czwartek, 28 lutego 2013

Był taki mecz (25)


Sportowe serce Kielc

Dziś dość nietypowa, w porównaniu z poprzednimi wpisami, moja sportowa retrospekcja. Tym razem nie jest bowiem związana z żadnym wydarzeniem z przeszłości lecz z kultowym miejscem na dawnej sportowej mapie Kielc. Dziś, gdy na szczególnie atrakcyjne spotkania nawet Hala Legionów, mogąca pomieścić ponad 4 tysiące kibiców, staje się zbyt ciasna, może się to wydawać kompletną abstrakcją. W latach 60-tych i 70-tych a nawet i nieco później jesienno-zimowo-wiosennym sportowym sercem Kielc była niepozornie wyglądająca… sala gimnastyczna Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Ściegiennego. W niej właśnie swój „dom” miała zdecydowana większość kieleckich drużyn koszykówki i siatkówki, nie wspominając o judoczkach, judokach, czy też bokserach. Trudno nawet dokładnie powiedzieć ilu mogła pomieścić kibiców ta kultowa sala, ale skoro widownię stanowiły tylko krzesełka ustawione wzdłuż jednej linii bocznej boiska do koszykówki i dodatkowo wypełniona nimi niewielka przestrzeń zza jednym z koszy, to trudno się dziwić, że niełatwo było ją zapełnić po brzegi. Najczęściej zatem sala pękała w szwach, co dodawało jej szczególnego klimatu i charakteru. Z opowiadań i wspomnień starszych wiem, że kiedyś kibice mogli jeszcze oglądać mecze stojąc na balkonie usytuowanym nad wejściem do sali, ale kiedy ja po raz pierwszy zawitałem w progi WDK, to tej części widowni już nie było. Oczywiście obowiązkowe wyposażenie hali była metalowa tablica z tabliczkami opatrzonymi cyframi, najczęściej w czasie rozgrywanych spotkań, przekładanymi przez jednego z kibiców. Także i mnie kilkakrotnie udało się zostać tym „tablicowym szczęściarzem”, który informował wszystkich o aktualnym wyniku rozgrywanego meczu. Nie było mowy o żadnym zegarze, czy też miernikach czasu akcji podczas meczy koszykówki, ale na to nikt nie narzekał. Sala miała za to swój bodaj największy atut, w postaci bezpośredniej bliskości rywalizujących drużyn i zawodników. Tu po prostu czuło się smak sportowej rywalizacji, jak nigdzie indziej. Czasem nawet w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu, gdy nie zdążyło się uchylić przed piłką bardzo mocno zbijaną, czy też zagrywaną przez siatkarzy. Wyjątkowy efekt odnosił także doping, przy szczególnie emocjonujących meczach sądzę słyszany z dala od budynku WDK.

Siatkówka obok koszykówki królowała w sali kieleckiego WDK

 Miałem to szczęście mieszkać bardzo blisko tego obiektu, więc jako nastolatek praktycznie każdy weekend spędzałem w sali WDK, dopingując rywalizujące tam drużyny koszykarek i koszykarzy, Tęczy, Chemaru, Żaka, czy Korony, siatkarki Lechii czy też siatkarzy AZS Kielce. Ileż tam rozgrywano wtedy emocjonujących spotkań. Ich stawka może nie była najwyższa, bo te najbardziej prestiżowe imprezy rozgrywano w hali widowiskowo-sportowej przy ul. Waligóry, ale przecież nie to było najważniejsze. Niepowtarzalne w swoim klimacie były także rozgrywane od czasu do czasu na tym obiekcie turnieje judo, czy też walki bokserskie. To był prawdziwy sportowy raj dla kibica, gdzie „oko w oko” można było spotykać znanych sportowców, ówczesnych mistrzów Polski, a nawet olimpijczyków.
Do sali wchodziło się nie głównym wejściem do budynku WDK od ulicy Ściegiennego, lecz niepozornie wyglądającą furtką, a następnie bocznymi drzwiami od strony dawnej ul. Marchlewskiego (dzisiejsza Aleja Legionów).  Mecze rozgrywano na dole w głównej sali, zaś na górze swoje treningowe królestwo miały sekcje judo kieleckiego Żaka oraz bokserska – Błękitnych. Tę górną kondygnację dane mi było poznać dopiero jako dziennikarzowi, gdy często odwiedzałem na zajęciach treningowych kieleckich sportowców. Już jednak jako nastolatek miałem okazję poczuć niepowtarzalny klimat szatni WDK. Wtedy to wraz z najlepszym kolegą z pobliskiej „Trzynastki”, podobnym pasjonatem sportu jak ja, namiętnie, dwa razy w tygodniu, biegaliśmy na treningi młodzieżowej sekcji koszykówki Tęczy, prowadzonej przez byłego koszykarza, Janusza Grimma. Choć koszykarzem ostatecznie nie zostałem, to jednak pozostały wspomnienia, dodatkowo podkreślające w moim mniemaniu wyjątkowość sali przy ul. Ściegiennego.
Dopiero gdy na terenie miasta postawały klubowe hale Tęczy, Błękitnych, sportowe życie w WDK stopniowo ustawało, a dziś już mało kto pamięta, że na tym zapomnianym obiekcie kiedyś naprawdę tętniło sportowe życie naszego miasta… 

2 komentarze:

  1. Łza się w oku kręci... To były czasy! A czy na balkoniku nie ćwiczyli przypadkiem ciężarowcy ? Pozdrawiam - drugi niedoszły koszykarz /Kaz/

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tego co pamiętam to sztangi leżały sobie gdzieś na sali obok worków treningowych dla bokserów, więc na pewno byli i ciężarowcy. Zawodów w podnoszeniu ciężarów w sali WDK jednak jakoś sobie nie przypominam, przynajmniej za moich czasów pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń