piątek, 27 września 2013

Fotoarchiwum "z myszką" (30)

Dziś chyba znacznie łatwiejsza do rozpoznania postać sportowca, bo i zdjęcie liczy sobie niespełna 20 lat. Zdradza ono również dyscyplinę sportu jaką uprawiał.

                                     Fot. archiwum
 Poznajecie? Pamięacie?

"Pacheta" spokorniał

Wystarczyło kilka spotkań, trener Korony "Pacheta" diametralnie zweryfikował swoje piłkarskie wizje wobec gry kieleckiej drużyny. W spotkaniu z Górnikiem przez ponad 70 minut już nie było prób hiszpańskiej tiki-taki, rozgrywania piłki od tyłu i jak najdłuższego się przy niej utrzymywania, lecz zmasowana siermiężna defensywa podporządkowana temu, by za wszelką cenę nie stracić gola. Nie wyglądało to zbyt okazale, ale za to po serii trzech kolejnych porażek jest wreszcie punkt złocisto-krwistych. Polska to nie Hiszpania, a Korona nie Barcelona. Kielczan czeka w tym sezonie naprawdę arcytrudna walka o zachowanie ligowego bytu i nic tego nie zmieni, nawet świetlane wizje szkoleniowca z dnia na dzień przeniesionego z boisk mistrza świata i Europy do ligi futbolowego kopciuszka.


 Można grymasić, że z Górnikiem tylko remis, można też się i z niego cieszyć, bo wreszcie, mimo wciąż słabiutkiej gry, drużyna coś tam "ugrała". Kluczem do poprawy pozycji kieleckiego zespołu będą jednak jego występy na wyjeździe. Już wkrótce zagramy w Gdańsku i Bydgoszczy. Jeśli wrócimy z niczym, będzie to dla mnie potwierdzenie, że Hiszpan "Pacheta", wciągnięty gdzieś z hiszpańskich ligowych "opłotków" nie nadaje się jednak do prowadzenia drużyny polskiej ekstraklasy. No ale cóż "tak krawiec kraje, jak mu materii (kasy) staje". Na trudne czasy w Lubinie zatrudnili rutyniarza i starego ligowego wyjadacza, Lenczyka, a my w Kielcach - sprowadzonego przez przypadek przy okazji Igrzysk Polonijnych,  praktykanta T-Mobile Ekstraklasy - "Pachetę", ale za to w dwóch osobach, bo z sowicie opłacanym z naszych podatków tłumaczem...