Sportowe serce Kielc
Dziś dość nietypowa, w porównaniu z poprzednimi wpisami,
moja sportowa retrospekcja. Tym razem nie jest bowiem związana z żadnym
wydarzeniem z przeszłości lecz z kultowym miejscem na dawnej sportowej mapie
Kielc. Dziś, gdy na szczególnie atrakcyjne spotkania nawet Hala Legionów,
mogąca pomieścić ponad 4 tysiące kibiców, staje się zbyt ciasna, może się to wydawać
kompletną abstrakcją. W latach 60-tych i 70-tych a nawet i nieco później
jesienno-zimowo-wiosennym sportowym sercem Kielc była niepozornie wyglądająca…
sala gimnastyczna Wojewódzkiego Domu Kultury przy ul. Ściegiennego. W niej
właśnie swój „dom” miała zdecydowana większość kieleckich drużyn koszykówki i
siatkówki, nie wspominając o judoczkach, judokach, czy też bokserach. Trudno
nawet dokładnie powiedzieć ilu mogła pomieścić kibiców ta kultowa sala, ale
skoro widownię stanowiły tylko krzesełka ustawione wzdłuż jednej linii bocznej
boiska do koszykówki i dodatkowo wypełniona nimi niewielka przestrzeń zza jednym
z koszy, to trudno się dziwić, że niełatwo było ją zapełnić po brzegi. Najczęściej
zatem sala pękała w szwach, co dodawało jej szczególnego klimatu i charakteru. Z
opowiadań i wspomnień starszych wiem, że kiedyś kibice mogli jeszcze oglądać
mecze stojąc na balkonie usytuowanym nad wejściem do sali, ale kiedy ja po raz
pierwszy zawitałem w progi WDK, to tej części widowni już nie było. Oczywiście
obowiązkowe wyposażenie hali była metalowa tablica z tabliczkami opatrzonymi
cyframi, najczęściej w czasie rozgrywanych spotkań, przekładanymi przez jednego
z kibiców. Także i mnie kilkakrotnie udało się zostać tym „tablicowym
szczęściarzem”, który informował wszystkich o aktualnym wyniku rozgrywanego
meczu. Nie było mowy o żadnym zegarze, czy też miernikach czasu akcji podczas
meczy koszykówki, ale na to nikt nie narzekał. Sala miała za to swój bodaj
największy atut, w postaci bezpośredniej bliskości rywalizujących drużyn i
zawodników. Tu po prostu czuło się smak sportowej rywalizacji, jak nigdzie
indziej. Czasem nawet w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu, gdy nie zdążyło
się uchylić przed piłką bardzo mocno zbijaną, czy też zagrywaną przez
siatkarzy. Wyjątkowy efekt odnosił także doping, przy szczególnie
emocjonujących meczach sądzę słyszany z dala od budynku WDK.
Siatkówka obok koszykówki królowała w sali kieleckiego WDK |
Miałem to szczęście mieszkać bardzo blisko tego obiektu,
więc jako nastolatek praktycznie każdy weekend spędzałem w sali WDK, dopingując
rywalizujące tam drużyny koszykarek i koszykarzy, Tęczy, Chemaru, Żaka, czy Korony,
siatkarki Lechii czy też siatkarzy AZS Kielce. Ileż tam rozgrywano wtedy
emocjonujących spotkań. Ich stawka może nie była najwyższa, bo te najbardziej
prestiżowe imprezy rozgrywano w hali widowiskowo-sportowej przy ul. Waligóry, ale
przecież nie to było najważniejsze. Niepowtarzalne w swoim klimacie były także
rozgrywane od czasu do czasu na tym obiekcie turnieje judo, czy też walki
bokserskie. To był prawdziwy sportowy raj dla kibica, gdzie „oko w oko” można
było spotykać znanych sportowców, ówczesnych mistrzów Polski, a nawet
olimpijczyków.
Do sali wchodziło się nie głównym wejściem do budynku WDK od
ulicy Ściegiennego, lecz niepozornie wyglądającą furtką, a następnie bocznymi
drzwiami od strony dawnej ul. Marchlewskiego (dzisiejsza Aleja Legionów). Mecze rozgrywano na dole w głównej sali, zaś
na górze swoje treningowe królestwo miały sekcje judo kieleckiego Żaka oraz
bokserska – Błękitnych. Tę górną kondygnację dane mi było poznać dopiero jako
dziennikarzowi, gdy często odwiedzałem na zajęciach treningowych kieleckich
sportowców. Już jednak jako nastolatek miałem okazję poczuć niepowtarzalny
klimat szatni WDK. Wtedy to wraz z najlepszym kolegą z pobliskiej „Trzynastki”,
podobnym pasjonatem sportu jak ja, namiętnie, dwa razy w tygodniu, biegaliśmy na
treningi młodzieżowej sekcji koszykówki Tęczy, prowadzonej przez byłego
koszykarza, Janusza Grimma. Choć koszykarzem ostatecznie nie zostałem, to
jednak pozostały wspomnienia, dodatkowo podkreślające w moim mniemaniu
wyjątkowość sali przy ul. Ściegiennego.
Dopiero gdy na terenie miasta postawały klubowe hale Tęczy,
Błękitnych, sportowe życie w WDK stopniowo ustawało, a dziś już mało kto
pamięta, że na tym zapomnianym obiekcie kiedyś naprawdę tętniło sportowe życie
naszego miasta…
Łza się w oku kręci... To były czasy! A czy na balkoniku nie ćwiczyli przypadkiem ciężarowcy ? Pozdrawiam - drugi niedoszły koszykarz /Kaz/
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam to sztangi leżały sobie gdzieś na sali obok worków treningowych dla bokserów, więc na pewno byli i ciężarowcy. Zawodów w podnoszeniu ciężarów w sali WDK jednak jakoś sobie nie przypominam, przynajmniej za moich czasów pozdrawiam
OdpowiedzUsuń