niedziela, 17 lutego 2013

Był taki mecz (14)

Motorowe fascynacje

W latach 60-tych i 70-tych wizytówką Kielecczyzny były także sporty motorowe. Nic więc dziwnego, że i ja sięgając pamięcią do tamtych czasów, przypominam sobie wydarzenia, które z pewnością są godne przypomnienia. Pamiętam, że jako niespełna 10-letni chłopak z niecierpliwością czekałem na niedzielne wyprawy z ojcem i jego kolegą,  "trabantem" do podkieleckich Chęcin, gdzie pod zamkiem rozgrywane były motocrossy. Oczywiście nie miałem większego pojęcia ani o randze tych zawodów, ani o nazwiskach startujących motocyklistów. Mimo to byłem pod ogromnym wrażeniem nieprzebranych tłumów kibiców gromadzących się za każdym razem na zamkowym zboczu a przede wszystkim mknących z wielką jak na tamte czasy prędkością zawodników na motocyklach, raz po raz znikających w nieprzebranych tumanach kurzu.

Motocross u podnóża chęcińskiego zamku

W kilka lat później, w 1974 roku, już o wiele bardziej świadomie, kibicowałem na ul. Bohaterów Warszawy, kierowcom walczącym w Wyścigu o Grand Prix Gór Świętokrzyskich. Jego gwiazdą był jadący białym "porsche carrera 911" Adam Smorawiński, który z zawrotną szybkością, mijał rywali jadących... dużymi i małymi "fiatami", a nawet trabantami. Również i wtedy kibiców przy trasie było co nie miara, a nie miało to najmniejszego znaczenia, że zwycięzcę wyścigu można było z góry przewidzieć. Emocje i tak były ogromne...
Wreszcie w kilka lat później, po raz pierwszy miałem okazję emocjonować się wyścigami samochodowymi o mistrzostwo Polski. Miało to miejsce 26 czerwca 1977 roku, kiedy to oficjalnie otwierano Tor "Kielce" w Miedzianej Górze. Wtedy przypatrując się gdzieś z lasu rywalizującym kierowcom, nawet nie przypuszczałem, że w kilkanaście lat później będę miał okazję sam relacjonować na łamach prasy najbardziej prestiżowe imprezy sportowe rozgrywane na tym obiekcie. W ciągu ostatnich 35 lat o medale w Miedzianej Górze walczyli przecież nie tylko najlepsi polscy kierowcy samochodowi, ale także motocykliści, a nawet... kolarze. Pierwszym wyścigom na otwarcie toru "Kielce", które jak podawały media, zgromadziły w Miedzianej Górze aż 50(!) tysięcy kibiców sportów motorowych, towarzyszyła wielka radość z sukcesu kielczanina, bowiem w jednej z klas bezkonkurencyjny okazał się nasz Zdzisław Kałuża, którego później już jako dziennikarz miałem okazję osobiście poznać i wielokrotnie spotykać, podczas licznych wizyt na podkieleckim torze, który piękniał z roku na rok...  

6 komentarzy:

  1. Oprócz wyścigu na B.Warszawy były też dwie próby górskie : na zamkniętych " serpentynach pod Chęcinami oraz na zakrętach w lesie obecnego Toru Kielce . No i próby nocne na tych odcinkach . Razem chyba trzy dni emocji . /kaz/

    OdpowiedzUsuń
  2. Tamtych prób to raczej nie oglądałem, a przynajmniej ich nie pamiętam. Na Bohaterów Warszawy to miałem bliziutko, a Smorawińskiego na porsche to pamiętam potem na torze "Kielce jak były wyścigi z handicapem, też bardzo widowiskowe

    OdpowiedzUsuń
  3. To Grand Prix Było początkiem wielkich imprez na torze Kielce . Rolę toru spełniała pętla jedynych wtedy dwupasmowych ulic w mieście a tzw park maszyn był na targowisku. Dopiero póżniej zbudowano tor z prawdziwego zdarzenia i się zaczęło. A to zasługa prezesa Automobil klubu /o ile się nie mylę / Wójcikiewicza , który też mnie i pewnie wielu jnnych"zaraził" miłością do samochodów przez prezentacje modeli samochodów w wystawie sklepu optycznego na Sienkiewicza /kaz/

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem okazję oglądać kolekcję p. Włodzimierza, którego parę lat później kolejną wielką pasją stały się wyścigi modeli zdalnie sterowanych

    OdpowiedzUsuń
  5. teraz brakuje takich ludzi z pasją ! Eakich co dadzą wszystko z siebie dla "sprawy " ./kaz/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze była koncepcja wyścigów na owalu na wzór amerykański, a w naszym przypadku uniezależnienia się toru "Kielce" od konieczności zamykania drogi krajowej na czas wyścigów, którą lansował p. Włodzimierz, ale tego nie udało mu się skutecznie przeforsować

    OdpowiedzUsuń