środa, 27 marca 2013

A jednak można!

Po piątkowym blamażu z Ukraina wydawało się, że polscy piłkarze gorzej już zagrać nie mogą. A jednak cuda się zdarzają. Za taki z pewnością trzeba uznać wyczyn naszych zawodowców, którzy we wtorkowy wieczór... dorównali amatorom z najsłabszej drużyny świata. Niech nikogo nie myli wynik spotkania, bo z San Marino wygrała by spokojnie i równie wysoko zdecydowana większość nawet naszych pierwszoligowców, nie mówiąc już o ekstraklasie. Żałosna kopanina z ostatnim zespołem rankingu FIFA wskazuje nasze faktyczne miejsce w futbolowej hierarchii. Smutne to tym bardziej, że przecież jeszcze 4 lata temu bez większego wysiłku nasze "Orły" na Arenie Kielc rozgromiły tego "egzotycznego" jak na Europę rywala 10:0. A co zobaczyliśmy na murawie, przepraszam bardziej powinno by się powiedzieć klepisku, Stadionu Narodowego? Kompletny chaos, bezradność, przypadkowość,  brak jakiejkolwiek koncepcji w grze. Co gorsze wyglądało na to, że i tym razem serce oraz ambicja przynajmniej niektórych naszych reprezentantów... pozostały w szatni.
Na szczęście terminarz przydzielił nam najgorszego z możliwych rywali, na dodatek osłabionego rozegranym kilka dni temu spotkaniem z Anglią, ze skłonnościami do gry w... szczypiorniaka. Daliśmy więc radę, ale o mundialu powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. No chyba, że kiedyś tam w przyszłości FIFA przydzieli nam rolę jego gospodarza  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz