poniedziałek, 3 czerwca 2013

Nagrody ekstraklasy nie dla Korony

W dzień po zakończeniu rozgrywek odbyła się tradycyjna Gala T-Mobile Ekstraklasy, podsumowująca sezon 2012/2013. Niestety kieleckich akcentów było w niej tyle co na lekarstwo, bo szczerze mówiąc i postawa Korony pozostawiała wiele do życzenia. W trójce najlepszych napastników nominowanych do nagrody sezonu znalazł się Maciej Korzym, a ponadto wśród pięciu najlepszych trenerów był rodowity kielczanin, wychowanek Atestu, a obecnie szkoleniowiec "Czarnych Koszul", Piotr Stokowiec.

Maciej Korzym uratował honor złocisto-krwistych
Oto zdobywcy nagród w poszczególnych kategoriach:

Bramkarz sezonu: Emilijus Zubas (GKS Bełchatów).
Odkrycie sezonu: Bartosz Bereszyński (Legia Warszawa)
Obrońca sezonu: Artur Jędrzejczyk (Legia Warszawa).
Fair play: Górnik Zabrze.
Pomocnik sezonu: Sebastian Mila (Śląsk Wrocław).
Trener sezonu: Jan Urban (Legia Warszawa).
Napastnik sezonu: Robert Demjan (Podbeskidzie Bielsko-Biała).
Gol sezonu: Przemysław Kaźmierczak (Śląsk Wrocław).
Piłkarz sezonu: Robert Demjan (Podbeskidzie Bielsko-Biała).

Był taki mecz (60)

Czekaliśmy na to 15 lat...

Wczorajsze, historyczne zwycięstwo piłkarzy ręcznych Vive Targów Kielce w Kolonii nad THW Kiel, dające naszej "siódemce" trzecie miejsce na Starym Kontynencie, a praktycznie na świecie, sprawiło, że odżyły wspomnienia sprzed15 lat, kiedy to 21 lutego 1998 roku, dumne i pewne swego "Zebry" z Kolonii zostały upokorzone w ćwierćfinale Pucharu EHF przez niewiele znaną wówczas jeszcze w Europie Iskrę. Doskonale pamiętam zdziwienie w oczach znakomitego serbskiego szkoleniowca THW Kiel, Zvonimira Serdarusicia podczas pomeczowej konferencji prasowej, gdy przyszło mu się tłumaczyć z tej porażki -"Goliata" z Dawidem. Jechali do Kielc na pewniaka, jak "po swoje", nawet bez uprzedniej analizy materiałów video o kielczanach, a tymczasem gwiazdy Bundesligi, a wśród nich mistrzowie świata ze Szwecji, przygasły na parkiecie hali przy ul. Krakowskiej sensacyjnie przegrywając. O dziwo tamto spotkanie miało sporo wspólnego z tym niedzielnym, rozegranym w Lanxess Arenie. Wtedy też niemiecka drużyna pozwoliła kieleckiej "siódemce" na uzyskanie nawet 5-bramkowej przewagi. Zaraz po przerwie przy niesamowitym wprost, ogłuszającym dopingu ponad 2-tysięcznej widowni, Iskra prowadziła już 17:12, a zaraz potem 18:13. Dopiero wtedy "Zebry" się przebudziły, a Magnus Wislander czy Staffan Olsson (dzisiejszy szkoleniowiec reprezentacji Szwecji) udowodnili, że nie przypadkowo byli wówczas uznawani za najlepszych szczypiornistów świata. Rzutami z drugiej linii naszą bramkę "bombardował" Czarnogórzec z niemieckim paszportem, Nenad Perunicić i przewaga Iskry zaczęła topniec w oczach. Gdy na kilka minut przed końcem spotkania zrobiło się 25:25, pojawiło się zwątpienie, że mimo kapitalnej skuteczności Roberta Nowakowskiego (rzucił w tym meczu aż 11 goli) Iskra jednak nie da rady wielkiemu faworytowi. Emocje sięgnęły zenitu, gdy podopieczni trenera Stanisława Hojdy, który zasiadał w tym spotkaniu na trenerskiej ławce naszego zespołu, jeszcze raz poderwali się do walki i przy eksplodującej wprost euforii kibiców wyszli na prowadzenie 28:25. Zdesperowany szkoleniowiec gości poprosił w tym momencie o czas, a jego rady okazały się na tyle skuteczne, że "siódemka" z Kilonii "podniosła się" i odpowiedziała dwoma kolejnymi golami. Na szczęście, podobnie jak to miało miejsce wczoraj w Kolonii, zabrakło jej już czasu na doprowadzenie do remisu.

Ówczesne gwiazdy THW Kiel - Szwedzi, Magnus Wislander i Staffan Olsson na parkiecie hali przy Krakowskiej
 Wygraliśmy po kapitalnym meczu, którego się nie zapomina, 28:27, a radość po końcowej syrenie była tak wielka, że trudno ją nawet opisać słowami. Niewiele ustępowała wielkiej fecie, jaka miały miejsce przy przy Krakowskiej, 5 lat wcześniej, kiedy to w meczu z Hutnikiem Nowa Huta, sięgaliśmy po historyczne - pierwsze mistrzostwo Polski. Pokonani opuszczali parkiet ze spuszczonymi głowami, będąc jakby kompletnym zaprzeczeniem euforii jaka zapanowała wokół nich. Na szczęście dla pokonanych, "Zebry" miały wówczas w zapasie rewanż we własnej hali, gdzie dopingowane przez 7-tysięczną widownię z nawiązką odrobili 1-bramkową stratę z Kielc, wygrywając 1 marca 1998 w Kilonii 31:26. To THW Kiel, zgodnie z przewidywaniami awansował do dalszych gier, by  potem sięgnąć po Puchar EHF. Także i dla Iskry ten sezon zakończył się sukcesem w postaci czwartego w historii klubu mistrzostwa Polski.
Oba mecze z "Zebrami", oprócz znakomitej postawy naszej "siódemki" łączy jeszcze jeden aspekt - kapitalny doping kieleckich kibiców. Nenad Perunicić w pomeczowej rozmowie, tłumacząc się wprawdzie obolałym ścięgnem Achillesa, stwierdził, że takiego "kotła" jak w kieleckiej hali jeszcze nigdy nie przeżył, a grał przecież w wielu o wiele większych obiektach niż nasza malutka hala przy Krakowskiej. Syndrom "ósmego" zawodnika wcale więc nie należy traktować jedynie jako "ogranego" i "wytartego" sloganu.
Warto parę słów poświęcić tamtym sportowym bohaterom Kielc, którzy przed 15 laty poskromili "Zebry". Byli to Rafał Bernacki, Maciej Stęczniewski, Krzysztof Chrabota, Aleksander Czernysz, Jura Hiliuk, Mariusz Jurasik, Robert Nowakowski,  bracia Paweł i Jarosław Sieczkowie, Radosław Wasiak (dziś dyrektor sportowy Vive Targów Kielce) oraz  Wojciech Zydroń. Niektórzy z nich jak choćby popularni "Stenia", "Józek" czy "Zyga", do dziś z powodzeniem występują na parkietach naszej ekstraklasy, tyle, że już nie w barwach kieleckiej "siódemki".