To nie tak miało być! Od eliminacji przez ćwierćfinał i półfinał Justyna Kowalczyk była lepsza w korespondencyjnym pojedynku od Marit Bjoergen w sprincie techniką klasyczną, otwierającym mistrzostwa świata w Val di Fieme. W finale to jednak Norweżka nie miała sobie równych i pewnie obroniła tytuł wywalczony przed dwoma laty w Oslo. A Polka? Chyba była za bardzo przejęta szansą na spektakularne zwycięstwo i rolą faworytki. Niedługo po starcie... potknęła się o własne narty i ukończyła rywalizację na ostatnim miejscu, jeszcze gorszym niż 2 lata temu, kiedy to w sprincie była piątą biegaczką świata.
Justyna walczyła dziś jak nigdy, ale skończyło się niestety jak... zawsze i na siódmy w karierze medal mistrzostw świata nasza narciarka musi jeszcze poczekać...
Tak Justyna Kowalczyk straciła szanse na medal mistrzostw świata w sprincie.
http://www.youtube.com/watch?v=yiLipzIIZxE
Pech jak pech sama sobie Kowalczyk winna
OdpowiedzUsuń