czwartek, 4 kwietnia 2013

Był taki mecz (48)

Legia niczym magnes

Warszawską Legię można lubić bądź nie, jednak każda wizyta sportowców stołecznego klubu w Kielcach działała na kibiców niczym przysłowiowy magnes. Dotyczyło to nie tylko piłki nożnej czy koszykówki, a także, a może nawet przede wszystkim, boksu. Tak było właśnie w 1969 roku, gdy do hali widowiskowo-sportowej zawitali mistrzowie pięści z Łazienkowskiej. O zdobyciu biletów na to spotkanie można było tylko pomarzyć, a kto wie czy nie więcej widzów, co wewnątrz, zgromadziło się przed kielecką halą, by nasłuchiwać odgłosów z ringu, żywiołowej reakcji kibiców oraz komunikatów spikera, ogłaszającego wyniki poszczególnych walk oraz aktualny rezutat spotkania. Atmosfera była niesamowicie gorąca. Każda wygrana naszego wywoływała prawdziwą euforię, która niosła się daleko od centrum Kielc. Niestety byłem zbyt młody by marzyć o dostaniu się do hali na boks, który wtedy był widowiskiem dla dorosłych, ale niedzielny spacer z ojcem nie mógł oczywiście ominąć ulicy Waligóry, gdzie emocje sięgały zenitu.
Legia była zdecydowanym faworytem spotkania. W pierwszej rundzie w stolicy (sezon wyjątkowo trwał wtedy aż 2 lata, a w ekstraklasie boksowało wówczas aż 12 drużyn. Błękitni byli beniaminkiem w tej stawce i szczytem ich marzeń było zachowanie ligowego bytu. Potwierdziła to dobitnie pierwsza runda, w której nasza drużyna wygrała zaledwie trzy spotkania z jedenastu i na półmetku rywalizacji była przedostatnia. W stolicy Legia z wieloma gwiazdami w składzie rozbiła kielczan 16:4 (na mecz składało się wówczas dziesięć 3-rundowych pojedynków w rożnych kategoriach wagowy, w których za każde zwycięstwo drużyna otrzymywała 2 punkty, a za remis - 1).
 
Drużyna pięściarzy Błękitnych z lat 60-tych
 Tymczasem w rewanżu to Błękitni spuścili lanie 21-krotnym drużynowym mistrzom Polski w boksie, zwyciężając pewnie 14:6. Jak ogromnego kalibru była to niespodzianka? Wystarczy powiedzieć, że w zespole Legii boksowali wówczas między innymi tak znakomici i utytułowani pięściarze, medaliści igrzysk olimpijskich mistrzostw świata ui Europy jak choćby Zbigniew Grudzień, Jan Szczepański, Wiesław Rudkowski, Jan Gałązka czy Janusz Gortat, nota bene ojciec naszego jedynaka w zawodowej lidze koszykarzy NBA, Marcina Gortata. Co więcej, w kieleckim zespole nie boksował już przecież "Czarodziej ringu" Leszek Drogosz, który przed rozpoczęciem sezonu 1968/69 definitywnie zakończył jakże bogatą w sukcesy karierę sportową. Schedę po nim przejęli między innymi Witold Stachurski, Marian Treliński, Marek Kudła, Ryszard Bęben, Marian Tusznio , Czesław Bielecki oraz Tadeusz Wątroba. Jakże daleko im było jednak do gwiazd z klubu z Łazienkowskiej. Kielczanie niesieni jednak ogromnym dopingiem sprawili nie lada sensację. Obcy przecież sobie kibice, dopingujący naszą drużynę przed halą, rzucali się sobie w ramiona. To było wprost niesamowite i choć miało to miejsce blisko 44 lata temu zostało do dziś w mojej pamięci.
Błękitni na tyle podbudowali się sukcesem nad Legią, że okazali się prawdziwą rewelacją rozgrywek ekstraklasy w 1969 roku. Wygrali jeszcze cztery inne spotkania oraz jedno zremisowali i pewnie utrzymali się w krajowej elicie kończąc ten 2-letni sezon na 9 pozycji. Do II ligi spadły wówczas Polonia Gdańsk i ŁTS Gliwice, a kielczanie wyprzedzili w tabeli jeszcze drużynę BBTS Bielsko, lepszym bilansem małych punktów.Mistrzem Polski oczywiście została drużyna Legii, wyprzedzając w tabeli Turów Bogatynia oraz Hutnika Nowa Huta.

1 komentarz:

  1. Na meczu z Legią nie byłem bo nie dostałem biletu, ale chodziłem do hali na boks. Szkoda, że już nie ma Błękitnych i ligi, bo mieliśmy naprawdę mocny zespół nawet ten drugoligowy

    OdpowiedzUsuń