poniedziałek, 4 marca 2013

Kto rządzi sportem?

Głośna afera na skoczni narciarskiej w Predazzo, to nie jedyny w miniony weekend sędziowski "popis". Do równie kuriozalnej sytuacji doszło podczas halowych mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w Goeteborgu. Znów wśród najbardziej zainteresowanych znaleźli się reprezentanci Polski, jednak tym razem happy endu już nie było. Chodzi o męską sztafetę 4 x 400 metrów. Polacy biegnący w składzie Michał Pietrzak, Rafał Omelko, Łukasz Domagała, Grzegorz Sobiński pierwotnie wywalczyli w niej brązowy medal. Po dyskwalifikacji Wielkiej Brytanii zostali przesunięci na drugie miejsce. Chwilę później Brytyjczycy złożyli jednak protest, który został uznany, a to oznaczało nasz powrót na najniższy stopień podium. Jakby tego było mało, kolejny protest złożyli czwarci na mecie Czesi. Efekt  - to kolejna weryfikacja wyników uzyskanych na bieżni i... strata medalu przez Polaków, którym ostatecznie odebrano medale i przydzielono czwartą lokatę. Kontrprotest biało-czerwonych już nie znalazł uznania w oczach "sprawiedliwych".
W tej sytuacji odpowiedź na pytanie kto rządzi sportem nasuwa się sama. Tylko po co w ogóle narażać się na koszty i rozgrywać jakiekolwiek mistrzostwa, skoro arbitrzy i tak sami są w stanie przy stoliku poukładać kolejność na mecie i porozdzielać medale...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz