piątek, 10 maja 2013

Był taki mecz (56)

Korona, czyli... "ano rok"

Wspominałem już na moim blogu obiecujący początek debiutanckiego sezonu 1975/1976 piłkarzy Korony na drugoligowych boiskach. Wygrana z Uranią Ruda Śląska1:0, cenny remis 1:1 w Zabrzu ze Spartą, pozwalały z umiarkowanym optymizmem patrzyć na przyszłość podopiecznych trenera Bogumiła Gozdura. Także mecz z BKS Bielsko, choć pechowo przegrany 1:2, mimo prowadzenia, uzyskanego już w 3 minucie po strzale Andrzeja Junga, wcale nie wróżył źle kieleckiemu beniaminkowi.
Terminarz rozgrywek sprawił, że już w czwartym meczu o drugoligowe punkty doszło do derbów Kielecczyzny. Korona podejmowana była wówczas przez zaliczany do ścisłej czołówki II ligi Star (ukończył rozgrywki na trzecim miejscu), a wśród kibiców, którzy szczelnie wypełnili starachowicki stadion przy ul. Radomskiej znalazłem się i ja. Te derby szczególnie utkwiły mi w pamięci także z tego powodu, że był to był to pierwszy wyjazdowy mecz Korony, jaki oglądałem jeszcze w roli nastoletniego kibica. Z punktu widzenia sympatyka kieleckiej drużyny wspomnienia z tego spotkania nie są jednak niestety zbyt miłe. Wprawdzie rozpoczęło się sensacyjnie, bo już w 8 minucie gry liczna grupa kieleckich kibiców z radością załopotała żółto-czerwonymi flagami, po tym jak piłkę do siatki gospodarzy wpakował oczywiście Andrzej Jung. Beniaminek skarcił więc faworyta, jednak Star pokazał w tym meczu dużą klasę, jeszcze przed przerwą po dwóch bramkach Jerzego Fotfolca, nie tylko odrobił stratę, ale i wyszedł na prowadzenie 2:1. Kiedy w 53 minucie filigranowy Tadeusz Nowak po raz trzeci w tym meczu pokonał nota bene eksstarachowiczanina Mariana Puchalskiego, nie było już wątpliwości kto wygra to spotkanie. Czary goryczy Korony dopełnił jeszcze samobój i derby skończyły się wysokim zwycięstwem Staru aż 4:1.Jak się potem okazało dały one początek fatalnej i co by nie powiedzieć bardzo pechowej passie Korony, która cztery kolejne drugoligowe mecze: z Odrą Opole (u siebie), Piastem w Gliwicach, Siarką Tarnobrzeg (u siebie) i Stalą w Stalowej Woli przegrywała w identycznym stosunku 0:1, wcale specjalnie nie ustępując rywalom. Beniaminkowi brakowało po prostu drugoligowego ogrania i cwaniactwa, które na piłkarskim boisku bardzo się przydaje. Mnie z rundy jesiennej tego sezonu w pamięci utkwił szczególnie jeszcze jeden mecz - z Moto Jelcz Oława. Było to pierwsze spotkanie jakie drugoligowa Korona zagrała wreszcie u siebie przy ul. Koniewa (dzisiejsza ul. Szczepaniaka), na zmodernizowanym stadionie SHL. Radość "koroniarzy" była podwójna, gdyż odnieśli oni swoje drugie w historii zwycięstwo w II lidze 1:0.


Andrzej Jung (nr 10) był obok Henryka Kiszkisa najskuteczniejszym strzelcem tamtej Korony
Niestety na wyjazdach kielczanie nadal śrubowali rekord 1-bramkowych porażek. W całym sezonie ponieśli ich aż siedem, a jak się potem okazało do utrzymania w gronie drugoligowców zabrakło nam zaledwie jednego punktu, a praktycznie kilkudziesięciu sekund.Po rundzie jesienniej z dorobkiem 11 punktów korona uplasowała się na 14 pozycji i tak też lokata przypadła jej niestety na koniec sezonu, choć wiosenny dorobek beniaminka był bogatszy o 2 punkty od jesiennego.
Emocje sięgnęły zenitu w ostatniej kolejce przed którą trzy bezpośrednio zagrożone spadkiem drużyny AKS Niwka, Sparty Zabrze oraz Korony miały na swoim koncie identyczny dorobek 23 punktów. Kielczan czekał jednak wyjazdowy mecz z AKS, natomiast Sparta grała w Dębicy z bezpieczną już Wisłoką. Wzorem kultowego Studia S-13 Radio Kielce relacjonowało oba te spotkania, a losy utrzymania w lidze ważyły się ws dosłownym znaczeniu do ostatnich sekund. Korona, by utrzymać się w lidze nie mogła pozwolić sobie na porażkę w Niwce, pod warunkiem jednak, że Sparta Zabrze nie wygra z Wisłoką. Do 90 minuty wszystko układało się po myśli Korony, która po heroicznym boju zremisowała z AKS 0:0. Niestety już w doliczonym czasie gry Sparta strzeliła gola w Dębicy i to zabrzanie cieszyli się z utrzymania. Scenariusz iście z... piłkarskiego pokera.
W debiutanckim drugoligowym sezonie Korona zgromadziła w 30 spotkaniach 24 punkty, wygrywając 10 spotkań, 4-krotnie remisując oraz doznając 16 porażek. Gole dla kieleckiej drużyny zdobywali: Henryk Kiszkis (pozyskany z KSZO) - 8, Andrzej Jung i Tadeusz Gromulski po 4, Stanisław Karkuszewski, Wiesław Popławski i Władysław Starościak - po 2, Jan Czarnecki, Bogumił Herman oraz Jan Majdzik po 1. Ponadto rywale Korony strzelili sobie 2 gole samobójcze.
Po tym pechowym dla kielczan sezonie, co bardziej złośliwi kibice degradację Korony "tłumaczyli" jakże wymownym znaczeniem jej nazwy, czytanej od końca - "ano rok"   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz