niedziela, 28 lipca 2013

Kielczanin odmienił "Pszczółki"

Największy wygrany startu rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy to dla mnie jak na razie Piotr Stokowiec. Jeszcze nie tak dawno, jak przystało na prawdziwego dowódcę, jako ostatni schodził z tonącego okrętu "Czarnych Koszul", które na przekór kłopotom i tak udało mu się poskładać. Teraz poukładał i grę Jagiellonii, a jego żółto-czerwone "Pszczółki", które wiosną pod wodzą Tomasza Hajty przegrywały co tylko się dało, mają na swoim koncie komplet punktów i to wywalczonych na boiskach rywali. Pewnie, że do końca sezonu jeszcze daleko, a każda passa kiedyś się kończy, ale mnie najnormalniej jest żal, że kieleckiemu trenerowi z charakterem, którego nota bene znam od bardzo dawna, nie dane jest pracować dla dobra kieleckiego futbolu i Korony, w której barwach, występował jeszcze jako junior, zanim wyemigrował na studia do Warszawy. Nie tak dawno przecież do sztabu szkoleniowego złocisto-krwistych dołączył prawdziwy "Koroniarz" z krwi i kości Mariusz Mucharski, który jestem przekonany, że nie będzie sobie radził gorzej od Macieja Szczęsnego i to za niewspółmiernie mniejsze pieniądze. Może więc w przyszłości doczekam się i na Piotrka Stokowca. Oby, bo jakoś mi się nie chce wierzyć w odrodzenie Korony pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego.

  To prawda, że w zawodowym futbolu nie ma miejsca na sentymenty, a wszystkim rządzą pieniądze, ale nikt mnie nie przekona, że sentyment do rodzinnego miasta i barw klubowych tym samym przestały się kompletnie liczyć. Tym bardziej nabiera to znaczenia w sytuacji, gdy w klubowej kasie 40-letniej Korony pieniędzy coraz mniej...
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz