środa, 26 czerwca 2013

Syndrom... "Kiełbasy"

Chyba niewielu jest w Polsce sympatyków piłki nożnej, których nie drąży dylemat Roberta Lewandowskiego. Narodowa dyskusja trwa już od dłuższego czasu. Konkretnie chodzi o rozwiązanie zagadki (nie)skuteczności najlepszego polskiego napastnika, który w barwach Borussii Dortmund strzela gole na zawołanie, natomiast kompletnie nie potrafi tego czynić, gdy ubierze biało-czerwony trykot reprezentacji Polski. Ileż to już różnych, mniej lub bardziej spiskowych, teorii pojawiało się w tej kwestii. Dla mnie powód dwu odmiennych obliczy popularnego "Lewego" jest banalnie prosty - taki strzelec, jakich ma asystentów.
 Może porównanie nie będzie zbyt szczęśliwe, ale za to niezwykle wymowne. Podobne problemy jak dziś Robert Lewandowski miał przed kilku laty Grzegorz Piechna. Popularny "Kiełbasa" mając u boku znakomicie mu dorzucających piłki Arkadiusza Bilskiego, Roberta Bednarka czy Marcina Kaczmarka w efektownym stylu sięgnął po "koronę" króla strzelców polskiej ekstraklasy i wkrótce potem udanie zadebiutował w reprezentacji Polski. A co się stało gdy opuścił Koronę i zabrakło "Bila", "Bednara" i "Kaki" wszyscy kibice dobrze wiedzą.

Grzegorz Piechna w reprezentacyjnym debiucie z Estonią w Ostrowcu też strzelił gola
 Problem nieskuteczności "Lewego" nie tkwi według mnie w nim samym, lecz w stylu gry naszej reprezentacji, który, by zaczął przynosić efekty, musi zostać bezwzględnie podporządkowany jednemu z najlepszych futbolowych snajperów świata, jakim bezsprzecznie jest "Lewy". Niestety Fornalik, jak i wcześniej Smuda nie potrafią go wypracować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz