po raz otwierając im drogę do kieleckiej bramki. Na dziś Liga Mistrzów po prostu wyraźnie przerasta umiejętności tego gracza. Nawet tak dobry trener jak Talant Dujszebajew nie jest cudotwórcą i nie zrobi z ligowego niemłodego już przeciętniaka obrońcy europejskiego formatu. Błędami Kusa wolałbym już obdzielić juniorów, wychowanków klubu, bo z tego przynajmniej byłyby jakieś korzyści na przyszłość. Inna sprawa, że letnie ubytki transferowe (Grabarczyk, Musa) oraz kontuzja Chrapkowskiego, kompletnie rozmontowały defensywę mistrzów Polski, która była zawsze największym atutem kielczan. A przecież nie jest tajemnicą, że gra w piłkę ręczną rozpoczyna się od obrony.
Zimny prysznic w Skopje na pewno się przyda i to nie tylko zawodnikom kieleckiego klubu, o ile oczywiście zostaną z tej surowej lekcji wyciągnięte właściwe wnioski...