sobota, 11 maja 2013

Był taki mecz (57)

Jeden krok od Europy

Trzy dni temu poznaliśmy triumfatora 59 już edycji piłkarskiego Pucharu Polski. Po raz szesnasty, a zarazem trzeci z rzędu została nim stołeczna Legia. Kielce jeszcze nigdy nie szczyciły się takim trofeum, choć piłkarscy kibice z pewnością zazdroszczą tym od nieco mniejszej piłki. "Siódemka" Vive, to podobnie jak Legia w futbolu, etatowy triumfator pucharowej rywalizacji w piłce ręcznej. Siedem lat temu było jednak bardzo blisko, bowiem złocisto-krwiści dotarli do ścisłego finału, w którym zmierzyli się z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. Mecz odbywał się 1 maja 2007 roku w południe, na stadionie broniącego się dziś przed spadkiem z ligi, a wówczas... lidera ekstraklasy - GKS Bełchatów.
Niestety drużyna prowadzona przez trenera Ryszarda Wieczorka, obecnie szkoleniowca  drugoligowego Energetyka ROW Rybnik, nie wykorzystała niebywałej wręcz szansy na historyczny dla kieleckiego futbolu triumf i równocześnie awans pierwszy w dziejach do rozgrywek europejskich pucharów. Mimo dopingu licznej grupy kieleckich kibiców, złocisto-krwiści, dla których przecież bełchatowski stadion był do tej pory bardzo szczęśliwy, między innymi za sprawą wywalczenia na nim awansu do ekstraklasy, przegrali z zespołem Dyskobolii 0:2 (0:1). Bramki w tym meczu zdobywali, występujący od kilku sezonów barwach Nottingham Forest Radosław Majewski oraz grający obecnie w trzecioligowej Polonii/Sparcie Świdnica, Jarosław Lato.

Tym razem stadion w Bełchatowie nie przyniósł szczęścia Koronie
 Finał okazał się bardzo pechowy dla Korony. Rywale już w 16 minucie objęli prowadzenie i to w dość kuriozalnych okolicznościach. Z ponad 30 metrów strzelał Radosław Majewski. Maciej Mielcarz, grający wówczas w bramce Korony, fatalnie obliczył tor lotu piłki i ku zaskoczeniu wszystkich ta wpadła do siatki. Jakby tego było mało, od 29 minuty zespół trenera Macieja Skorży, który prowadził "jedenastkę" z Grodziska, grał z liczebną przewagę w polu bowiem z boiska za drugą zółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę "wyleciał" Mariusz Zganiacz. Walcząc przez ponad godzinę w dziesiątkę złocisto-krwiści nie byli w stanie odrobić strat, a w ostatnim kwadransie nadziali sie jeszcze na kontrę rywala, która przypieczętowała w sumie zasłużone zwycięstwo Dyskobolii.
Warto przypomnieć składy w jakich obie drużyny występowały w tym pamiętnym dla nas finale. Choć od tego czasu minęło dopiero siedem lat wiele się pozmieniało. Dyskobolia wprawdzie radzi sobie bardzo dobrze, bo jest wiceliderem, ale nie w ekstraklasie, lecz w wielkopolskiej... klasy A, natomiast w Koronie z tamtego spotkania pozostał już tylko Paweł Golański.
W Koronie grali: Maciej Mielcarz, Paweł Golański, Marek Szyndrowski, Marcin Kuś, Robert Bednarek, Grzegorz Bonin, Mariusz Zganiacz, Hermes, Marcin Kaczmarek, Krzysztof Gajtkowski, Maciej Kowalczyk oraz Marcin Robak, Paweł Sasin i Michał Trzeciakiewicz. W zespole Dyskobolii natomiast: Aleksander Ptak, Radek Mynar, Mate Lacić, Łukasz Tupalski, Vlade Lazarevski, Piotr Piechniak, Piotr Świerczewski, Radosław Majewski, JArosław Lato, Adrian sikora, Filip Ivanovski oraz Marek Sokołowski, Piotr Rocki i Takesure Chinyama.
Mecz sędziował radomski arbiter, którego karierę sędziowską przerwała afera korupcyjna, Grzegorz Gilewski.
Ciekawe jak długo przyjdzie nam teraz czekać na kolejny finał Pucharu Polski z udziałem "koroniarzy"...

2 komentarze:

  1. Byłem na tym meczu i był do wygrania wielka szkoda Karol

    OdpowiedzUsuń
  2. Mielcarz ze Zganiaczem powinni sobie podziękować za ten mecz, bo gdyby nie ich głupoty to puchar byłby nasz

    OdpowiedzUsuń